Tydzień kończymy z naprawdę dobrymi informacjami

w trakcie dzisiejszej wizyty u weterynarza okazało się, że zmiana na oku zmniejszyła się o połowę! To więcej, niż moglibyśmy sobie wymarzyć

przecież minął raptem tydzień od podania cyklofosfamidu i cztery dni od podania cytarabiny. Pani doktor powiedziała, że spodziewała się, że dopiero po kolejnej dawce chemii coś się ruszy, ale Teide najwyraźniej nie zamierzała czekać
Poprawiają się też wyniki krwi Teide. Liczba erytrocytów znów skoczyła - od 5,6 mln w poniedziałek do 5,9 mln dzisiaj. Jeszcze trochę i Teide zahaczy o dolną granicę normy

do góry poszła także liczba albumin - z 1,8 we wtorek do 2,1 dzisiaj. Norma zaczyna się od 2,3 jednak pani doktor uznała, że możemy spróbować wrócić do doustnego podawania sterydu, bo powinien się już przyswajać. Błony śluzowe są mnie blade, niż były wcześniej.
Teraz pani weterynarz głowi się nad dalszymi krokami. Skoro mała tak dobrze znosi chemię to kusi podanie Lomustyny, która "przyczepia się" do jednego z łańcuchów DNA komórki nowotworowej, uniemożliwiając jej podział. Jednocześnie wśród możliwych skutków ubocznych wymienia się zaburzenie funkcji krwiotwórczej szpiku kostnego, co przy anemii i rzadkiej grupie krwi Teide byłoby mocno niewskazane

Póki co stanęło na tym, że widzimy się w czwartek. Teide zostanie w przychodni na cały dzień na płynoterapii (niezmiennie ma skłonności do nietrzymania wody przez komórki) oraz badaniach, a przede wszystkim na podaniu cyklofosfamidu i cytarabiny, czyli chemioterapeutyków, które już u niej zastosowaliśmy. W weekend pani weterynarz ma jeszcze analizować sytuację i wyniki Teide, i jeśli zechce zmienić plan leczenia, da mi znać.
Teide znosi wyjazdy do przychodni tak dobrze, że sama mogłaby być dawcą krwi, gdyby nie drobny szkopuł w postaci chłoniaka

no i raczej nigdy nie dobije do 5 kg. Obecnie trzyma wagę, choć spadała ona aż do czasu transfuzji i kicia jest lekka jak piórko - waży 2,04 kg
Chciałam pochwalić Teide za to, że w ciągu ostatnich 48h tylko raz nasikała na kanapę, ale właśnie w chwili, gdy to piszę, zrobiła to ponownie

Mimo wszystko jej preferowaną strefą zrzutu pozostaje w tej chwili korytarz przy drzwiach wyjściowych. Nie umiem rozgryźć algorytmu na podstawie którego kicia wybiera miejsce do załatwiania się, jednak na szczęście ogarniają to rezydentki, które omijają 1 i 2 Teide szerokim łukiem. Jest to bardzo wskazane, ponieważ Teide wydala teraz chemię i inne zwierzęta (oraz ja, ale kto by się tam przejmował

) nie powinny mieć styczności z jej odchodami czy potem. W przypadku rezydentek myślę, że nie byłoby to żadnym niebezpieczeństwem, bo obie są okazami zdrowia. Jednakże już na fizjoterapii musiałyśmy być bardzo restrykcyjne - kolejnym pacjentem był 17-letni piesek, który z racji zaawansowanego wieku ma naturalnie słabszy układ odpornościowy. Teide zaliczyła więc masaż, który bardzo jej się podobał oraz balansowanie na platformie do balansowania, które podobało jej się znacznie mniej, bo bardzo szybko się męczyła i potrzebowała częstych przerw. Mimo wszystko ruch dobrze jej robi, choć oczywiście jakbyście spytali Teide to miałaby na ten temat inne zdanie
Wczoraj i dzisiaj kicia miała kapkę słabszy apetyt, co jednak natychmiast przeszło po lekach przeciw mdłościom. Jednocześnie widać sporo pozytywnych zmian - Teide zaczęła się przeciągać (pierwszy raz widziałam, by robiła koci grzbiet!). Sporo pracuje też noskiem (rzadko widywałam, żeby coś obwąchiwała, a teraz robi to coraz częściej). Może podrapać się po czubku głowy, zaś przy dzisiejszym pobraniu krwi walczyła o swoją godność jak młody kociak. Całe szczęście, że równie zawzięcia stawia czoła nowotworowi
Wbrew naszym nadziejom, cytologia nie pokazała tłustych, okazałych komórek nowotworowych

Trzymamy się jednak diagnozy, że to chłoniak, ponieważ właśnie do niego pasuje obraz usg, a przy tym chemia po prostu działa. Chwilowo nie mamy innych opcji, bo do pobrania wycinków się kotek nie kwalifikuje, dlatego za jakiś czas powtórzymy usg.
Teide kontynuuje swoją przemianę w nakolankowca. Zaczynam się już oswajać z tym, że gdy się przebudzam, ona leży przy mojej twarzy. Wczoraj natomiast położyła się na mojej stopie, przechodząc do kolejnej bazy.
Mam nadzieję, że w kolejnych dniach Teide dalej będzie się wzmacniać, zaś skuteczność chemioterapii nie będzie jedynie szczęściem początkującego. Chciałabym wywalczyć dla niej jak najwięcej czasu, bo ostatnio cieszy się żyćkiem bardziej, niż kiedykolwiek. Dzisiaj mija też równo tydzień od transfuzji krwi, a ja utwierdzam się w przekonaniu, że to właśnie ta procedura odwróciła koleje jej losu. Zastrzyk zdrowej krwi dał Teide siłę, by zacząć stawiać czoła podstępnemu wrogowi. A Teide łatwo skóry nie sprzeda
Dzisiejsza wizyta w przychodni i szybki rekonesans, czy da się stąd zwiać, zahaczając po drodze o szafkę ze smaczkami:
Fizjoterapia, jeszcze przed masażem, zanim kotek się zrelaksował:
Słodka wiewióreczka, a w tle dowód zbrodni - szmatka, którą czyściłam kanapę

znam już chyba wszystkie dostępne na rynku środki do prania kanap, łóżek i tapicerek, służę radą w razie potrzeby!
Zrelaksowane słoneczko z różowym noskiem, który wcale nie był blady z natury, tylko z niedoboru żelaza i anemii:
