jak się dokocić?
- fuerstathos
- Posty: 8458
- Rejestracja: 15 cze 2006, 9:49
- Lokalizacja: Poznań
-
- Posty: 9
- Rejestracja: 22 wrz 2010, 21:46
- Lokalizacja: Toruń
Ustalono: BIEGUNKĘ MIAŁ MŁODY BO WYPIŁ PEŁNĄ MISKĘ MLEKA KICIUCHY. odstawiłam całkiem mleko i mokrą karmę i jest ok.
Dziś byłam u weta z młodym. Ma zapalenie spojówek dlatego tak kicha i ropieją mu oczy. Dostał krople. To może być też kaliciwiroza, ale jeśli tak to ma bardzo łagodne objawy.
Dziś młody I raz został sam w domku z Kiciuchą bez nadzoru. Mieszkanie nawet całe heheh. Od wczoraj młody ze szczególną radością bryka za rezydentką, łapie ją za ogon, trąca, ucieka i tak może długi czas. Na to rezydentka wskakuje na fotel i z góry próbuje go zdzielić łapą. Młody nie zraża się nawet jeśli oberwie. Jak tylko staruszka się odwróci to jest to samo. Bez krwi i sierści na szczęście, Kiciucha nie jest agresywna za bardzo.
Dziś byłam u weta z młodym. Ma zapalenie spojówek dlatego tak kicha i ropieją mu oczy. Dostał krople. To może być też kaliciwiroza, ale jeśli tak to ma bardzo łagodne objawy.
Dziś młody I raz został sam w domku z Kiciuchą bez nadzoru. Mieszkanie nawet całe heheh. Od wczoraj młody ze szczególną radością bryka za rezydentką, łapie ją za ogon, trąca, ucieka i tak może długi czas. Na to rezydentka wskakuje na fotel i z góry próbuje go zdzielić łapą. Młody nie zraża się nawet jeśli oberwie. Jak tylko staruszka się odwróci to jest to samo. Bez krwi i sierści na szczęście, Kiciucha nie jest agresywna za bardzo.
jesli starsza nie syczy to moim zdaniem obserwujesz pierwsze zabawyPrzezroczysta pisze:Dziś młody I raz został sam w domku z Kiciuchą bez nadzoru. Mieszkanie nawet całe heheh. Od wczoraj młody ze szczególną radością bryka za rezydentką, łapie ją za ogon, trąca, ucieka i tak może długi czas. Na to rezydentka wskakuje na fotel i z góry próbuje go zdzielić łapą. Młody nie zraża się nawet jeśli oberwie. Jak tylko staruszka się odwróci to jest to samo. Bez krwi i sierści na szczęście, Kiciucha nie jest agresywna za bardzo.

-
- Posty: 9
- Rejestracja: 22 wrz 2010, 21:46
- Lokalizacja: Toruń
-
- Posty: 9
- Rejestracja: 22 wrz 2010, 21:46
- Lokalizacja: Toruń
Relacje jakby stanęły w miejscu. Młody bryka i denerwuje Kiciuchę. Kiciucha już zdaje się wyzdrowiała po zapaleniu gardła, ale młody gdzieniegdzie za mocno ją ugryzł i ma np strup na tyłku... Młody miał zapalenie spojówek- od weta dostaliśmy krople Tobrosopt. Wet mówił, że katar może mieć właśnie od spojówek. Ale spojówki już ok a on ciągle kicha a ja się martwię- czasem to cała seria kichnięć, bez gęstej wydzieliny tej co była na początku jak miał chore oczka, teraz nos jest czysty albo wydzielina jest lekko wodnista. Martwię się co to. Czy ktoś z Was spotkał się z tym?
Kłopoty z asymilacją kotów
Piszę w imieniu mojej koleżanki, która nota bene, czasem pomagała naszym wolontariuszkom w łapaniu kotów i to ona znalazła ekspresowo domek dla małej kotusi ściąganej z drzewa na ul. Mickiewicza w zeszłym roku.
Koleżanka ma dwie swoje kilkuletnie kotki-samice, które ze sobą żyją dobrze.
Zimą wypatrzyła głodnego kota na Jeżycach, zgarnęła go oczywiście z ulicy, umieściła w zaprzyjaźnionym ciepłym magazynie. Wyleczyła, odkarmiła i jak to bywa, nie miała serca wypuścić, tym bardziej, że kot zdecydowanie proludzki.
Kot okazał się kotką, został niedawno wysterylizowany i wprowadzony do domu. No i tutaj się zaczęło...niestety.
Nowa kotka ma syndrom pustej miski, je swoje porcje i wyjada rezydentkom, a jak nie chcą po dobroci oddać, to są łapoczyny, rzucanie się na "stare" koty.
Rezydentki przebywają głównie na antresoli, nowy kot na dole mieszkania. Jedna z rezydentek chowa się za szafki, właśnie teraz tam siedzi i nie chce wyjść, posiusiała się tam....
Dzisiaj po powrocie do domu, koleżanka zastała na podłodze kłęby futra tej kotki, która siedzi właśnie za szafą...
Na Feliwaya nie reagują, zamówione zostały krople Bacha.
Macie jakieś pomysły na załagodzenie sytuacji?
Koty są razem jakieś chyba 2 tygodnie lub więcej.
Z góry dziękujemy za pomoc.
Koleżanka ma dwie swoje kilkuletnie kotki-samice, które ze sobą żyją dobrze.
Zimą wypatrzyła głodnego kota na Jeżycach, zgarnęła go oczywiście z ulicy, umieściła w zaprzyjaźnionym ciepłym magazynie. Wyleczyła, odkarmiła i jak to bywa, nie miała serca wypuścić, tym bardziej, że kot zdecydowanie proludzki.
Kot okazał się kotką, został niedawno wysterylizowany i wprowadzony do domu. No i tutaj się zaczęło...niestety.
Nowa kotka ma syndrom pustej miski, je swoje porcje i wyjada rezydentkom, a jak nie chcą po dobroci oddać, to są łapoczyny, rzucanie się na "stare" koty.
Rezydentki przebywają głównie na antresoli, nowy kot na dole mieszkania. Jedna z rezydentek chowa się za szafki, właśnie teraz tam siedzi i nie chce wyjść, posiusiała się tam....
Dzisiaj po powrocie do domu, koleżanka zastała na podłodze kłęby futra tej kotki, która siedzi właśnie za szafą...
Na Feliwaya nie reagują, zamówione zostały krople Bacha.
Macie jakieś pomysły na załagodzenie sytuacji?
Koty są razem jakieś chyba 2 tygodnie lub więcej.
Z góry dziękujemy za pomoc.
Żaneta kiedyś wspominała o nacieraniu kotów kocimiętką lub walerianą żeby tak samo pachniały.
Jak długo one już są razem?
gdzieś był podawany link do behawiorystki - może warto by się odezwać
Jak długo one już są razem?
gdzieś był podawany link do behawiorystki - może warto by się odezwać
"Pies: karmią mnie, kochają, troszczą się o mnie - są bogami!
Kot: karmią mnie, kochają, troszczą się o mnie - jestem bogiem!"
Kot: karmią mnie, kochają, troszczą się o mnie - jestem bogiem!"
Podstawowa zasada: im większy dostęp do dóbr, tym mniejsze ryzyko wystąpienia agresji - niech rozstawi więcej misek z jedzeniem i piciem. Niech koniecznie sprawdza czy nowy zadzior nie kontroluje dostępu do kuwety(może stąd siusianie za szafkami), najlepiej jeśli jeszcze jedną dostawi. Dobrze by było zorganizować więcej miejsc odosobnienia, bezpiecznych kryjówek.
No i trzeba dać im czas a jeśli się nie poukładają, to należy znaleźć nowy dom terrorystce.
Mogą jeszcze kompresy familiaryzacyjne robić.
No i trzeba dać im czas a jeśli się nie poukładają, to należy znaleźć nowy dom terrorystce.
Mogą jeszcze kompresy familiaryzacyjne robić.

Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą,
a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą.
Robert A. Heinlein
http://www.ezopoznan.pl/
I niech się bawi ze wszystkimi. Niech "stare" koty nie czuja się zaniedbane.
Kiedy koty na siebie warczą, to ich nie głaskać dla uspokojenia, bo to wzmacnia zachowanie. Przestać głaskać, przestać się interesować zwierzem.
Jak się tłuką to interwencja w postaci np. rzucenia poduchą, niech nie wkłada między nie łap, bo może zdrowo oberwać. Niby oczywiste ale w emocjach może chcieć wkraczać między kocury.
Kiedy koty na siebie warczą, to ich nie głaskać dla uspokojenia, bo to wzmacnia zachowanie. Przestać głaskać, przestać się interesować zwierzem.
Jak się tłuką to interwencja w postaci np. rzucenia poduchą, niech nie wkłada między nie łap, bo może zdrowo oberwać. Niby oczywiste ale w emocjach może chcieć wkraczać między kocury.

Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą,
a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą.
Robert A. Heinlein
http://www.ezopoznan.pl/
Dzięki za pomysły.
Kocimiętka i waleriana nie działa.
Behawiorystka znaleziona na Miau, przesłała krople Bacha.
Koty są razem od 3 tygodni.
Michy z jedzeniem rozstawione są: dla rezydentek, które "dziubią" jedzenie na antresoli, nowy kot ma na dole. Miski zostaną dodane. Kuwety są w takim samym rozmieszczeniu.
Z głaskanie w czasie warczenia, wiedzą, nie głaszczą, czekają, aż sie kłet uspokoi.
Nowy kot nie jest zasadniczo agresywny.
Właściwie wcale nie jest, tylko wyjada z misek rezydentek jak sie dostanie na górę.
Sytuacja wygląda następująco.
Nowy kot wchodzi na antresolę, rezydentki warczą, rzucają kocim mięsem i zaczynają uciekać. Nowy kot goni uciekające, tamte się boją, zwiewają dalej, nowy jak widzi, że coś ucieka, to goni....i tak dalej. Aczkolwiek naocznie stwierdzono, że ten co goni, nie ma agresji w oczach, raczej chce się bawić.
Dzisiaj w nocy poszedł był sobie na antresolę i rano nie tylko nie było żadnych kocich zwłok, zalegającego oderwanego futra, ale też żadnych odgłosów paszczowych
Krople mają dotrzeć dzisiaj.
Rezydentki to Ruskie niebieskie...może charakterna rasa?
Trzymcie kciuki i jak ktoś ma jeszcze jakieś pomysły, to poprosimy.
Za dotychczasowe uwagi i chęć pomocy bardzo dziękujemy!
Kocimiętka i waleriana nie działa.
Behawiorystka znaleziona na Miau, przesłała krople Bacha.
Koty są razem od 3 tygodni.
Michy z jedzeniem rozstawione są: dla rezydentek, które "dziubią" jedzenie na antresoli, nowy kot ma na dole. Miski zostaną dodane. Kuwety są w takim samym rozmieszczeniu.
Z głaskanie w czasie warczenia, wiedzą, nie głaszczą, czekają, aż sie kłet uspokoi.
Nowy kot nie jest zasadniczo agresywny.
Właściwie wcale nie jest, tylko wyjada z misek rezydentek jak sie dostanie na górę.
Sytuacja wygląda następująco.
Nowy kot wchodzi na antresolę, rezydentki warczą, rzucają kocim mięsem i zaczynają uciekać. Nowy kot goni uciekające, tamte się boją, zwiewają dalej, nowy jak widzi, że coś ucieka, to goni....i tak dalej. Aczkolwiek naocznie stwierdzono, że ten co goni, nie ma agresji w oczach, raczej chce się bawić.
Dzisiaj w nocy poszedł był sobie na antresolę i rano nie tylko nie było żadnych kocich zwłok, zalegającego oderwanego futra, ale też żadnych odgłosów paszczowych

Krople mają dotrzeć dzisiaj.
Rezydentki to Ruskie niebieskie...może charakterna rasa?
Trzymcie kciuki i jak ktoś ma jeszcze jakieś pomysły, to poprosimy.
Za dotychczasowe uwagi i chęć pomocy bardzo dziękujemy!

A te incydenty tylko na antresoli?
Ja bym nie karmiła "do woli", tylko restrykcyjnie i chowała żarcie po posiłku. Lepiej nie trzymać na wierzchu punktu zapalnego. Karmienie w miejscach oddalonych,czyli np. abisyny na antresoli a nowa, gdzieś na dole.
A poza tym z tego co teraz piszesz, to wydaje mi się, że to abisyny mają kłopot a nie nowa.
Jak wyglądają ich stosunki poza karmieniem?
Przebywają w jednym pomieszczeniu? Są okresy obojętności, czy co się widza, to włączają agresję?
Ja bym im zrobiła wieczorek zapoznawczy, wsadziłabym nową do transportera żeby bojączki mogły sobie ją z zewnątrz obwąchać + jednak kompresy familiaryzacyjne.
A nowa jest młoda, to bawić się chce, to zaczepia. Muszą jej zorganizować atrakcyjne środowisko - nowe zabawki.
A dla kogo tego Bacha i z jakim wskazaniem zamówili?
Ja bym nie karmiła "do woli", tylko restrykcyjnie i chowała żarcie po posiłku. Lepiej nie trzymać na wierzchu punktu zapalnego. Karmienie w miejscach oddalonych,czyli np. abisyny na antresoli a nowa, gdzieś na dole.
A poza tym z tego co teraz piszesz, to wydaje mi się, że to abisyny mają kłopot a nie nowa.
Jak wyglądają ich stosunki poza karmieniem?
Przebywają w jednym pomieszczeniu? Są okresy obojętności, czy co się widza, to włączają agresję?
Ja bym im zrobiła wieczorek zapoznawczy, wsadziłabym nową do transportera żeby bojączki mogły sobie ją z zewnątrz obwąchać + jednak kompresy familiaryzacyjne.
A nowa jest młoda, to bawić się chce, to zaczepia. Muszą jej zorganizować atrakcyjne środowisko - nowe zabawki.
A dla kogo tego Bacha i z jakim wskazaniem zamówili?

Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą,
a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą.
Robert A. Heinlein
http://www.ezopoznan.pl/
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 30 sty 2013, 12:29
- Lokalizacja: Poznań
dokocenie płochliwej kotki - prośba o opinię
Witam serdecznie, bardzo proszę o radę
Prawdopodobnie trafię do działu pytaczy nierozgarniętych, i to być może za podstawową niewiedzę... ale kogo pytać, jak nie osób, które przecież mają tak ogromne doświadczenie w obserwowaniu relacji nowych podopiecznych.
Mam 6-cio letnią kotkę, Liskę, sterylizowaną. Niestety, i ku mej radości, niezwykły charakter . A chciałabym dokocić... no i waham się. Chciałabym dobrze i dla nowego/nowej kici, i dla rezydentki.
Na poprzedniego towarzysza zareagowała przy poznawaniu buczeniem, lamentem, chowaniem się, strachem..musiały etapowo, osobno siedzieć, i przemiły, kochający Miciu, najpierw w łazience kilka dni, potem pokoje jako osobne terytoria... pokochała go, ale po kilku miesiącach, a my w tym okresie nie raz "odczepialiśmy diabełka"- Miciu szedł ją przytulić, albo troszeczkę podgryzać, tak miłośnie, a Liska, jak to ona, nie zawsze chciała, i darła z niego kłaki.
Baliśmy się o Micia, aż okazało się, że.. dobrze się bawi i potarmoszony wręcz leci za nią. posiedzieć, obok nastroszonego Lisiego wypłosza.
Miciu odszedł nagle, na wstrząs po lekach, 3 mies temu. Liska chodzi po domu, czasem woła..
Co robić? Wprowadzić nowego, licząc, że lubi ...początkowe interakcje?
Czy dać spokój, i wierzyć, że Lisce będzie dobrze?
Obchodzi mnie wyłącznie dobro podopiecznych - moje zdanie jest takie, że nie wolno zostawiać kota samego, ale normalnie rozum tracę, żeby nie zbłądzić ..
Proszę, pewne tyle razy już to widziałyście, doradźcie coś

Prawdopodobnie trafię do działu pytaczy nierozgarniętych, i to być może za podstawową niewiedzę... ale kogo pytać, jak nie osób, które przecież mają tak ogromne doświadczenie w obserwowaniu relacji nowych podopiecznych.
Mam 6-cio letnią kotkę, Liskę, sterylizowaną. Niestety, i ku mej radości, niezwykły charakter . A chciałabym dokocić... no i waham się. Chciałabym dobrze i dla nowego/nowej kici, i dla rezydentki.
Na poprzedniego towarzysza zareagowała przy poznawaniu buczeniem, lamentem, chowaniem się, strachem..musiały etapowo, osobno siedzieć, i przemiły, kochający Miciu, najpierw w łazience kilka dni, potem pokoje jako osobne terytoria... pokochała go, ale po kilku miesiącach, a my w tym okresie nie raz "odczepialiśmy diabełka"- Miciu szedł ją przytulić, albo troszeczkę podgryzać, tak miłośnie, a Liska, jak to ona, nie zawsze chciała, i darła z niego kłaki.
Baliśmy się o Micia, aż okazało się, że.. dobrze się bawi i potarmoszony wręcz leci za nią. posiedzieć, obok nastroszonego Lisiego wypłosza.
Miciu odszedł nagle, na wstrząs po lekach, 3 mies temu. Liska chodzi po domu, czasem woła..
Co robić? Wprowadzić nowego, licząc, że lubi ...początkowe interakcje?
Czy dać spokój, i wierzyć, że Lisce będzie dobrze?
Obchodzi mnie wyłącznie dobro podopiecznych - moje zdanie jest takie, że nie wolno zostawiać kota samego, ale normalnie rozum tracę, żeby nie zbłądzić ..
Proszę, pewne tyle razy już to widziałyście, doradźcie coś

Dokocić, dokocić. Zawsze dwa lepsze niż jeden! Poza tym piszesz, że jednego kota już zaakceptowała więc tym bardziej powinno być ok. Proponowałabym kociaka albo młodziaka, żeby się na spokojnie ustawiły
wycia i syczenia nie unikniesz, moja kotka do teraz wyje na tymczasy jak na początku podchodzą za blisko ale potem już jest ok. I tak jak piszesz na początek powoli, osobno żeby kotki nie stresować. Dopóki się krew nie leje to nawet jak sobie napacynkują po mordach co nieco to będzie dobrze 


"Teraz prędko, zanim do nas dotrze, że to bez sensu" Król Julian 
