Z Bettiną było tak: zamieszkała z nami mając pół roku, chciałam, by miała kociego towarzysza, więc trzy miesiące później pojawił się Damazy... I do dziś się nie lubią

. Takiego kompana jej znalałam... To nie jest nienawiść, ale sympatii brak. Co prawda, gdy Damazego brakuje (a były takie sytuacje, gdy np. zostawał dłużej u rodziców) to Bet łazi po domu i woła

. Jak jest, to raz po raz zdzieli go po nosie, a zazwyczj unika. Pewnie wolałaby być jedynaczką... A kociaki traktuje lepiej niż Zunia - nie bije, przyjmuje je z rezygnacją

Moje przemyślenia na ten temat są takie, że jednak lepiej dla niej, gdy nie mieszka sama - jest dzięki temu bardziej aktywna, nie nudzi się, ale może to tylko moje usprawiedliwienie...
A Flamandowie włażą mi na głowę. Oczy OK, antybiotyki odstawione. Tafla ma zmętniałe jedno oko - pewnie tak już jej zostanie

Muszę zrobić im sesję zdjęciową i zrobić ogłoszenia. Maluchy są przez to leczenie, ciągłe wciskanie tabletek, zakraplanie, przemywanie, płochliwe... Boją się, że jak je złapię to znowu skrzywdzę

. Muszę teraz przekonać je, że to już koniec męczenia. Kupię chyba jakieś przysmaki do rozpieszczania
