Bezczelnie zapytam, czy zostało to gdzieś uwiecznione na zdjęciu? XDmarcotta pisze:(...) nosił na szyi obciachową różową skarpetę (...)
Lolek
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Obiecane zdjęcia Lolka 





Byliśmy dziś u weterynarza, Lolek cierpi na przewlekłe zapalenie krtani, stąd ten kaszel. Zakaszlał kilkakrotnie przy lekarzu, więc została wykluczona astma (kaszel jest mokry), na szczęście również osłuchowo płuca w porządku. Dostał zastrzyk z nowym antybiotykiem, na wzmocnienie odporności mam podawać "ludzką" Rutinaceę Junior, 2 x dziennie po pół łyżeczki. W czwartek i sobotę kolejne wizyty. Biedak strasznie płakał całą drogę, ale u weta był o dziwo grzeczny (a znają już go tam z tej gorszej strony), tylko mruknął podczas podawania zastrzyku.
Łysy placek na karku okazał się być miejscem, gdzie Lolek miał podawane zastrzyki w grudniu. Musiało go drażnić, więc wydrapał, ale w tej chwili jest już tam krótka sierść i od wczoraj nie zakładam mu skarpety. A wcześniej wyglądało strasznie, rozkrwawiona rana, krew z kawałkami strupów i włosów na ścianie - od intensywnego drapania. Udało się wyleczyć mu tę ranę, zanim zobaczył ją wet, solcoseryl działa bezbłędnie, nieraz testowałam na sobie.
Z nowościami zdrowotnymi wrócimy za jakiś czas, a teraz pozdrawiamy!

Byliśmy dziś u weterynarza, Lolek cierpi na przewlekłe zapalenie krtani, stąd ten kaszel. Zakaszlał kilkakrotnie przy lekarzu, więc została wykluczona astma (kaszel jest mokry), na szczęście również osłuchowo płuca w porządku. Dostał zastrzyk z nowym antybiotykiem, na wzmocnienie odporności mam podawać "ludzką" Rutinaceę Junior, 2 x dziennie po pół łyżeczki. W czwartek i sobotę kolejne wizyty. Biedak strasznie płakał całą drogę, ale u weta był o dziwo grzeczny (a znają już go tam z tej gorszej strony), tylko mruknął podczas podawania zastrzyku.
Łysy placek na karku okazał się być miejscem, gdzie Lolek miał podawane zastrzyki w grudniu. Musiało go drażnić, więc wydrapał, ale w tej chwili jest już tam krótka sierść i od wczoraj nie zakładam mu skarpety. A wcześniej wyglądało strasznie, rozkrwawiona rana, krew z kawałkami strupów i włosów na ścianie - od intensywnego drapania. Udało się wyleczyć mu tę ranę, zanim zobaczył ją wet, solcoseryl działa bezbłędnie, nieraz testowałam na sobie.
Z nowościami zdrowotnymi wrócimy za jakiś czas, a teraz pozdrawiamy!
Przybyłem, zamruczałem, zdobyłem.
- kotekmamrotek
- Posty: 13578
- Rejestracja: 08 cze 2014, 15:04
- Lokalizacja: Luboń
Pewnie tak, dlatego mam opory przed wychodzeniem z nim na dwór, na spacer pójdziemy dopiero wiosną.Morri pisze:
Pewnie go to siedzenie pod blokiem tak załatwiło
Na zastrzyku byliśmy pięć razy, raz na 2 dni. Lolek nie kaszle

Nie wiem, czy to przez antybiotyk, czy wciągnął coś niezdrowego, ale wczoraj mieliśmy mały armageddon - rzadka kupa walnięta prosto na pościel córki i elegancko zakopana. Kołdra w jednorożce. Druga porcja równie aromatycznego kupska na świeżo wypranych ubraniach, położonych na kanapie - też zakopana. Umoczyłam w tym rękę zbierając zabrudzone ciuchy do ponownego prania

Prałam i prałam. Biedaka bolał brzuch, a że kuweta nie sprzątnięta na czas... Zabrakło mi żwirku i czekałam na dostawę, więc Lolek znalazł lepsze miejsce na kupsko. Strasznie mi go było żal, bo kiedy odkryłam pierwszą porcję w pościeli, postanowiłam uprzątnąć mu kuwetę zostawiając choćby odrobinę żwirku na dnie. Podczas sprzątania towarzyszył mi i czekał, pewnie ściskał pupsko jak mógł, bo kiedy skończyłam od razu przy mnie skorzystał z ulgą.
Lolas ma dwie kuwety, jedna była do użytku, ale na dole domu, a on pewnie nie był w stanie zdążyć, tak mu jeździło w jelitach.
Dziś już ok, ładnie je, nic mu nie bulgocze. Chodzi tylko za mną z przepraszającą miną, naprawdę. Robi takie oczy jak kot ze Shreka. Ciekawe, ponieważ nawet słowem, tonem nie dałam mu odczuć że mam jakieś pretensje o ten sajgon. Teraz leży na biurku koło laptopa, mój biedak.
Wogóle jest przekochany, coraz bardziej towarzyski.
Przybyłem, zamruczałem, zdobyłem.
marcotta pisze:Pewnie tak, dlatego mam opory przed wychodzeniem z nim na dwór, na spacer pójdziemy dopiero wiosną.Morri pisze:
Pewnie go to siedzenie pod blokiem tak załatwiło
Na zastrzyku byliśmy pięć razy, raz na 2 dni. Lolek nie kaszle
Nie wiem, czy to przez antybiotyk, czy wciągnął coś niezdrowego, ale wczoraj mieliśmy mały armageddon - rzadka kupa walnięta prosto na pościel córki i elegancko zakopana. Kołdra w jednorożce. Druga porcja równie aromatycznego kupska na świeżo wypranych ubraniach, położonych na kanapie - też zakopana. Umoczyłam w tym rękę zbierając zabrudzone ciuchy do ponownego prania.
Prałam i prałam. Biedaka bolał brzuch, a że kuweta nie sprzątnięta na czas... Zabrakło mi żwirku i czekałam na dostawę, więc Lolek znalazł lepsze miejsce na kupsko. Strasznie mi go było żal, bo kiedy odkryłam pierwszą porcję w pościeli, postanowiłam uprzątnąć mu kuwetę zostawiając choćby odrobinę żwirku na dnie. Podczas sprzątania towarzyszył mi i czekał, pewnie ściskał pupsko jak mógł, bo kiedy skończyłam od razu przy mnie skorzystał z ulgą.
Lolas ma dwie kuwety, jedna była do użytku, ale na dole domu, a on pewnie nie był w stanie zdążyć, tak mu jeździło w jelitach.
Dziś już ok, ładnie je, nic mu nie bulgocze. Chodzi tylko za mną z przepraszającą miną, naprawdę. Robi takie oczy jak kot ze Shreka. Ciekawe, ponieważ nawet słowem, tonem nie dałam mu odczuć że mam jakieś pretensje o ten sajgon. Teraz leży na biurku koło laptopa, mój biedak.
Wogóle jest przekochany, coraz bardziej towarzyski.

marcotta pisze: Strasznie mi go było żal, bo kiedy odkryłam pierwszą porcję w pościeli, postanowiłam uprzątnąć mu kuwetę zostawiając choćby odrobinę żwirku na dnie. Podczas sprzątania towarzyszył mi i czekał, pewnie ściskał pupsko jak mógł, bo kiedy skończyłam od razu przy mnie skorzystał z ulgą.
Lolas ma dwie kuwety, jedna była do użytku, ale na dole domu, a on pewnie nie był w stanie zdążyć, tak mu jeździło w jelitach.
Dziś już ok, ładnie je, nic mu nie bulgocze. Chodzi tylko za mną z przepraszającą miną, naprawdę. Robi takie oczy jak kot ze Shreka. Ciekawe, ponieważ nawet słowem, tonem nie dałam mu odczuć że mam jakieś pretensje o ten sajgon.



nie mogę, Kot na mnie leży.
Witamy się z Lolkiem po krótkiej przerwie
Nowa porcja zdjęć, z wczoraj i z dziś:
Tu w nowo objętym w posiadanie kartonie, oczywiście w biurze. Spędza tu z nami pół dnia:

Tu też w biurze, akurat zauważył psa na podjeździe (psa sąsiadów, który regularnie podkrada jedzenie bezdomniakom):

I tu - nie mogę się nachwalić jego futra, niesamowicie jedwabiste, sama przyjemność z głaskania:

Dobranoc


Tu w nowo objętym w posiadanie kartonie, oczywiście w biurze. Spędza tu z nami pół dnia:
Tu też w biurze, akurat zauważył psa na podjeździe (psa sąsiadów, który regularnie podkrada jedzenie bezdomniakom):
I tu - nie mogę się nachwalić jego futra, niesamowicie jedwabiste, sama przyjemność z głaskania:
Dobranoc

Przybyłem, zamruczałem, zdobyłem.
Myślę, że mu dobrze... Jest u nas od 13 października ub. roku, czyli prawie 4 miesiące, przez cały czas w centrum uwagi i mogę stwierdzić, że widzę zmiany w jego zachowaniu. Wcześniej, tj. tydzień, dwa, trzy, a nawet 2 miesiące po adopcji wydawało mi się, że się przełamuje, że już się oswoił z otoczeniem, ale to były pozory. Dopiero teraz z perspektywy tych kilku miesięcy widzę, że nas w pełni zaakceptował jako swoją rodzinę. To widać, bo np. jest super cierpliwy, cały czas mi towarzyszy, więcej rozmawia, stale mruga i czaruje tymi pięknymi oczami, SAM przychodzi do łóżka, śpi z nami w nogach, kładzie się na kolanach i mruczy. Może to dziwne, ale na początku mogłam go głaskać i pieścić, a on mruczał bardzo rzadko i cicho, a teraz rozmruczał się na całego. Wystarczy głasknąć, nie mówiąc po pokazaniu jedzenia
Tuli głowę do ręki, barankuje naprawdę mocno i intensywnie - a jeszcze przed miesiącem tego nie robił. Czyli po prostu potrzebował sporo czasu.
Ostatnio przyszedł do mnie do łóżka, położył się między nogami wzdłuż uda, objął moją nogę łapkami i zasnął. No chyba nie muszę mówić, że ani drgnęłam przez ok. godzinę
noga ścierpnięta, ale szczęście pełne 
Wszyscy go kochamy, z dziećmi się ładnie bawi sznurkami, tasiemkami, trochę laserem, jest łagodny i oprócz kilku drapnięć w nieuważnej zabawie, nic się nie zdarzyło między nimi.
Nawet mój mąż czasem dzieli się z Lolkiem kanapką.
Cieszę się, że do nas trafił.

Ostatnio przyszedł do mnie do łóżka, położył się między nogami wzdłuż uda, objął moją nogę łapkami i zasnął. No chyba nie muszę mówić, że ani drgnęłam przez ok. godzinę


Wszyscy go kochamy, z dziećmi się ładnie bawi sznurkami, tasiemkami, trochę laserem, jest łagodny i oprócz kilku drapnięć w nieuważnej zabawie, nic się nie zdarzyło między nimi.
Nawet mój mąż czasem dzieli się z Lolkiem kanapką.
Cieszę się, że do nas trafił.
Przybyłem, zamruczałem, zdobyłem.
marcotta, to co piszesz jest niczym mód na wszelkie wątpliwości wolontariuszy takich jak ja
Dla mnie nie ma nic lepszego jak szczęśliwy kot i jego nowa rodzina
I choć czasami każdemu z nas jest ciężko, to takie wiadomości wynagradzają wszystko!
Proszę wygłaskać go ode mnie
Ach i te jego cudowne białe paszki 

Dla mnie nie ma nic lepszego jak szczęśliwy kot i jego nowa rodzina

I choć czasami każdemu z nas jest ciężko, to takie wiadomości wynagradzają wszystko!
Proszę wygłaskać go ode mnie

