

To jest mały, totalnie dziki burasek, którego nie udawało się nam dotknąć przez kilka tygodni (najpierw uciekał, potem bił łapką). Wczoraj zapakowaliśmy gołymi rękoma do transporterka, dziś jest niesamowicie miziastym i nakolankowym kociakiem

Zdjęcia nie oddają jej urody (bo to dziewczynka). Ma śliczne wielkie oczka (ale przy robieniu zdjęć z lampą je zamka), a pyszczek okrągły jak księżyc.
Niestety ma biegunkę i małą trafność do kuwetki, ale nie tracimy nadziei

Została już odpchlona i odrobaczona, lada dzień przeprowadzi się do cioci Vill.