Poznajcie Takodę. Trafił do nas w sobotę w nocy w drugiej turze kotków z Nysy, które doświadczyły terroru powodzi. W pierwszej kolejności zwieziony do Fundacji "Łapa" od razu niepokoił swoim ogólnym stanem. Z jednym wywiniętym uszkiem, głową przekrzywioną na bok i ciężko poruszający tyłem ciała nie pozostawiał wolontariuszom żadnej wątpliwości - to kocurek, który wymaga pilnej i drobiazgowej diagnostyki, utrudnionej na dotkniętych powodzią terenach. Zgarnęliśmy go więc pod nasze skrzydła i przywieźliśmy do Poznania.
W niedzielę trafił do całodobowej kliniki w celu ustalenia, czy jego stan jest stabilny. Zrobiono mu zdjęcia RTG, które pokazały zwyrodnienie klatki piersiowej, mostka i kręgosłupa. Małżowina lewego ucha jest zniekształcona, w kanale słuchowym pionowym znajduje się znaczna ilość wydzieliny ropno-woskowej przez co dostęp do kanału poprzecznego jest utrudniony i uniemożliwia przeprowadzenie pełnego badania. Co więcej obecnie mały nie słyszy. Ten stan może także powodować charakterystyczny sposób, w jaki przechyla główkę. Dostał krople, które stosujemy dwa razy dziennie. Mają na celu oczyszczenie kanału, by można było przeprowadzić należyte badanie - w lewym uchu możemy mieć do czynienia z polipem. Zęby również ma w tragicznym stanie: duże ubytki, znaczny kamień nazębny na trzonowcach, odsłonięte furkacje pozostałych siekaczy, widoczny pozostały korzeń kła lewej szczęki. Wiemy zatem, że za jego opuchnięty pyszczek odpowiada sytuacja w paszczy.
Wczoraj próbowałam zdobyć kompleksową wizytę, ale niestety się nie udało. Trafił na taką dzisiaj. Do powyższych problemów do listy możemy dopisać nasilony wypływ z oczu, przedartą trzecią powiekę prawego oka, lekkiego stopnia przekrwienie spojówek. W obrazie USG nerki lekko powiększone, o umiarkowanie zatartej strukturze korowo-rdzennej z poszerzoną miedniczką prawej nerki, nadnercza obustronnie lekko powiększone, w nadnerczu prawym dwie punktowe mineralizacje, śledziona wyraźnie powiększona, ściany jelita cienkiego z lekko pogrubioną ścianą w zakresie błony mięśniowej, w świetle nieznacznie nasilona ilość aechogenicznego płynu, perystaltyka lekko wzmożona, węzły krezkowe masywnie powiększone, spakietowane, niejednorodne echogenicznie. Bez wyników krwi nie jesteśmy w stanie jeszcze postawić pełnej diagnozy, ale najprawopodbniej mamy do czynienia z problemami jelitowymi, nerkowymi i stanem zapalnym w organizmie. Wyniki otrzymamy jutro lub pojutrze razem z tymi z testami na FiV i FELV oraz badania moczu.
Czeka nas więc czasochłonna diagnostyka. Takoda musi odwiedzić stomatologa i ortopedę, nie jest też kastrowany, ale w obliczy jego stanu to zagadnienie może poczekać. Do zweryfikowania pozostaje stan uszu, w czwartek mamy profilaktyczną wizytę u kardiologa. Prawdopodobnie mamy też do czynienia z wiekowym gentlemanem, chociaż określenie jego dokładnego wieku jest utrudnione z uwagi na stan zębów. A jaki kocurek jest z charakteru? Mam wrażenie, że opisuje go idealnie fragment piosenki, która akurat przewinęła mi się w słuchawkach, kiedy jechałam z nim dzisiaj na wizytę:
My heart breaks one thousand times a day
For every hope that dies, another one takes its place
'Cause, I've got the strength of a mountain
I've got the courage of a deep blue sea
I have the heart of a lion
And the stars burn bright inside of me
And although you test me, my God
I stand so proudly, can't you see
I've got the strength of a mountain
And I'll take all you throw at me
Wszystko, co się z nim dzieje, przyjmuje niewzruszony, częstując nas masą miłości. Nawet dzisiaj rano, po nieprzyjemnej higienie uszu, rozsiadł się na moich kolanach i nie zamierzał wracać do klatki bez pół godzinnej porcji głasków. Mimo dokuczającego mu bólu i dyskomfortu kocha i czeka na miłość. Widać jednocześnie, że doświadczenia życia na ulicy i powodzi go wykończyły, przez większość czasu śpi. Dostał na imię Takoda, co w języku Indian Dakota oznacza "przyjazny dla wszystkich".
Wyszliśmy od kardiologa. Serce w porządku, ale mamy zmiany w okolicach mostka. W połączeniu z bólem, jaki mały odczuwa w klatce piersiowej, kardiolog podejrzewa mięsaka albo chrzęstniaka. Pewność da nam dopiero szersza diagnostyka, już umówiłam pierwsze wizyty. Tymczasem jesteśmy zaopiekowani w lek przeciwbólowy i antybiotyk, z uwagi na toczący organizm stan zapalny. Takoda przez całą wizytę częstował mnie barankami, które utrudniały mi pokazanie lekarzowi wyników jego badan. Kiedy mi się to udało, Takoda radośnie po nich przetuptał, by zaserwować baranka panu doktorowi. Ja natomiast muszę chwilę odetchnąć i przetrawić temat.
_________________ "Świat się kręci i kręci i kręci. Ponieważ kot."
Ponieważ kot Jacek Dukaj
Jesteśmy po wizycie u onkologa i choć wiedziałyśmy, że jest źle, nie przypuszczałyśmy, że aż tak. Rokowania Takody są bardzo niekorzystne. Najprawdopodobniej zostało mu półtorej miesiąca życia.
Na wizycie kocurkowi zostały ponownie zrobione zdjęcia RTG oraz badanie cytologiczne ze zmiany w okolicach klatki piersiowej, które pozbawiły nas wszelkich złudzeń. Guz jest mięsakiem tkanek miękkich z przerzutami na mostek i płuca, urósł w dodatku od pierwszej kontrolnej wizyty półtorej tygodnia wcześniej. W rozmazie między komórkami nowotworowymi widać dużo komórek zapalnych, co świadczy o zaawansowanym stadium guza i tłumaczy bolesność, jaką Takoda odczuwa.
Nie mamy żadnego pola manewru. Mięsaki to nowotwory intensywnie rozrastające się, a najskuteczniejsza metoda ich eliminacji to chirurgiczne wycięcie zmiany. Nie jesteśmy w stanie jednak pozbawić Takody ani zajętych guzem płuc, ani mostka. Mięsaki nieszczególnie reagują na chemię, radioterapia także w tym przypadku niewiele ma sensu, bo służy przede wszystkim zmniejszeniu zmiany w celu łatwiejszego jej usunięcia z marginesem, a w przypadku tak rozległych przerzutów wiemy, że nawet przy jej użyciu zmian nie dałoby się tak czy inaczej usunąć i jedynie wypalilibyśmy małemu niezajęte tkanki. Pozostaje nam jedynie opieka paliatywna. Zaopiekowanie Takody lekami przeciwbólowymi i dbanie o komfort ostatnich tygodni jego życia. Leki na szczęście działają skutecznie i widzimy, że kocurek czerpie radość z pełnej miski, ciepłego kąta i naszej obecności. Świadomość, że wkrótce go z nami nie będzie, jest bolesna, ale cieszy, że mały nie zdaje sobie z tego sprawy, jest bezpieczny, zaopiekowany i kochany. Paradoksalnie powódź mu pomogła. Gdyby nie ona, mógłby nigdy nie zostać zauważony i zdiagnozowany i odchodziłby sam w wielkim bólu. Teraz jednak ma swój pokój na wyłączność, cztery ręce do głaskania i ludzi, których może przeuroczo zagadywać i którzy pilnować będą, by koniec był spokojny i pozbawiony cierpienia.
Po przeprowadzce z łazienkowej klatki do naszej sypialni mały znalazł też nowego przyjaciela, którego natychmiast pokochał - walerianowego kraba, do którego notorycznie się przytula i nie opuszcza go na krok.
_________________ "Świat się kręci i kręci i kręci. Ponieważ kot."
Ponieważ kot Jacek Dukaj
_________________ „Ludzie, którzy nienawidzą kotów, w swoim następnym życiu wrócą jako myszy.” Faith Resnick
Morri
Dołączyła: 24 Maj 2010 Posty: 17377 Skąd: Poznań
Wysłany: Pią 18 Paź, 2024 14:25
Mocno przytulamy Was i kocurka Jest dokładnie tak, jak napisałaś, Airam - diagnoza jest straszn i serce pęka, że już nic nie można zrobić... ALE wspaniale jest wiedzieć, że to będzie czas bez cierpienia, w pełnym komforcie i szczęściu. Czasem można tylko tyle i aż tyle
_________________ "(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Żadne słowa nie wyrażą podziwu, szacunku, wdzięczności dla Was. Wiem po doświadczeniach z moimi podopiecznymi nerkowymi, jak jest ciężko żyć z świadomością że ta mała istota, ma policzone dni. Ale i Wam i nam z boku, tak jak napisała Morri, jest lżej wiedząc że Takoda nie będzie cierpieć, do ostatniego dnia będzie otoczony miłością. Mocne uściski dla Was i kociaka
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś, Kajtuś P, Inka i Ibis w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Takoda trafił do fundacji 21 września. Dzień później wzięłyśmy go do siebie. A dzisiaj pozwoliłyśmy mu odejść. Trzydzieści pięć dni. Tyle dostaliśmy.
Nawet nie zdążyłam Wam napisać o zeszłotygodniowej kontroli. Że nerki, mimo obciążenia, dają radę. Pogorszenie przyszło nagle. W wtorek miał mniejszy apetyt. Nie na tyle, by nas zaalarmować, bo zjadał smocze porcje i po prostu zaczął jeść normalnie. W środę pominął obiad. W czwartek po przebudzeniu zastałyśmy w jego pokoju wymioty, a on, niepodobnie dla siebie, leżał na twardej podłodze pod szafką, z dala od kaloryfera. Termometr pokazał stan podgorączkowy. Kiedy kucałyśmy nad nim z Asią, zmartwione, po raz pierwszy się rozmruczał. Nim zwinęliśmy się do weta, zwymiotował jeszcze cztery razy. Nie przepadał za podróżami. Być może dlatego, że nie słyszał, kiedy tracił mnie z oczu, mocno lamentował. W poczekalni włożyłam rękę w transporter, bo właśnie dotyk go uspokajał. Ocierał się o nią nachalnie i próbował wyjść na zewnątrz, a kiedy pojął, że mu na to nie pozwolę, odwrócił się do mnie obrażony tyłkiem. Smyrałam go przez chwilę po zadzie, a w chwili w której przestałam, spojrzał na mnie wzrokiem pełnym wyrzutu. Taki właśnie był. Rozdawał i łaknął nieograniczonych pokładów miłości. Nawet gdy był zły.
Zostawiłam go na hospitalizację na płynoterapii. Kiedy odbierałyśmy go wieczorem z podejrzeniem przeziębienia, zaopiekowanego w lek przeciwgorączkowy i przeciwwymiotny i zaleceniem kontynuowania kroplówek oraz wdrożenia leku na apetyt kolejnego dnia, czuł się znacznie lepiej. Pani onkolog zrobiła jednocześnie zdjęcie RTG miejsc objętych zmianą, które pozbawiły nas złudzeń. Guz rósł w zastraszającym tempie, a niewdrożenie chemii było słuszną decyzją. Nie było szans, żeby go zatrzymać. Nawet wycięty, prędko by odrósł.
Takoda nie zjadł jednak kolacji. Musiałyśmy go dokarmić. Wczoraj rano dostał pół tabletki na apetyt. Bez skutku. Popołudniu kolejne pół. Ku naszej przedwczesnej euforii musnął obiad, ale zaraz przestał. Podałyśmy mu dożylnie płyny, ale nie poczuł się lepiej. Wieczorem dostał jeszcze inny lek na apetyt. Walczyłyśmy o najmniejszy kęs, ale choć temperatura była w normie, a on rozdawał nam baranki, przez cały dzień musiałyśmy go dokarmiać.
Dziś rano przelewał się przez ręce. Temperatura sięgała prawie czterdziestu stopni. Zaczęły się duszności. Po ciężko unoszącym się boku widziałyśmy, że walczy o każdy oddech. I że nie ma już siły na tę walkę. Choć widok transportera dotąd wzbudzał jego stanowczy opór, dziś sam do niego wszedł. W drodze do weterynarza praktycznie nie płakał. W poczekalni nie łasił się o rękę, jedynie leżał bezwładnie na kocyku. W gabinecie, kiedy czekaliśmy na wyniki morfologii, jakby przypomniało mu się, że jest naszym barankiem i poderwał się nagle, uderzając czołem o nasze dłonie. A potem opadł na powrót bez sił na kocyk.
Wyniki krwi pokazały, że jego organizm pustoszeje silny stan zapalny o podłożu bakteryjnym. Albo zaczął nadkażać go nowotwór albo przyczyną była zaogniona wirusówka. Teoretycznie mogłyśmy wprowadzić antybiotyk. Istniała szansa, że zwalczy infekcję, że uszczkniemy dla niego kilka spokojnych dni, może tydzień, zanim guz kompletnie nie spustoszy organizmu. Ale ja byłam w stanie myśleć tylko o tej drugiej opcji. Że zajęte nowotworem płuca nie podołają tej nierównej walce. Że z naszej egoistycznej potrzeby pobycia chwilę odrobinę dłużej po prostu udusi się u nas w domu. Albo w lekko bardziej optymistycznej wersji skończy w szpitalnej klatce pod tlenem i odejdzie sam. Ta myśl była dla mnie niedopuszczalna. Dlatego pozwoliłyśmy mu odejść, głaszcząc go do samego końca i jeszcze odrobinę dłużej. Odprowadzając go na tamten świat we dwie, z jego ulubionym pluszowym krabem i kocykiem u boku.
Jestem obecnie pogruchotana. Kompletnie zniszczona. Bo to bezzasadne, żeby tego malucha, którego życiowym celem było kochać i być kochanym, pożarło niczym nieuzasadnione zło wielkości piłki naciekające tak blisko jego czułego serduszka. Więc tak. Jestem zgorzkniała i rozżalona. A potem włączam nasze nagrania z nim. I wiem, że te rany się zabliźnią. Bo widzę, że wyciągnęliśmy z tych trzydziestu pięciu dni maksimum. Że prawdopodobnie pierwszy raz zaznałeś, czym jest pełna podmiotowość prosto zamknięta w posiadaniu własnego imienia, spokój pełnej miski i obecność wszechotaczającej Ciebie miłości. Nie tylko naszej, ale i naszych kotów, bo przecież nasz mały empata rezydent czuwała dziś w nocy dzielnie pod Twoją klatką. I tak jak obiecałyśmy, pozwoliłyśmy Tobie odejść, nim oddech stał się zbyt nieznośny.
Zrobiliśmy to, kochany. Wycisnęliśmy z tego czasu, ile tylko się dało.
Takim Ciebie zapamiętamy, Takodo o sile góry, odwadze głębokiego, niebieskiego morza i sercu lwa.
_________________ "Świat się kręci i kręci i kręci. Ponieważ kot."
Ponieważ kot Jacek Dukaj
Takoda gdy spotkałam Cię w Nysie wiedziałam od razu, że wrócisz ze mną do Poznania.
Gdy siedziałam wówczas przed Twoja klatką mówiłam Ci, że wiem kto jeszcze się w Tobie zakocha jak ja od pierwszego wejrzenia.. nie myliłam się <3 kochany miałeś szczęście trafić do najcudowniejszego domu, gdzie dwie dusze o ogromnym sercu wpuściły Cię do swojego życia <3
Dziękuję Wam dziewczyny. Nie mam słów by opisać ile i co dałyście mu na ostatniej jego drodze.. </3
Takoda.. Żegnaj moj niedźwiedziu. Do zobaczenia kiedyś </3
Nic mądrego nie napiszę, zwyczajnie po ludzku, niby wie się, niby jest się przygotowanym, ale gdy nadejdzie to jakby dostać w łeb. Trzeba nauczyć się dalej żyć z bólem. Życzę Wam M i A żebyście nauczyły się jak najszybciej.
Takoda będziesz żyć w naszych sercach i pamięci, aż spotkamy się.
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś, Kajtuś P, Inka i Ibis w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Maria, Asia, pozostaję pod nieustającym wrażeniem dla Waszego wielkiego serducha. Dałyście Takodzie mnóstwo miłości, najlepszą opiekę, jaką mógł otrzymać. Tak, także to, że w tej trudnej, ostatniej chwili miał przy sobie Was. Dla mnie jesteście tytankami. Dziękuję.
_________________ „Ludzie, którzy nienawidzą kotów, w swoim następnym życiu wrócą jako myszy.” Faith Resnick
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]