TEIDE

Nasi podopieczni, którzy odeszli...

Moderatorzy: crestwood, Migotka

3łapcie
Posty: 328
Rejestracja: 24 lis 2020, 20:29
Lokalizacja: Poznań

Post autor: 3łapcie »

Tydzień kończymy z naprawdę dobrymi informacjami :D w trakcie dzisiejszej wizyty u weterynarza okazało się, że zmiana na oku zmniejszyła się o połowę! To więcej, niż moglibyśmy sobie wymarzyć :: przecież minął raptem tydzień od podania cyklofosfamidu i cztery dni od podania cytarabiny. Pani doktor powiedziała, że spodziewała się, że dopiero po kolejnej dawce chemii coś się ruszy, ale Teide najwyraźniej nie zamierzała czekać ;)

Poprawiają się też wyniki krwi Teide. Liczba erytrocytów znów skoczyła - od 5,6 mln w poniedziałek do 5,9 mln dzisiaj. Jeszcze trochę i Teide zahaczy o dolną granicę normy :P do góry poszła także liczba albumin - z 1,8 we wtorek do 2,1 dzisiaj. Norma zaczyna się od 2,3 jednak pani doktor uznała, że możemy spróbować wrócić do doustnego podawania sterydu, bo powinien się już przyswajać. Błony śluzowe są mnie blade, niż były wcześniej.

Teraz pani weterynarz głowi się nad dalszymi krokami. Skoro mała tak dobrze znosi chemię to kusi podanie Lomustyny, która "przyczepia się" do jednego z łańcuchów DNA komórki nowotworowej, uniemożliwiając jej podział. Jednocześnie wśród możliwych skutków ubocznych wymienia się zaburzenie funkcji krwiotwórczej szpiku kostnego, co przy anemii i rzadkiej grupie krwi Teide byłoby mocno niewskazane :neutral: Póki co stanęło na tym, że widzimy się w czwartek. Teide zostanie w przychodni na cały dzień na płynoterapii (niezmiennie ma skłonności do nietrzymania wody przez komórki) oraz badaniach, a przede wszystkim na podaniu cyklofosfamidu i cytarabiny, czyli chemioterapeutyków, które już u niej zastosowaliśmy. W weekend pani weterynarz ma jeszcze analizować sytuację i wyniki Teide, i jeśli zechce zmienić plan leczenia, da mi znać.

Teide znosi wyjazdy do przychodni tak dobrze, że sama mogłaby być dawcą krwi, gdyby nie drobny szkopuł w postaci chłoniaka :P no i raczej nigdy nie dobije do 5 kg. Obecnie trzyma wagę, choć spadała ona aż do czasu transfuzji i kicia jest lekka jak piórko - waży 2,04 kg :(

Chciałam pochwalić Teide za to, że w ciągu ostatnich 48h tylko raz nasikała na kanapę, ale właśnie w chwili, gdy to piszę, zrobiła to ponownie :? Mimo wszystko jej preferowaną strefą zrzutu pozostaje w tej chwili korytarz przy drzwiach wyjściowych. Nie umiem rozgryźć algorytmu na podstawie którego kicia wybiera miejsce do załatwiania się, jednak na szczęście ogarniają to rezydentki, które omijają 1 i 2 Teide szerokim łukiem. Jest to bardzo wskazane, ponieważ Teide wydala teraz chemię i inne zwierzęta (oraz ja, ale kto by się tam przejmował :P) nie powinny mieć styczności z jej odchodami czy potem. W przypadku rezydentek myślę, że nie byłoby to żadnym niebezpieczeństwem, bo obie są okazami zdrowia. Jednakże już na fizjoterapii musiałyśmy być bardzo restrykcyjne - kolejnym pacjentem był 17-letni piesek, który z racji zaawansowanego wieku ma naturalnie słabszy układ odpornościowy. Teide zaliczyła więc masaż, który bardzo jej się podobał oraz balansowanie na platformie do balansowania, które podobało jej się znacznie mniej, bo bardzo szybko się męczyła i potrzebowała częstych przerw. Mimo wszystko ruch dobrze jej robi, choć oczywiście jakbyście spytali Teide to miałaby na ten temat inne zdanie ;)

Wczoraj i dzisiaj kicia miała kapkę słabszy apetyt, co jednak natychmiast przeszło po lekach przeciw mdłościom. Jednocześnie widać sporo pozytywnych zmian - Teide zaczęła się przeciągać (pierwszy raz widziałam, by robiła koci grzbiet!). Sporo pracuje też noskiem (rzadko widywałam, żeby coś obwąchiwała, a teraz robi to coraz częściej). Może podrapać się po czubku głowy, zaś przy dzisiejszym pobraniu krwi walczyła o swoją godność jak młody kociak. Całe szczęście, że równie zawzięcia stawia czoła nowotworowi :)

Wbrew naszym nadziejom, cytologia nie pokazała tłustych, okazałych komórek nowotworowych :? Trzymamy się jednak diagnozy, że to chłoniak, ponieważ właśnie do niego pasuje obraz usg, a przy tym chemia po prostu działa. Chwilowo nie mamy innych opcji, bo do pobrania wycinków się kotek nie kwalifikuje, dlatego za jakiś czas powtórzymy usg.

Teide kontynuuje swoją przemianę w nakolankowca. Zaczynam się już oswajać z tym, że gdy się przebudzam, ona leży przy mojej twarzy. Wczoraj natomiast położyła się na mojej stopie, przechodząc do kolejnej bazy.

Mam nadzieję, że w kolejnych dniach Teide dalej będzie się wzmacniać, zaś skuteczność chemioterapii nie będzie jedynie szczęściem początkującego. Chciałabym wywalczyć dla niej jak najwięcej czasu, bo ostatnio cieszy się żyćkiem bardziej, niż kiedykolwiek. Dzisiaj mija też równo tydzień od transfuzji krwi, a ja utwierdzam się w przekonaniu, że to właśnie ta procedura odwróciła koleje jej losu. Zastrzyk zdrowej krwi dał Teide siłę, by zacząć stawiać czoła podstępnemu wrogowi. A Teide łatwo skóry nie sprzeda :diabel:

Dzisiejsza wizyta w przychodni i szybki rekonesans, czy da się stąd zwiać, zahaczając po drodze o szafkę ze smaczkami:
Obrazek

Obrazek


Fizjoterapia, jeszcze przed masażem, zanim kotek się zrelaksował:
Obrazek


Słodka wiewióreczka, a w tle dowód zbrodni - szmatka, którą czyściłam kanapę :? znam już chyba wszystkie dostępne na rynku środki do prania kanap, łóżek i tapicerek, służę radą w razie potrzeby!
Obrazek


Zrelaksowane słoneczko z różowym noskiem, który wcale nie był blady z natury, tylko z niedoboru żelaza i anemii:
Obrazek
Awatar użytkownika
Estel
Posty: 70
Rejestracja: 24 lip 2015, 23:50
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Post autor: Estel »

Koty są naprawdę mądre - niezależnie od niechęci do zabiegów, ona na 100% łączy Twoje dbanie o nią z lepszym samopoczuciem. No i z przeżyciem w ogóle.
Cudownie, że okazuje to takim wzrostem zaufania :aniolek:
3łapcie
Posty: 328
Rejestracja: 24 lis 2020, 20:29
Lokalizacja: Poznań

Post autor: 3łapcie »

Teide przechodzi obecnie etap buntu dwulatka. Apetyt ma, ale co chwilę na co innego. Nocami ani myśli jeść z karmników; wrzeszczy na mnie swoim słodkim głosem tak długo, aż się obudzę i dam jej do miski dokładnie to samo jedzenie, co ma w karmniku. Jej ulubionym sposobem spędzania wieczorów stało się natomiast siedzenie w drzwiach do ogrodu – nie w ogrodzie, tylko właśnie konkretnie w drzwiach, wpuszczając tym samym do mieszkania chmary komarów.

W tym domu walka z kocim widzimisię jest nielegalna. W efekcie śmiertelnie niewyspana, drapiąc się jakbym miała wysypkę stulecia, wrzucam w kalendarz fikcyjne spotkanie i urywam się z pracy by jechać do MaxiZoo po kolejną wersję smakową Animondy.

Teide niezmiennie czuje się okej. Wraz ze zmianą na oku wystąpiła u niej anizokoria – źrenica oka, na którym zamiana się pojawiła, gorzej reagowała na światło, w efekcie czego jedną źrenicę ma mniejszą, a drugą większą. Nie powodowało to u niej bólu czy dyskomfortu, jedynie wyglądała niczym Szalony Kapelusznik. Ostatnie dni to jednak znaczny progres, a obie jej źrenice są już prawie w tym samym rozmiarze. Brakuje mi trochę tego szalonego spojrzenia, tak pasującego do charakteru Teide, ale to świetny znak – chłoniak wycofuje się z oczka!

Dziewczynka zaczęła też przybierać na wadze, choć nie są to imponujące liczby – do czasu transfuzji krwi stale traciła wagę, aż w końcu ważyła jedynie 2,04 kg. Dziś mamy już 2,11 kg! Okej, mało, ale przecież mówimy o kocie z chłoniakiem i w trakcie chemioterapii, a w dodatku 11-letnim. Uwzględniając te okoliczności, mamy wielki sukces. Bo wiecie, apetyt apetytem, ale jelitka muszą to jeszcze przyswajać, zamiast – jak wcześniej – przepuszczać jedzenie, a żywić się mięśniami. Zresztą poprawę w jelitach Teide łatwo wyczuć. Wcześniej dotykając jej brzuszek pod palcami wyraźnie wyczuwalne były „sznury” jelit, a sam brzuch był mocno napięty. Dzisiaj brzuszek jest miękki, zaś jelita niewyczuwalne podczas dotyku czy masażu.

Raz na kilka dni Teide ma nieco słabszy apetyt i bardzo niezadowoloną minę. Nie występują przy tym żadne dodatkowe objawy typu wymioty czy choćby odruch wymiotny, natomiast przechodzi jej po Cerenii. Na tej podstawie zakładałam, że chodzi właśnie o mdłości, natomiast pani weterynarz wyjaśniła mi, że Cerenia ma również działanie rozkurczowe, tak więc może też chodzić o bóle brzuszka. Spróbujemy podać jej alternatywnie no-spę i w ten sposób ustalić, co dokładnie kotku przeszkadza.

Dzisiaj rano zgodnie z planem odstawiłam Teide na hospitalizację. Czekają ją dokładne badania, płynoterapia oraz podanie chemii. Ostatni raz na hospitalizacji Teide była w zeszły wtorek (!), ale zadziałała pamięć mięśniowa :P rano zrobiłam kawkę w termos, spakowałam kotka oraz jej zwyczajową wyprawkę (na wypadek posiusiania się) i ruszyłyśmy w drogę, jakby tej przerwy w ogóle nie było.
Biorąc pod uwagę dobry nastrój Teide, przybieranie na wadze, a przede wszystkim poprawę w źrenicach spodziewam się dobrych wieści, choć oczywiście słowa specjalisty mają dla mnie znacznie większe znaczenie, niż moje własne obserwacje ;) Z niecierpliwością czekam na odbiór ślicznego robaczka.

W ostatni wtorek Teide znów była na fizjoterapii. W stosunku do poprzedniego tygodnia miała znacznie więcej siły i energii, zaś mnóstwo mocy wkładała w próbę zwiania z platformy do balansowania. Póki co plan fizjo wciąż obejmuje tylko masaże i balansowanie, ale no chemia oczywiście ważniejsza, a kluczowa zasada fizjoterapii głosi „lepiej mniej, niż w ogóle.”

Dam Wam znać, czego dowiem się od weterynarza :) Załaduję też trochę nowych fotek Teide, na których pięknie widać, jak teraz cieszy się życiem.
Awatar użytkownika
Zana
Posty: 483
Rejestracja: 16 lut 2022, 18:22
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Zana »

Jak miło się czyta takie dobre wieści :P
3łapcie
Posty: 328
Rejestracja: 24 lis 2020, 20:29
Lokalizacja: Poznań

Post autor: 3łapcie »

Serial „Świat według Teide” dalej się kręci, lecz choć wcześniej był komediodramatem, to teraz chyba zaczynamy mieć tam jeszcze wątki science-fiction. Choć w sumie pani weterynarz spodziewała się właśnie takiego rozwoju wydarzeń i tylko ja jestem w szoku :shock: :dizzy:

W dużym skrócie – im mniej leków Teide przyjmuje, tym lepsze ma wyniki :shock2: Serio :tan: Wraz z załamaniem jej stanu zdrowia pudło medykamentów opisane jej imieniem trafiło do szafy, bo kluczowe było opanowanie jelit i niedrażnienie ich kolejnymi substancjami, a w dodatku niski apetyt Teide oznaczał podawanie leków na siłę, co tylko wzmagało stres. Czy bez swoich leków kotek czuje się gorzej? Wręcz przeciwnie :lol: W wynikach widać obecnie oczywiście zapalenie jelit, anemię i chłoniaka, jednak na łeb na szyję spada mocznik, który był dużo za duży. Wcześniej Teide dostawała Porus One wiążący mocznik oraz Nefroloxan wspierający pracę nerek, więc na logikę bez nich powinno być gorzej. Ale nie jest. I chyba stwierdzenie, że „na logikę” też jest tu nie na miejscu, bo pani weterynarz właśnie tego była pewna :cool: Odkąd sięgam pamięcią mocznik Teide oscylował w granicy 19-22 mmol/l (przy normie od 5 do 11,3 mmol/l), w swoim najlepszym momencie osiągając 17,8 mmol/l. Niecały miesiąc temu – 25 maja – gdy trafiłyśmy na pierwszą z hospitalizacji jej mocznik wynosił 28,2 mmol/l, zaś wczoraj… 15 mmol/l :banan: Po odstawieniu leków, w trakcie chemioterapii i chłoniaka. Dla mnie to szok, dla pani doktor oczywiste, natomiast to ona jest od leczenia kotka, ja od kochania, więc grunt, że wszystko się dzieje zgodnie z jej planem.
Z ciekawości zerknęłam jeszcze do wcześniejszych wyników Teide i faktycznie, w chwili przyjęcia do fundacji w lipcu zeszłego roku miała mocznik w wysokości 11,9 mmol/l, po czym zaczął rosnąć.

Z jadłospisu Teide siłą rzeczy zniknął też wyciszający KalmVet oraz olejek CBD, bez których kicia i tak wzbija się na wyżyny relaksu godne buddyjskich mnichów :O:
W tej chwili dostaje właściwie tylko Encortolon (steryd) i Probiom Anticancer (probiotyk z dodatkiem substancji dedykowanych zwierzakom w trakcie lub po przebytej chorobie nowotworowej), raz na kilka dni Cerenię i… i tyle. I jest okej :) W obliczu rozwoju chłoniaka i wdrożonej chemioterapii mogłoby się wydawać, że apteczka Teide powinna puchnąć, ale nie w przypadku tej małej kosmitki. Podawanie jej jedynie sterydu i probiotyku jest niesamowitą ulgą wobec wcześniejszej baterii leków, której serwowanie było coraz trudniejsze gdy apetyt miała coraz mniejszy.

Wczorajszy dzień Teide spędziła w przychodni, twardo walcząc o emancypację :D Ledwo weszłam by ją odebrać to od razu usłyszałam od pani w recepcji, że w Teide wstąpił nowy duch i pobranie jej krwi było walką, lecz że oni oczywiście kochają taką „agresję” u swoich pacjentów bo to jasny znak, że im się poprawia. Albuminy znowu do góry – z 2,1 g/dl do 2,2 d/gl, a norma zaczyna się od 2,3 g/dl więc już prawie, prawie.

Poprawa w oczkach też nie była jedynie złudzeniem ;) Cytując opis wizyty: Anizokoria znikoma, znacznie zmniejszona względem ostatniej kontroli. Zmiana w obrębie tęczówki zmniejszona, prawie nie odkształca źrenicy.

Jedyną łyżką dziegciu w tej beczce miodu jest pierwszy od czasu transfuzji spadek erytrocytów :( z 5,9 mln do 4,84 mln :( jest to coś, czego bardzo nie chcieliśmy i co mamy teraz pod lupą, lecz jednocześnie przy chemioterapii można się było tego spodziewać, a Teide i tak naprawdę dobrze przyjęła tamto przetoczenie krwi. Kicia dostała więc żelazo domięśniowo i z tym prezentem produkcja czerwonych krwinek powinna jej pójść znacznie lepiej. Oby!

W związku z anemią nie rozszerzyliśmy chemioterapii Teide o Lomustynę, trzymamy się Cyklofosfamidu i Cytarabiny. Pierwsza doba po podaniu bardzo dobra i to nawet bez leków przeciwwymiotnych. Teide miała apetyt i budziła mnie w nocy po dokładkę. Rano razem z rezydentkami opalała się na tarasie. Następny raz z weterynarzem widzimy się za dwa tygodnie i robimy powtórkę z wczoraj, czyli płynoterapia, badania, podanie chemii (w zależności od wyników badań). Mam nadzieję, że nie zajdzie konieczność wcześniejszej wizyty, a organizm Teide właśnie w tej chwili zajmuje się produkcją erytrocytów :girl:

Trzymajcie kciuki!

Higiena po każdym posiłku stała się już dla Teide normą:
Obrazek Obrazek

Czyż ona nie jest absolutnie przeurocza?
Obrazek

Relaks z rezydentką i konewką w tle:
Obrazek

I dla odmiany foch gigant związany z etapem buntu dwulatka:
Obrazek

A we wtorek kotek mnóstwo sił wkładał w próbę ucieczki z platformy do balansowania:
Obrazek Obrazek

Kolejny mały sukces - zainteresowanie zabawkę. Buziaczek, obwąchanie i spanko:
Obrazek Obrazek Obrazek
3łapcie
Posty: 328
Rejestracja: 24 lis 2020, 20:29
Lokalizacja: Poznań

Post autor: 3łapcie »

TEIDE MA MOCZNIK W NORMIE! ALBUMINY TEŻ! MAMY MOCZNIK I ALBUMINY W NORMIE! AAAAAA!!!! :banan: :banan: :banan:

Ta radość nie jest bezpodstawna :pijaki: bo to wielkie wydarzenia w życiu małego kotka. Co więcej, do góry też erytrocyty – z 4,84 do 4,95 :jump: Okej, niewiele, ale tendencja wzrostowa też nas satysfakcjonuje.

Najniższy mocznik w historii pobytu Teide w fundacji to znak, że jelita naprawdę się regenerują. Podobnie sprawa ma się z albuminami. Na ich niedobór wpływają między innymi stany zapalne i infekcje, utrata białek przez przewód pokarmowy (będąca efektem zapalenia jelit bądź nowotworów) czy utrata krwi wewnętrzna i zewnętrzna (przy czym w przypadku Teide występuje to pierwsze, czyli krwawienie w jelitach). Oczywiście, na stan albumin w kocim organizmie wpływ ma znacznie większa liczba czynników, ale skupiłam się na tych, które mogły wystąpić w przypadku Teide. Rosnąca liczba albumin oznacza, że przyczyny ich niedoboru się nie nasilają, a być może nawet łagodzą :turla:
Albuminy są odpowiedzialne za transport wielu substancji we krwi, w tym leków. Większość leków wiąże się z białkami osocza, w tym z albuminami. Podawanie leków drogą doustną staje się więc coraz efektywniejsze. Gdy poziom albumin jest niski, organizm ma trudności z retencją płynów w krwiobiegu, co może prowadzić do odwodnienia oraz zmniejszenia objętości krwi krążącej. Niski poziom albumin może prowadzić do obrzęków, ponieważ płyn może przemieszczać się z naczyń krwionośnych do tkanek. Jak widzicie, ten jeden wiersz w obszernych wynikach morfologii ma naprawdę gigantyczny wpływ na stan Teide – a teraz wrócił do normy! :aaa:

Oczywiście wcale nie było tak, że jak ludzie umówiłyśmy się na wizytę, przeszłyśmy na zaplanowaną godzinę i wykonałyśmy wcześniej zamierzone badania :gupi: Nie, nie, nie :rotfl: Trzy dni po podaniu chemii Teide znowu straciła apetyt, zaś podany lek przeciwwymiotny zwymiotowała w kilka sekund. Ona nie ma z czego chudnąć, więc nie możemy do tego dopuszczać. W ten oto sposób Teide z radością rzuciła się w ramiona ukochanych cioć z przychodni weterynaryjnej :hug2: Lek przeciwwymiotny dostała do żyłki, do tego płynoterapia oraz badania, w których wyszły świętowane przeze mnie wyniki. Kotku poprawiło się szybko, a apetycik zaczął wkrótce dopisywać. W razie wu zostawiliśmy jej wenflon – na wypadek, gdyby konieczna była kolejna hospitalizacja. Jeśli zaś takiej potrzeby by nie było, wenflon byłby do ściągnięcia. Wybrałyśmy się na zdjęcie go szybciej, niż myślałam, bowiem pełna energii Teide zaczęła sobie szybko przy wenflonie grzebać :thud: A że był zabezpieczony opaską, zdołała go jedynie przesunąć. To jednak wystarczyło, by narobić dalszych kłopotów. Teide dużo siły i czasu poświęca higienie i za każdym razem, gdy lewą łapką myła pyszczek, pakowała sobie wenflon do lewego oka. Bardzo szybko pod okiem pojawiła się plama podbarwionej krwią ropy. Oczywiście łączyłam kropki i byłam niemal pewna, że jest to mechaniczny uraz, natomiast na lewym oku Teide ma swoją chłoniakową zmianę, więc stresik nie odpuszczał. W gabinecie pani doktor usunęła wenflon, a oko dokładnie obejrzała i zakropiła. Potwierdziło się podrażnienie zewnętrzne, zaś w kolejnych dniach nie działo się nic niepokojącego, co potwierdza teorię, że źródłem problemu był wenflon.

W mojej opinii, ten numer idealnie pasuje do całokształtu życia Teide. Grupa krwi? Możliwie jak najrzadsza. Auto-nokaut własnym wenflonem? Ależ oczywiście. Tak, takie sytuacje naprawdę świetnie wpisują się w życiorys Teide :tan:

W najbliższy czwartek wybieramy się na zaplanowaną (dla odmiany) hospitalizację, w trakcie której kotek znowu dostanie chemioterapię oraz wszystkie pozostałe leki, płynoterapię, a także zostanie wzięty pod lupę. 23 lipca mamy z kolei zaplanowane USG i chociaż do niego jeszcze trzy tygodnie, to odliczam dni – USG stanowi dla nas w tej chwili główną diagnostykę, a obserwowanie zachodzących w kocim brzuszku zmian jest kluczowe dla oceny stanu Teide.

Wczorajszej, upalnej niedzieli, Teide miała mniejszy apetyt, na szczęście wraz ze spadkiem temperatury kotek zaczął więcej jeść. Na nudności możemy coś zaradzić, ale na pogodę już niezbyt – nie jestem Władimirem Putinem z jego flotą samolotów modyfikujących pogodę :lol: W sumie dość dawno nie ważyłam Teide, ale w zeszłym tygodniu na wadze było 2,13 kg, więc mamy stały wzrościk.

Oczko Teide wygląda na dzień dzisiejszy ładnie, czemu sprzyjają też coraz równiejsze źrenice. Najbliższy czwartek to kolejny ważny dla nas dzień, tak więc trzymajcie kciuki!
3łapcie
Posty: 328
Rejestracja: 24 lis 2020, 20:29
Lokalizacja: Poznań

Post autor: 3łapcie »

Z roszarpanym na kawałki sercem przekazuję informację o odejściu mojej perfekcyjnej, małej córeczki. W żadnym wypadku nie zgodę się jednak ze stwierdzeniem, że Teide przegrała z chorobą. Wręcz przeciwnie - aż do ostatniego dnia swojego ciężkiego życia pozostała niepokonana. Zwycięsko wyszła z batalii z bezdomnością i ludzką obojętnością, pokazała środkowy pazur śmierci niezliczoną ilość razy, za nic miała sobie statystyki, wprawiła w osłupienie kilkoro weterynarzy i mnóstwo wolontariuszy, a gdy uznała, że ma już dość, przeszła za Tęczowy Most. Podjęła tę decyzję sama, bo nie w stylu Teide byłoby pozwolenie, by ktoś decydował za nią.

Za jej największy sukces uważam jednak to, jak bardzo otworzyła się i zaufała, a wręcz sama zabiegała o bliskość. Czuła się bezpiecznie, beztrosko i błogo nawet w tych najcięższych chwilach. Ze względu na słaby słuch zawsze łatwo było ją zaskoczyć i przestraszyć, lecz z czasem przestała się wzdrygać na widok rzeczy (np. mnie czy rezydentek) pojawiających się znienacka w jej polu widzenia. Wiedziała, że tu jej nic nie grozi, bo jest u siebie i w końcu nie musi z całych sił walczyć o przetrwanie, a otoczenie przestało być dla niej zagrożeniem.

Na ostatnim zdjęciu, jakie jej zrobiłam, chodzi po mnie i obwąchuje moją buzię sprawdzając, czy przypadkiem nie miałam na kolację czegoś lepszego, niż ona.

Mogłabym napisać trzynastozgłoskowiec o otchłani rozpaczy, w jakiej się obecnie znajdują, ale w tym wszystkim nigdy nie chodziło o mnie - zawsze o nią. O to, jak Teide automatycznie zaczynała mruczeć po pierwszym buziaku w czółko. O to, jak wyciągała się na kanapie i przebierała łapkami, a czasem próbowała nawet pokazać brzuszek. O to, jak wyciągała bródkę po więcej głasków i przyklejała się do mnie, chcąc być jak najbliżej. O to, że kochała, lecz przede wszystkim - pozwoliła pokochać i zadbać o siebie.

Była mądra, zdeterminowana i fenomenalna. Miała w sobie wielką siłę i była czystym żywiołem. W dniu jej odejścia na moją wiadomość o tej strasznej tragedii zareagowało ponad 70 osób - pokażcie mi drugiego kota, którego odejście poruszyło taki tłum.

Jeszcze nie wiem, jak żyć w świecie, w którym nie ma Teide i współczuję tym, którzy jej nie poznali. Na logikę wiem, że to dobrze, że wybrała to, co najlepsze dla niej... ale na logiczne myślenie przyjdzie jeszcze czas.

Ty, mała księżniczko, odpoczywaj sobie w świecie, w którym nie ma chorób ani bólu, a mama sobie jakoś poradzi.
Awatar użytkownika
Zana
Posty: 483
Rejestracja: 16 lut 2022, 18:22
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Zana »

:cry: Teide odeszła, bo tak chciała.
Uznała, że wystarczy. Przy okazji przebywania z Tobą Olu, nauczyła Cię wielkiej dzielności.
Bądź zatem dzielna i wytrwała. Bądź gotowa dalej pomagać, bo zapewne na Twej drodze stanie jeszcze nie jedna Teide
:kwiatek: :kwiatek:
Awatar użytkownika
Cotleone
Posty: 2820
Rejestracja: 11 maja 2015, 18:37
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Cotleone »

:cry: bardzo mi przykro.
Mruczenie jest bardzo ważne. Mruczenie wygrywa za każdym razem. (T. Pratchett)
Awatar użytkownika
saszka
Babcia Wierzba
Posty: 7123
Rejestracja: 30 wrz 2015, 19:52
Lokalizacja: Poznań

Post autor: saszka »

:cry:
If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
Awatar użytkownika
Niebieska
Posty: 7482
Rejestracja: 13 paź 2017, 17:44
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Niebieska »

Przykro mi, że tylko tyle czasu miałyście dla siebie razem :( Teide była kotką na wskroś wyjątkową <3
To jeden z tych kotków, o których nie da się zapomnieć nigdy, jeden z tych, które ja nazywam naszymi kocimi mentorami. Pojawiają się w naszym życiu nieoczekiwanie, przewracają je do góry nogami, sprawiają, że zrobimy dla nich wszystko... a później okazuje się, że to nie my byłyśmy dla nich, ale one dla nas. Uczą nas wszystkiego o opiece i poświęceniu, zdefiniują altruizm, zdefiniują wolontariat.
Trzymaj się Ola :pociesza:
Awatar użytkownika
KrisButton
Posty: 3711
Rejestracja: 18 lis 2014, 14:17
Lokalizacja: Luboń

Post autor: KrisButton »

Bardzo przykro i współczuję. Teide do zobaczenia.
Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś, Kajtuś P, Inka i Ibis w moim sercu i pamięci, na zawsze.
ODPOWIEDZ