Farinelli

Nasi podopieczni, którzy odeszli...

Moderatorzy: crestwood, Migotka

ODPOWIEDZ
Chitos
Posty: 3127
Rejestracja: 05 cze 2015, 20:52
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Chitos »

Jak pięknie :aniolek: :aniolek:
Gratulacje :)
a.gatta
Posty: 95
Rejestracja: 02 gru 2020, 19:25
Lokalizacja: Poznań

Post autor: a.gatta »

Dziękujemy :)
a.gatta
Posty: 95
Rejestracja: 02 gru 2020, 19:25
Lokalizacja: Poznań

Post autor: a.gatta »

Walentynkowa lekcja kociej miłości by Farin :kiss:

Obrazek

Obrazek
Megi
Posty: 156
Rejestracja: 19 paź 2020, 18:54
Lokalizacja: Tychy, Poznań

Post autor: Megi »

💚💚💚💚💚
Megi
a.gatta
Posty: 95
Rejestracja: 02 gru 2020, 19:25
Lokalizacja: Poznań

Post autor: a.gatta »

Dziś mijają dokładnie 2 lata od dnia kiedy Farinelli pojawił się w fundacji. Trudno chyba o lepszy moment na zrobienie podsumowania. A podsumować jest co! Jak zawsze są rzeczy, z których jesteśmy bardzo dumni oraz takie, nad którymi musimy wciąż pracować. Przede wszystkim Farin przeszedł niesamowitą metamorfozę. Czy pamiętacie, że na przyjęciu ważył zaledwie 3,3kg, a jego futerko było porudziałe i pełne wszy i wszołów! Ble! Na szczęście po tym chuderlak u nie ma już śladu. Kolejnym elementem tej przemiany jest jego stosunek do ludzi. Znam się z nim już półtora roku. W moich oczach zawsze był beztroski, ciekawski oraz skory do wygłupów praktycznie w każdym momencie. Zresztą każdy kto miał okazję poznać go w szpitaliku pamięta jak zaczepiał wolontariuszy wystawiając łapki, aby się z nim pobawili. Jednak zabawa to jedno, a uczucia drugie. Niemniej ostatnie kilka miesięcy to dosłownie eksplozja miłości do człowieka. Totalnie przepadł jeśli chodzi o mizianki i przytulaski :) a trzymanie na rękach - niegdyś tolerowane zaledwie przez moment - to podstawa naszej codziennej rutyny. Dodatkowo obowiązkowo pocieranie bródką o bródkę, najlepiej z posiadaczem zarostu ;)
Niestety jak sami wiecie jest też łyżka dziegciu w tej historii, a chodzi oczywiście o jego zdrowie. Dwoimy się i troimy w walce o jego swobodny oddech, ale wstrętny gronkowiec wciąż spędza nam sen z powiek. Nie ma kotów gorszych i lepszych bo każdy zasługuje na zdrowie i kochający dom, ale jeśli są tak żywiołowe i oddane opiekunowi jak on, to takie przeciwności losu szczególnie rozdzierają serce.
Wiele razy kręciliśmy się z tym tematem w kółko. Przełomem wydawała się być autoszczepionka przygotowana na bazie pobranych wcześniej w wymazie bakterii. Jej efekty utrzymały się przez kilka miesięcy; niestety wraz z końcem zimy objawy powróciły. Codziennie lub co drugi dzień spływająca z zatok (?) wydzielina zatyka Farinkowi nos, co po prostu słuchać bo zaczyna charczeć i wyraźnie trudniej mu się oddycha. Problem ma szczególnie w nocy i czasem trzeba wstawać, żeby pomóc mu się wysmarkać. Metodą prób i błędów doszliśmy do tego, że najlepiej pogilgać go kawałkiem chusteczki w środku nosa i od razu zbiera mu się na kichanie. Niestety czasem trzeba wielu takich prób aby czop smarków wyszedł i odblokował możliwość swobodnego oddychania. A te gluty potrafią być na prawdę dużych rozmiarów i często zastanawiam się gdzie to się tam w ogóle mieściło. Farinelli, choć przynosi mu to nieopisaną ulgę, też na już dość tych zabiegów i ucieka na sam widok papierowego ręcznika. Trudną sytuację dodatkowo podkręca fakt, że nasz podopieczny jest FIV+, a więc zmaga się z kocią odmianą wirusa nabytego niedoboru odporności. Chwilami bardzo nas ta niemoc przygnębia, ale przecież nie możemy się podać :cisza:


2020:
Obrazek

Obrazek


2022:
Obrazek
a.gatta
Posty: 95
Rejestracja: 02 gru 2020, 19:25
Lokalizacja: Poznań

Post autor: a.gatta »

Załączam jeszcze materiał dowodowy do punktu trzeciego..

Obrazek




Obrazek
Awatar użytkownika
Niebieska
Posty: 7482
Rejestracja: 13 paź 2017, 17:44
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Niebieska »

Obleszka :shock:
A próbowaliście odciągać tym takim czymś dla dzieci? Co się podłącza pod odkurzacz? „Katarek”. Kiedyś dostałam taką Polecajke przy Rudziku i sprawdza mi się to do dziś przy innych zakatarzonych kotach.
a.gatta
Posty: 95
Rejestracja: 02 gru 2020, 19:25
Lokalizacja: Poznań

Post autor: a.gatta »

"Katarka" mam dla swojego Bobasa i uważam, że jest świetny, ale:
- są głosy, że zbyt częste używanie może prowadzić do uszkodzeń błony śluzowej, a że Farin ma nos zatkany permanentnie to bym się bała, że coś mu się stanie
- te gile na foto.. to jeszcze nic! Normalnie są 4 razy takie i takie zbite i chyba nawet "Katarek" by tego nie uciągnął.. :?
Awatar użytkownika
Niebieska
Posty: 7482
Rejestracja: 13 paź 2017, 17:44
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Niebieska »

Myśle, że warto zapytać weta ;) Czy takie powolne „wyssanie” może być szkodliwszym czynem od wywołania kichnięcia. Nie wiem czy ktoś badał z jaką prędkością kicha kot, ale u człowieka to jakieś 160km/h - przy zatkanym nosie także można się uszkodzić.
Jeśli on wykichuje gluty cztery razy większe to masakra. Miał już płukanie zatok?
a.gatta
Posty: 95
Rejestracja: 02 gru 2020, 19:25
Lokalizacja: Poznań

Post autor: a.gatta »

Nawet nie wiedziałam, że takie coś się wykonuje. Będę pytać. O obie rzeczy :)
a.gatta
Posty: 95
Rejestracja: 02 gru 2020, 19:25
Lokalizacja: Poznań

Post autor: a.gatta »

Na pewno jesteście mocno stęsknieni za info na temat tego co aktualnie u kota słychać. Otóż co ostatnio nastąpiło:
Dumano i kalkulowano i ostatecznie padła decyzja o ponownym wysłaniu Farinellego do Wrocławia, do specjalisty od kocich nosków ❤️
Tym razem miało to być równoczesne przeprowadzenie rynoskopii oraz badania tomografem komputerowym, których połączone wyniki dałyby nam możliwie najszerszy obraz sytuacji.

Z uwagi na fakt znacznego kosztu takiej wizyty uruchomiono zbiórkę. Jeśli śledzącym profil FKP umknął ten fakt to poniżej podsyłam linka ❤️

Choć środki na leczenie zbieramy w dalszym ciągu, pierwszy etap tj. wposmniana wizyta jest już za nami. Długa to była droga i kotu strasznie się przykrzyła toteż postanowił umilić sobie i nam czas kocimi szantami.. ale w gabinecie był już cichutki i grzeczniutki :)

A jeśli chodzi o samą wizytę to była bardzo owocna. Badania ujawniły, że poza jamą nosa zajęta jest również prawa zatoka, która stanowi rezerwuar zarazków i w ten sposób skutecznie przeczekuje wszelkie próby eliminacji. Co dziwne wyniki posiewu wskazują, iż aktualnym rezydentem jest nie gronkowiec a bakteria E.coli. Co teraz z tym fantem? Nad tym zastanawiają się aktualnie tęgie weterynaryjne głowy. Dodatkowo okazało się, że Farinellemu w uszach, w okolicy bębenkowej zbiera się z niewiadomych przyczyn płyn! Choć nie daje to objawów możliwych do wyłapania przez nas "okiem" to zdecydowanie musi powodować dyskomfort u kota. A to oznacza, że nasz Bidulek na się jeszcze gorzej niż myśleliśmy :(




Obrazek


Obrazek
a.gatta
Posty: 95
Rejestracja: 02 gru 2020, 19:25
Lokalizacja: Poznań

Post autor: a.gatta »

Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 1:00 przez a.gatta, łącznie zmieniany 1 raz.
a.gatta
Posty: 95
Rejestracja: 02 gru 2020, 19:25
Lokalizacja: Poznań

Post autor: a.gatta »

Niewątpliwą zaletą korzystania z usług weterynarza związanego ze środowiskiem uniwersyteckim, jest możliwość konsultowania przez niego przypadków w szerokim gronie specjalistów. I tak oto Farin i jego nos trafili na biurko mikrobiologów 🙂 panowie uradzili, że odpowiedni tutaj będzie pojedyńczy zastrzyk i maść. Także będziemy kłuć, smarować i obserwować. Brzmi bardzo prosto i mam nadzieję, że ostateczne rozwiązanie problemu też takie będzie :tup:
a.gatta
Posty: 95
Rejestracja: 02 gru 2020, 19:25
Lokalizacja: Poznań

Post autor: a.gatta »

Kłujemy i smarujemy, ale efekty póki co marne. Do wczoraj wydawało mi się, że kot ozdrowiał i nawet debatowaliśmy nad tym czy to aby zasługa antybiotyku czy też wakacyjna remisja, z którą wszak już wcześniej mieliśmy do czynienia. Niestety dziś rano ponownie przyszło mi wycierać mu smary.. :roll:
Nic to. W tym układzie trzeba powtórzyć zastrzyk i czekać co będzie dalej. Farin na szczęście niczego nieświadomy i wszystkie kłopotki ma głęboko "w nosie" :wink:

Obrazek
a.gatta
Posty: 95
Rejestracja: 02 gru 2020, 19:25
Lokalizacja: Poznań

Post autor: a.gatta »

Lato za nami. Niejednokrotnie wspominaliśmy, że w czasie wakacji u Farinellego następuje prawie całkowita remisja objawów, co jest fajne i niefajne zarazem bo: niby super, że kot przez kilka tygodni ma prawie normalne życie, z drugiej strony natomiast nie da sie zaprzeczyć, że zupełnie rozwala nam to leczenie, bo uniemożliwia diagnostykę - nigdy nie wiemy czy zatrzymanie objawów to efekt pogody czy wdrożenia skutecznego leczenia.
A że w tym roku w tych najcieplejszych miesiącach było sucho jak pieprz to i w Farinkowym nosie pustynia. Niesety mimo naszych cichych życzeń i wcześniejszych wysiłków wraz z nadejściem pierwszych jesiennych dni wróciły także smarki. I to chyba nawet ze zdwojoną siłą :( Także tak. Smuteczek...
ODPOWIEDZ