wirtualna@kocipazur.org
----------------------
Noa to około 10-letnia kotka znaleziona na wsi pod Poznaniem. Zgłoszona do naszej fundacji z rozległą, sączącą się raną nad okiem. Kiedy do nas trafiła, wiedzieliśmy jedno – jeśli nic nie zrobimy, nie przeżyje.
Nie mogliśmy jej przyjąć pod opiekę. Ale też nie mogliśmy jej zostawić.
Mimo braku miejsca, natychmiast zorganizowaliśmy diagnostykę w klinice całodobowej. Noa przeszła zabieg opracowania rany, pobrano wycinki do histopatologii z podejrzeniem nowotworu skóry – raka płaskonabłonkowego (SCC). W trakcie tej samej narkozy usunięto jej aż 6 zębów – reszta była w stanie krytycznym. Kamień nazębny zdążył już naruszyć dziąsła i kość.
Gdy poinformowaliśmy, by ustalić odbiór kotki po zabiegu, usłyszeliśmy pytanie: „A można ją po prostu wypuścić?”
Po operacji. Bez większości zębów. Z raną. Na wolność..
Wtedy zrozumieliśmy, że Noa jest sama. Bez domu, bez zabezpieczenia, bez przyszłości. I że my jesteśmy ostatnią linią obrony.
Nie mieliśmy miejsca. Nie mieliśmy sił. Ale nie mogliśmy jej zostawić – nie w takim stanie, nie na pastwę losu.
Noa została przyjęta do pod naszą opiekę, gdzie jest już osiem innych uratowanych kotów. Teraz jest dziewiąta.
Dziewiąta dusza, której ktoś nie chciał, ale której ja – choć z sercem już na skraju – nie potrafiłam odmówić.
To nie jest historia o bohaterstwie.
To jest historia o bezsilności, przeciążeniu i samotności w pomaganiu.
To właśnie są realia wolontariatu:
gdzie ludzie oczekują, że fundacja „coś zrobi” – najlepiej natychmiast,
gdzie „pomoc” często kończy się na zgłoszeniu,
gdzie za tym wszystkim stoi zwykły człowiek – z pracą, rachunkami, emocjami i ograniczeniami,
gdzie zbyt duża empatia staje się ciężarem, a nie darem.
Nie mamy magazynów pełnych domów tymczasowych. Nie mamy magicznych kont bankowych.
Mamy tylko siebie nawzajem. I tych, którzy zdecydują się pomóc..
Noa, oznacza zbawienie, spokój, ochronę.
Dla tej kotki to nie tylko symbol – to obietnica, którą próbujemy spełnić każdego dnia. To nowy początek po traumie. Chwila wytchnienia, która miała nigdy nie nadejść.
Stan zdrowia Noa z medycznego punktu widzenia :
1.Mamy rozległą ranę i podejrzenie nowotworu
w jamie ustnej, na brzegu powiek, na uszach i nosie (u kotów o jasnej sierści). Objawy kliniczne: przewlekłe, nieznikające rany. Owrzodzenia, ziarninujące brzegi rany, brak gojenia mimo leczenia. W poniedziałek będziemy próbowali dostać się do onkologa niezależnie od wyników hp.
2.Poważne zmiany nerkowe – obie nerki są znacznie powiększone (prawa 4,99 × 2,06 cm; lewa 4,54 × 1,98 cm), mają zmienioną strukturę i obecne są zwapnienia. Podejrzenie przewlekłej choroby nerek – czeka ją konsultacja nefrologiczna.
3.Problemy z okiem – zdeformowana powieka nie domyka się. Oko wymaga stałego nawilżania kroplami. Zdeformowana powieka nie domyka się, przez co oko jest narażone na: wysychanie rogówki (brak fizjologicznej ochrony przez film łzowy), ryzyko owrzodzenia rogówki, perforacji, wtórne infekcje i przewlekłe zapalenie spojówek.
Konsekwencje zaniedbania: Suchość oka, przewlekłe zapalenie, bolesność, kurcz powieki, uszkodzenie/utrata oka.
4. Usunięto 6 zębów z niewielu już pozostałych w jamie ustnej - zapewne z powodu paradontozy, resorpcji lub zaawansowanego stanu zapalnego.
5. Zmiany neurologiczne – Noa porusza się nieskładnie, niepewnie. Ma zaburzoną koordynację. Możliwe przyczyny:
to choroby móżdżku lub przedsionka, zaburzenia metaboliczne (np. nerkowe), nowotwory mózgu lub OUN, wcześniejsze urazy, zespoły przedsionkowe (idiopatyczne lub zapalne). We wtorek ma konsultację neurologiczną.
Noa to nie jest „zwykły” kot. To nie jest historia, którą da się opowiedzieć w jednym zdaniu.
To kotka, która przez pięć długich dni – mimo otwartej klatki, mimo cichego pokoju, mimo mojej obecności – nie wyszła z niej ani razu. Nie dlatego, że nie mogła. Ale dlatego, że świat po drugiej stronie był gorszy niż zamknięcie.
Dla niej klatka – ciasna, ograniczająca – stała się bezpieczniejsza niż cokolwiek, co znała wcześniej. To mówi o jej przeszłości więcej, niż jakiekolwiek słowa.
Noa nie jest dzika. Ona jest… złamana. Ale w tej kruchości jest coś nieprawdopodobnie pięknego. Gdy w końcu zrobiła ten pierwszy krok – nieśmiały, drżący, ostrożny – świat zatrzymał się na moment. Jakby sama ziemia wstrzymała oddech, żeby jej nie przestraszyć.
Dziś Noa zaczyna ufać. Delikatnie, z ogromną ostrożnością, ale też z jakąś nadzieją w oczach.
Przytula się cicho do człowieka. Poddaje się wszystkim zabiegom – z godnością, bez agresji, bez walki. Jakby wiedziała, że to wszystko, co robimy, jest dla niej. Jakby po raz pierwszy w życiu ktoś ją dotykał nie po to, by skrzywdzić, ale by uratować.
To cudowna kotka – o ogromnym sercu i spojrzeniu, które łamie duszę. W tych oczach jest wszystko: ból, zmęczenie, pytania bez odpowiedzi, ale też iskierka, że może tym razem… będzie inaczej.
Noa z pewnością przeszła piekło. 10 lat życia, o których nie wiemy nic – ale które odcisnęły piętno na jej psychice i ciele. A ostatni rozdział tej przeszłości… musiał być wyjątkowo brutalny.
Bo tylko coś naprawdę traumatycznego sprawia, że zwierzę odmawia kontaktu z rzeczywistością. Że zamyka się na świat. Że wybiera klatkę – jako jedyną przestrzeń, gdzie nie czuje strachu...
Noa na ZDJĘCIACH i FILMACH