Kotka została zgarnięta na Ratajach przez wielkosercych Panią Gosię i Pana Dominika,
którzy dokarmiają dziczki na swoim osiedlu.
Tak opisywała zachowanie kota Pani Gosia kiedy jeszcze mieszkał na dworze.
"ten kot jest strasznie miły jak się go dotyka, zaczął za nami chodzić i podchodzić pod drzwi klatki schodowej. Najchętniej by nas nie odstępował. Dlatego zaczęliśmy przypuszczać, że to kot domowy, bo jest bardzo przyjacielski i ufny. W czasie urlopu widzieliśmy jak w dzień czasem biega za ludzmi. Przypuszczamy, że to kot domowy ponieważ nie ma tak jak inne nasze bezdomne koty swojego miejsca, tylko zamieszkał w "naszym" śmietniku."
Początkowo Negra trafiła do kotulni przy Agapeanimalii,
gdzie:
- określono jej wiek na 6-8 lat,
- stwierdzono brak uzębienia,
- za to obecność świerzba i
- wysterylizowano.
W kotulni"przez dwa tygodnie miała zamknięty transporter z którego wogóle przy ludziach nie wychodzi i wiem, że syczała jak ktoś tam wkładał rękę. Teraz transprter jest otwarty i jak odwiedziliśmy ją w sobotę, to mogliśmy ją swobodnie głaskać, zaczęła nastawiać główkę, a w końcu mruczeć. Dziewczyny zaczęły myśleć, że może ona pomimo, że jest bardzo łagodna i grzeczna, może być dzika. Ale my ją znamy zupełnie inną. Nasze dzikie koty podchodzą tylko do nas, tylko w smietniku i w porze karmienia. Ją widzieliśmy w biały dzień, jak biegała między ludźmi, miałczała i się nie bała, no i ciągle siedziała pod naszą klatką schodową. Dlatego sądzimy, że ona jest po prostu załamana po tym co ją w życiu spotkało. Najpierw ktoś ją wyrzucił z domu pod koniec października, potemy nam zaufała, a my ją zawieźliśmy do fundacji, a tam po kilku dniach zrobili jej krzywdę bo wysterylizowali. W kotulni tylko 2 razy dziennie ktoś przychodzi i to nie każdy ją głaszcze, więc ona nie ma szans na odzyskanie równowagi psychicznej. ma tam cieplutko i pełną miskę, ale ona potrzebuje dobrego, doświadczonego opiekuna który przywróci jej wiarę w ludzi." pisała do nas Pani Gosia.
I tak Negra wylądowała u mnie.
Niestety jej stan nie jest najlepszy - bardzo ciężko przeszła kolejne zmiany miejsc i ludzi.
Stres dał się jej mocno we znaki i jeszcze w kotulni wylizała sobie jeden bok.
Na dzień dzisiejszy kot ma apetyt i fizjologicznie funkcjonuje poprawnie, jednak psychicznie...
Dziś usiłowałam ją nakłonić żeby jadła mi z ręki

czego oczywiście nie zrobiła. Jadła dopiero kiedy kawałki mięsa położyłam obok niej na posłaniu.
Kiedy zrobiło się miło i usiłowałam ją pogłaskać,
to pokazała mi bardzo wyraźnie gdzie jest moje miejsce
i jak kruche jest jej zaufanie.
Wierze, że z czasem się przekona,
natomiast martwię się, że tak długo jak nie pozwoli mi się dotykać
tak długo będą zaniedbane jej uszy.

Negra na picasie
