Skarpetka to mieszkanka leśnych terenów, którą poznałam trzy lata temu, kiedy nabyłam działkę zamieszkiwaną przez nią. Bardzo nieśmiała i nieufna pokazywała się sporadycznie i zawsze na dużą, bezpieczną odległość. Z czasem zaczęła przychodzić częściej, na co niemały wpływ miało dokarmianie kotki. Ponieważ jednak nie mieszkaliśmy tam wtedy na stałe i bywaliśmy jedynie tymczasowo, Skarpetka pojawiała się nieregularnie, zjadała swoją porcję i znikała równie szybko jak się pojawiała. Kotka z moją pomocą została w tamtym czasie wykastrowana przez sąsiada, który również ją dokarmiał, a ponieważ była w dobrej kondycji, nie była w ogóle oswojona, bała się człowieka, a swój strach okazała prawie odgryzając sąsiadowi palec po zabiegu wróciła w miejsce bytowania.
Parę miesięcy temu po mojej przeprowadzce zostałyśmy „sąsiadkami” ze Skarpetką, a kotka zaczęła na stałe stołować się u mnie (nie tylko u mnie na co wskazują jej rubensowskie kształty . Nadal była w niezłej kondycji, miała swoją ocieploną budkę, jednak gdy przyszła zima, a Skarpeta przesiadywała coraz częściej pod moimi oknami wpatrując się we mnie i próbując zahipnotyzować zapadła decyzja: wpuszczamy! I tak też się stało
Od kilku dni Skarpetka mieszka sobie w ciepełku, póki co jeszcze w klatce będąc na kwarantannie, ale już niedługo wyjdzie na salony i pozna się ze swoim przyrodnim rodzeństwem Helą i Lesiem, byłymi podopiecznymi fundacji.
Jesteśmy już po wizycie weterynaryjnej. A nawet dwóch. Pierwszą Skarpecia zaliczyła 3 dni po "przeprowadzce" bardzo oszczędnie wypróżniając się.. jedno siusiu i zero kup od załapania. Zdjęcie RTG nie wykazało na szczęście żadnych nieprawidłowości. Na tej wizycie zrobiliśmy też testy FIV/FELV, oba ujemne
Skarpetka jest już również po ogólnoprzeglądowej wizycie. USG wykazało przewlekłe zapalenie jelit, prawdopodobnie wtórnie do zarobaczenia (niestety Skarpetka wprowadziła się do nas z towarzystwem), zagęszczenie w pęcherzyku żółciowym oraz zmieniony miąższ śledziony - także najprawdopodobniej spowodowany zarobaczeniem. Nie jest więc źle jak na kota z ulicy. Czekamy jeszcze na wyniki krwi i moczu. W paszczęce mamy kamień nazębny i zapalenie dziąseł czeka więc Skarpetkę wizyta u zębologa w najbliższym czasie. Oprócz robali Skarpeciucha przywlokła ze sobą również pchły została więc od razu odrobaczona.
Skarpecia podczas wizyty była bardzo grzeczna choć jej anielskie zachowanie wynikało niestety głównie ze strachu. Podczas obcinania pazurków zsiusiała się biedaczka pod siebie W domu Skarpetka też cały czas jest jeszcze wystraszona, na szczęście uwielbia głaski, które rozluźniają ją nieco i włączają głośny traktorek
Skarpetka zakończyła już pełen cykl odrobaczania, pozbyła się niechcianych współtowarzyszy i mogła wreszcie opuścić klatkę Pomimo otwartych drzwiczek postanowiła jednak pozostać w bezpiecznym dla niej miejscu i pogardziła większą przestrzenią. Dopiero w nocy zdecydowała się na mały spacer, ale daleko nie zaszła. Usadowiła się pod ścianą w narożniku pokoju i zaległa tam na kolejny dzień.
Czego mi po oczach znowu błyskasz?
Skarpetka jest jeszcze cały czas dość mocno wystraszona i tylko głaski, które bardzo lubi ratują sytuację w procesie aklimatyzacji kotki. No i jeszcze Lesiu, do którego Skarpetka czuje chyba miętę i na jego widok ochoczo biegnie do niego, przymila się i rozdaje baranki. Niestety Lechu to nieczuła menda, w nosie ma umizgi Skarpeci i jedyne co go w niej interesuje to jej miska. Pełna dodajmy.
Gdzie miska?
Nie ma miski.. to nara..
Ale trzeba oddać Lesiowi, że bardzo ładnie przyjął nową siostrę w stadzie. Żadnej agresji, żadnych syków, jakby tu była od zawsze. Tylko jedzenia nie może jej podkradać Na razie..
Skarpetka była niedawno na kontrolnej wizycie weterynaryjnej. Jelitka ustabilizowały się, już nie są tak pogrubiałe jak były na początku. Pozbycie się pasażerów na gapę na pewno w tym pomogło. Wyniki krwi i moczu są całkiem ładne, mamy więc zielone światło na zrobienie porządków w paszczęce. A czas najwyższy na to bo nie pachnie tam różami
Aklimatyzacja Skarpeci z nową (większą) rzeczywistością przebiega powoli, ale pomyślnie. Nadal ulubionym azylem kotki jest pokój w którym spędziła pierwsze półtorej miesiąca i to tam czuje się najbezpieczniej i spędza w nim najwięcej czasu, ale zwiedza już inne pomieszczenia i poznaje różne zakamarki domu. Jeszcze długa droga przed nią, ale małymi kroczkami zmierzamy w dobrym kierunku
Skarpecia jest już po konsultacji stomatologicznej. Jama ustna nie wygląda najgorzej, ale jest osad nazębny, zapalenie dziąseł, podejrzenie ekspansji wyrostka zębodołowego kła i ładnie sformułowany fetor ex ore czyli po prostu smrodek paszczękowy Sanacja jest już więc umówiona.
Skarpetka jest już po zabiegu i może pochwalić się oszczędniejszym uzębieniem Straciła kilka ząbków, a reszta została porządnie wyczyszczona. I już nie ma fetor ex ore
U Skarpeci dni mijają niezmiennie Kota codziennie rano wyczekuje przed drzwiami gotowa na śniadanie Posiłek zjada z mniejszym lub większym apetytem bo księżniczka nie we wszystkich smakach gustuje i niektórych karm bez dosmaczenia nie rusza
Tego nie będę jadła
Popołudnia zwykle spędza "u siebie" na piętrze przesypiając większość czasu i dopiero wieczorem wybiera się na rekonesans reszty domu. Wszak trzeba sprawdzić czy na dole nic się nie zmieniło od poprzedniego dnia.
Skarpecia ma też swój mały rytuał. Wieczorem siada na schodach i oczekuje na schodkową porcję głasków Lubi też z tej pozycji bezpiecznie obserwować życie "na parterze".