Mozzka odmówiła jedzenia, czego się kompletnie nie spodziewałam, bo ona jedzenie kocha ponad wszystko, a tu strajk całkowity. Schowała się pod kanapę i nie wykazywała chęci na wyjście. Kochamy ją bardzo i rozstanie z nią i jej stan tuż po skutkowały łzotokiem. Ale już tydzień mija od przeprowadzki i na szczęście jest lepiej. Mozzunia zaskoczyła z jedzeniem. Suple też już przyjmuje - początkowo była walka, żeby cokolwiek jadła, suplementy zeszły więc na drugi plan. Póki co dużo śpi, trochę zwiedza, trochę się bawi. Cały czas bywa nieswoja, ale nie dziwię się, spędziła u nas z drobną przerwą, dość traumatyczną, prawie 4 lata, więc trochę czasu potrzebuje na aklimatyzację. Mam nadzieję, że jak już poczuje się bezpiecznie to doceni życie kota jedynaka, bez innych kocich towarzyszy, za którymi nie przepadała. Oby równowaga przyszła jak najszybciej, a Mozzka była szczęśliwym kotem.
Za 3 tygodnie czeka nas kontrola wet, żeby skontrolować stan wylizywania się i zapychających się gruczołów odbytowych.
Tak zrelaksowaną Mozzkę chciałabym widzieć zawsze: