Dusia
Moderatorzy: crestwood, Migotka
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Z Dusią wszystko ok, to człowieki się rozłożyły zdrowotnie i tym samym nikt nie mógł kociastej dowieźć na zabieg.
Zabieg przełożyliśmy na początek czerwca, niestety takie odlełe terminy sa u dr specjalisty od zębów.
Wczoraj z seniorką byliśmy u dr Karoliny.
Odstawiamy lek na nadciśnienie, cieszymy się z tego powodu, tu mamy z górki.
Natomiast pod górkę jest z perystaltyką jelit, na początek wdrażamy mus z dyni, lub babkę płęsznik
. Dusia bezproblemowo przyjęła pierwszą dawkę dyni, jak to kot bezproblemowy
.
Za tydzień jedziemy na podanie zastrzyku wspomagającego pracę stawów.
Zabieg przełożyliśmy na początek czerwca, niestety takie odlełe terminy sa u dr specjalisty od zębów.
Wczoraj z seniorką byliśmy u dr Karoliny.
Odstawiamy lek na nadciśnienie, cieszymy się z tego powodu, tu mamy z górki.
Natomiast pod górkę jest z perystaltyką jelit, na początek wdrażamy mus z dyni, lub babkę płęsznik


Za tydzień jedziemy na podanie zastrzyku wspomagającego pracę stawów.
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Cała przyjemność po mojej stronie
Dusia jest przekochana - może i ma słuszny wiek, ale zdecydowanie daje znać, co jej się podoba (a raczej co nie
). W aucie mało śpiewała tym razem, pisknęła tylko na powitanie. W gabinecie udawała, że jej nie ma, przeklejając główkę do ścianki transportera - bo przecież wiadomo, że skoro kota nic nie widzi, to znaczy, że jej też nie widać
Na dotyk Duśka ma załączony alarm
- można być pewnym, że za głaska dostanie się miauka
Pobranie krwi wzbudziło największe emocje Dusi - obyło się jednak bez ofiar w ludziach
Pani doktor pobrała też z uszka wydzielinę do zbadania pod mikroskopem - aby wykluczyć, że w uszku dzieje się coś niepokojącego - na szczęście pod mikroskopem nie stwierdzono nieprawidłowości. Zmierzono Duśce ciśnienie - pierwszy pomiar 150, każdy kolejny 140. Skontrolowano sytuację w paszczy po sanacji z ekstrakcją - paszcza prezentuje się prawidłowo
Finalnie pacjentkę również zważono - niczym kociak uciekała z wagi, chyba ma coś za uszami


Dusia jest przekochana - może i ma słuszny wiek, ale zdecydowanie daje znać, co jej się podoba (a raczej co nie









-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Babcia głuchota
Duśka kiepsko już słyszy. Nie, z ruchu warg jeszcze nie czyta
.
Podchodzi do miseczki z jedzeniem. Ups…! Miseczka pusta – nie została napełniona od poprzedniego jedzenia. Pędzę do kuchni po puszkę z jej jedzeniem i pędem wracam. Dusia już tupta gdzie indziej. Nakładam do miseczki specjalnie hałasując widelcem w puszce. Dusia odtuptowuje dalej. Wołam ją. Tupta wciąż. Podchodzę przed nią pokazując puszkę. Mrauuu… Wreszcie zauważa. Wraca do miseczki i je.
Duśka śpi na łóżku (królowa za dnia nie śpi na kocich plebsowych legowiskach). Chodzimy obok, hałasujemy, gadamy, tupiemy – śpi równo. Siadam tuż obok niej… Mrauuuu!!! Duśka siada z oczami jak spodki od filiżanek.
Środek nocy (znaczy się około godziny 23). Wszyscy już legli, zasnęli lub próbują zasnąć. Świat (czyt: mieszkanie) ogarnęła ciemność.
- Mrauuuuuu… Mrauuuu… Mrauuuuu…. I tupie to coś, i mrauczy, i zawodzi, i jęczy…
Szeptem wołam – Duśka! Duśka!
Jedyną odpowiedzią jest dalsze mrauczenie. Szlag ludzia trafia, ale wstać musi i zapalić lampkę. Środkiem pokoju zasuwa Duśka z poduszeczką z kocimiętką w pyszczku. Na widok światła staje i patrzy czegóż to ludź od niej niebogi chce.
-Czyś ty Duśka oszalałaś ?! Co to za koncert ?! – I zabieram jej poduszkę.
- Mrauuu ?? – zdziwiona patrzy chwilę, po czym w ciszy wychodzi na balkon (latoś jeszcze)
Gaszę światło, kładę się, zamykam oczy…
- Mrauuu…! Mrauuu! – nie no… sąsiedzi nas zabiją
W otwartych drzwiach balkonowych pojawia się cień Duśki – mrauu… – miauknęła ciszej. Jakby chciała powiedzieć „żartowałam”.
Duśka kiepsko już słyszy. Nie, z ruchu warg jeszcze nie czyta

Podchodzi do miseczki z jedzeniem. Ups…! Miseczka pusta – nie została napełniona od poprzedniego jedzenia. Pędzę do kuchni po puszkę z jej jedzeniem i pędem wracam. Dusia już tupta gdzie indziej. Nakładam do miseczki specjalnie hałasując widelcem w puszce. Dusia odtuptowuje dalej. Wołam ją. Tupta wciąż. Podchodzę przed nią pokazując puszkę. Mrauuu… Wreszcie zauważa. Wraca do miseczki i je.
Duśka śpi na łóżku (królowa za dnia nie śpi na kocich plebsowych legowiskach). Chodzimy obok, hałasujemy, gadamy, tupiemy – śpi równo. Siadam tuż obok niej… Mrauuuu!!! Duśka siada z oczami jak spodki od filiżanek.
Środek nocy (znaczy się około godziny 23). Wszyscy już legli, zasnęli lub próbują zasnąć. Świat (czyt: mieszkanie) ogarnęła ciemność.
- Mrauuuuuu… Mrauuuu… Mrauuuuu…. I tupie to coś, i mrauczy, i zawodzi, i jęczy…
Szeptem wołam – Duśka! Duśka!
Jedyną odpowiedzią jest dalsze mrauczenie. Szlag ludzia trafia, ale wstać musi i zapalić lampkę. Środkiem pokoju zasuwa Duśka z poduszeczką z kocimiętką w pyszczku. Na widok światła staje i patrzy czegóż to ludź od niej niebogi chce.
-Czyś ty Duśka oszalałaś ?! Co to za koncert ?! – I zabieram jej poduszkę.
- Mrauuu ?? – zdziwiona patrzy chwilę, po czym w ciszy wychodzi na balkon (latoś jeszcze)
Gaszę światło, kładę się, zamykam oczy…
- Mrauuu…! Mrauuu! – nie no… sąsiedzi nas zabiją
W otwartych drzwiach balkonowych pojawia się cień Duśki – mrauu… – miauknęła ciszej. Jakby chciała powiedzieć „żartowałam”.
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Po zastrzykowaj kuracji odmładzającej panna Dusia szybciej chodzi, nie zarzuca tak kuperkiem, ale – wejście na kanapę to jednak dalej jest pewne wyzwanie. Czasem się uda, ale zwykle łatwiej jest usiść przy kanapie i zamiauczeć. Tym rozpaczliwie żałosnym niewinnym kocim głosem. Dlatego zawsze ktoś mnie na nią włoży. Przyjmuję, że dlatego, że wszyscy mają dobre serduszka. Ale złośliwi mówią, że to moje miauczenie jest nie do wytrzymania. Zwłaszcza po północy.
Pan mówi, że jestem dobrym obserwatorem i mam silny zwieracz. Bo do kuwety idę dopiero wtedy, kiedy on je opróżni. Nie wcześniej. Mówi, że to dlatego, że dbam o jego linię. Żeby za długo nie siedział na kanapie. Mówi też, że jak zrobię dwójeczkę, to klękajcie narody. I że jak by to była jedyneczka, to nie wstałby. Ale ja zawsze robię dwójeczkę do pustej kuwety i on musi, nawet jak nie chce. Bo inaczej się nie da. I dodaje jeszcze, że nie mam wstydu bo z dwójeczką chodzę, jak gość jest w przedpokoju. Ale że kocha mnie za to nawet w tak zgęstniałej atmosferze, bo dzięki temu goście się krócej żegnają.
Dusia z racji objawów alergicznych, szudranie po pyszczku musiała zmienić karmę na hydrolizowaną. Niestety znów wcieliliśmy podawanie sterydu, na szczęście w małej dawce co drugi dzień, lek antyhistaminowy podajemy codziennie. Pyszczek przecieramy specyfikiem na świąd, który daje efekty.
Pan mówi, że jestem dobrym obserwatorem i mam silny zwieracz. Bo do kuwety idę dopiero wtedy, kiedy on je opróżni. Nie wcześniej. Mówi, że to dlatego, że dbam o jego linię. Żeby za długo nie siedział na kanapie. Mówi też, że jak zrobię dwójeczkę, to klękajcie narody. I że jak by to była jedyneczka, to nie wstałby. Ale ja zawsze robię dwójeczkę do pustej kuwety i on musi, nawet jak nie chce. Bo inaczej się nie da. I dodaje jeszcze, że nie mam wstydu bo z dwójeczką chodzę, jak gość jest w przedpokoju. Ale że kocha mnie za to nawet w tak zgęstniałej atmosferze, bo dzięki temu goście się krócej żegnają.
Dusia z racji objawów alergicznych, szudranie po pyszczku musiała zmienić karmę na hydrolizowaną. Niestety znów wcieliliśmy podawanie sterydu, na szczęście w małej dawce co drugi dzień, lek antyhistaminowy podajemy codziennie. Pyszczek przecieramy specyfikiem na świąd, który daje efekty.
Pamiętaj Dusieńko, tylko jakaś podła kreatura może narzekać na kocie formy komunikacji i mówić, że to nie do wytrzymania. Bez przesady, zawsze może być gorzej
Pora uznawana umownie za nocną nie ma nic do tego.
Dużo zdrowia dla Dusieńki!

Dużo zdrowia dla Dusieńki!
Mruczenie jest bardzo ważne. Mruczenie wygrywa za każdym razem. (T. Pratchett)