Rodzeństwo z Lecha
Moderatorzy: crestwood, Migotka
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
ZIRA SARI KOVU
Jest noc. Coś mnie obudziło, więc wstaję. Po ciemku tuptam i słyszę gdzieś narastający ni to warkot, ni to pomruk… Jak aborygeńskie didgeridoo. Dźwięk mruczy, drży, drąży i faluje. Przystaję i przysłuchuję się skąd dobiega ten odgłos. To tu w domu… chyba od fotela… Po cichutku podchodzę.. i w niewyraźnej poświacie księżyca widzę. Na fotelu na boku leży Premier/Kovu. A przy jego brzuchu leżą Czarna/Sari oraz Lilka/Zira. Obie wpięte w brata jak w mamę i go ssące, ugniatające łapkami. A ten hipnotyzujący, falujący dźwięk to pomruk szylkretowej Lilki.
Kociakom brak jeszcze chyba mamy… Jak dobrze, że mają jeszcze siebie. I brata, który w tak niecodzienny sposób im zastępuje mamę.
Jest noc. Coś mnie obudziło, więc wstaję. Po ciemku tuptam i słyszę gdzieś narastający ni to warkot, ni to pomruk… Jak aborygeńskie didgeridoo. Dźwięk mruczy, drży, drąży i faluje. Przystaję i przysłuchuję się skąd dobiega ten odgłos. To tu w domu… chyba od fotela… Po cichutku podchodzę.. i w niewyraźnej poświacie księżyca widzę. Na fotelu na boku leży Premier/Kovu. A przy jego brzuchu leżą Czarna/Sari oraz Lilka/Zira. Obie wpięte w brata jak w mamę i go ssące, ugniatające łapkami. A ten hipnotyzujący, falujący dźwięk to pomruk szylkretowej Lilki.
Kociakom brak jeszcze chyba mamy… Jak dobrze, że mają jeszcze siebie. I brata, który w tak niecodzienny sposób im zastępuje mamę.
Ostatnio zmieniony 20 lis 2014, 12:53 przez BEATA olag, łącznie zmieniany 1 raz.
- kotekmamrotek
- Posty: 13578
- Rejestracja: 08 cze 2014, 15:04
- Lokalizacja: Luboń
Moje dziewczyny (Sara, Luna i Tygrys) też tak robiły - mimo, że na pewno nie zostały za wcześnie odłączone od matki. Dość szybko jednak im przeszło, bo udającej matkę, Sarze przestało się to podobaćolag pisze:ZIRA SARI KOVU
Jest noc. Coś mnie obudziło, więc wstaję. Po ciemku tuptam i słyszę gdzieś narastający ni to warkot, ni to pomruk… Jak aborygeńskie didgeridoo. Dźwięk mruczy, drży, drąży i faluje. Przystaję i przysłuchuję się skąd dobiega ten odgłos. To tu w domu… chyba od fotela… Po cichutku podchodzę.. i w niewyraźnej poświacie księżyca widzę. Na fotelu na boku leży Premier/Kovu. A przy jego brzuchu leżą Czarna/Zira oraz Lilka/Sari. Obie wpięte w brata jak w mamę i go ssące, ugniatające łapkami. A ten hipnotyzujący, falujący dźwięk to pomruk szylkretowej Lilki.
Kociakom brak jeszcze chyba mamy… Jak dobrze, że mają jeszcze siebie. I brata, który w tak niecodzienny sposób im zastępuje mamę.

-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
SARI
Krzątam się po domu. Takie tam domowe prace: trochę porządków, trochę zmywania. W tle słyszę baraszkujące kociaki. Tupoty, tętent pędzących bawołów, popiskiwania zagryzanych myszy, rumor padających ciał. Normalne odgłosy grzecznie bawiącego się rodzeństwa. W pewnym momencie słyszę… ciszę. Każdy kto ma małe dziecko wie, że cisza jest oznaką jakichś” kłopotów”. Słowo cisza w tym przypadku nie jest właściwym określeniem. Bo wśród panującej ciszy słychać delikatny szelest… materiału ? Wychylam się z kuchni. Z gromadki przed chwilą szalejących pędraków nie widać nikogo. Żadnego ruchu. Prawie żadnego. No i jak się przypatrzyć, to maluchy też widać â tylko że się nie ruszają to i się nie rzucają w oczy. No i ruch jakiś również jest. To suszarka z praniem się rusza. Tak niemrawo. I to w nią są wpatrzone maluchy. Podchodzę bliżej, patrzę… Obok suszarki stoi koci drapak z półeczką. Stoi jak widać za blisko. Czarna weszła na półeczkę, z półeczki przeskoczyła na suszarkę, a tam… Tam dosychało prześcieradło. Kotek, nawet mały kotek, to nie piórko, nie puszek. Prześcieradło ustąpiło pod ciężarem kotka, zapadło się z kotkiem między raszki, spadek prześcieradła ograniczyły klamerki… i w ten sposób koteczek wpadł w pułapkę. Znalazł się jakby w baaaardzo głębokim hamaku. Gdy podeszłam do suszarki zobaczyłam wpatrzone w siebie zafrasowane ciemne oczęta, wyzierające ze skonfudowanego czarnego pyszczka. To była Czarna Sari. Wisiała kilka centymetrów nad ziemią, w wąskim materiałowym kanale, na tyle głębokim, że nie sięgała na górę suszarki i na tyle śliskim, że każda próba wyjścia kończyła się zjechaniem z powrotem na dół hamaczka.
Taka czarna kuleczka wyjęta z niespodziewanego więzienia, potrafi wyrazić wdzięczność puszystym wtuleniem się. Ale to nie jest wdzięczność na długo. Po minucie brykała już z powrotem po podłodze.
Krzątam się po domu. Takie tam domowe prace: trochę porządków, trochę zmywania. W tle słyszę baraszkujące kociaki. Tupoty, tętent pędzących bawołów, popiskiwania zagryzanych myszy, rumor padających ciał. Normalne odgłosy grzecznie bawiącego się rodzeństwa. W pewnym momencie słyszę… ciszę. Każdy kto ma małe dziecko wie, że cisza jest oznaką jakichś” kłopotów”. Słowo cisza w tym przypadku nie jest właściwym określeniem. Bo wśród panującej ciszy słychać delikatny szelest… materiału ? Wychylam się z kuchni. Z gromadki przed chwilą szalejących pędraków nie widać nikogo. Żadnego ruchu. Prawie żadnego. No i jak się przypatrzyć, to maluchy też widać â tylko że się nie ruszają to i się nie rzucają w oczy. No i ruch jakiś również jest. To suszarka z praniem się rusza. Tak niemrawo. I to w nią są wpatrzone maluchy. Podchodzę bliżej, patrzę… Obok suszarki stoi koci drapak z półeczką. Stoi jak widać za blisko. Czarna weszła na półeczkę, z półeczki przeskoczyła na suszarkę, a tam… Tam dosychało prześcieradło. Kotek, nawet mały kotek, to nie piórko, nie puszek. Prześcieradło ustąpiło pod ciężarem kotka, zapadło się z kotkiem między raszki, spadek prześcieradła ograniczyły klamerki… i w ten sposób koteczek wpadł w pułapkę. Znalazł się jakby w baaaardzo głębokim hamaku. Gdy podeszłam do suszarki zobaczyłam wpatrzone w siebie zafrasowane ciemne oczęta, wyzierające ze skonfudowanego czarnego pyszczka. To była Czarna Sari. Wisiała kilka centymetrów nad ziemią, w wąskim materiałowym kanale, na tyle głębokim, że nie sięgała na górę suszarki i na tyle śliskim, że każda próba wyjścia kończyła się zjechaniem z powrotem na dół hamaczka.
Taka czarna kuleczka wyjęta z niespodziewanego więzienia, potrafi wyrazić wdzięczność puszystym wtuleniem się. Ale to nie jest wdzięczność na długo. Po minucie brykała już z powrotem po podłodze.
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
ZIRA SARI KOVU
Każdy rodzic wie, że małe dziecko sięga po wszystko co znajdzie się w zasięgu jego rączek. A każdy właściciel małych szczeniaczków i kociąt wie, że cokolwiek znajdzie się w zasięgu ich działalności zostanie polizane, pogryzione, wynuplane, porwane…
Siedzę ci ja sobie zadowolona z życia przed telewizorem, rozkoszuję się chwilą czasu wolnego – tym między pracą zawodową, gotowaniem, praniem a sprzątaniem kuwety. Z kuchni dochodzi pobrzękiwanie sztućców. I to jest dziwne, wszak wszyscy domownicy siedzą właśnie obok mnie.
Do tego kątem oka widzę cichy cień przemykający pod ścianą. Acha, tajnos-agentos są w akcji. Podnoszę więc w górę swoje cztery litery.
Obiekt numer jeden namierzony – to Premier Kovu. Pod ścianą przemyka ze swoją najnowszą zdobyczą. Najwidoczniej dokonał abordażu kuchni i teraz umyka z nagrodą – gąbką do zmywania. Wysoka szafka ? Dla rudego-ninja to żadna przeszkoda.
Obiekt numer dwa również namierzony – to szylkretowy likaon Lilka-Zira. Zdobyła szturmem blat kuchenny i teraz kontempluje swoje szczęście wylizując łyżeczkę. Stąd ten szczęk oręża kuchennego.
Pozostaje jeszcze obiekt numer trzy… – namierzony! Kochana… malutka Czarna-Sari oszczędziła kuchnię. Zadowoliła się jedynie zwiedzeniem stołu i zabraniem z niego gumki do włosów. Albowiem nic tak nie dodaje urody dziewczynie jak twarzowa… albo w tym przypadku raczej – mordkowa – fryzura.
Każdy rodzic wie, że małe dziecko sięga po wszystko co znajdzie się w zasięgu jego rączek. A każdy właściciel małych szczeniaczków i kociąt wie, że cokolwiek znajdzie się w zasięgu ich działalności zostanie polizane, pogryzione, wynuplane, porwane…
Siedzę ci ja sobie zadowolona z życia przed telewizorem, rozkoszuję się chwilą czasu wolnego – tym między pracą zawodową, gotowaniem, praniem a sprzątaniem kuwety. Z kuchni dochodzi pobrzękiwanie sztućców. I to jest dziwne, wszak wszyscy domownicy siedzą właśnie obok mnie.
Do tego kątem oka widzę cichy cień przemykający pod ścianą. Acha, tajnos-agentos są w akcji. Podnoszę więc w górę swoje cztery litery.
Obiekt numer jeden namierzony – to Premier Kovu. Pod ścianą przemyka ze swoją najnowszą zdobyczą. Najwidoczniej dokonał abordażu kuchni i teraz umyka z nagrodą – gąbką do zmywania. Wysoka szafka ? Dla rudego-ninja to żadna przeszkoda.
Obiekt numer dwa również namierzony – to szylkretowy likaon Lilka-Zira. Zdobyła szturmem blat kuchenny i teraz kontempluje swoje szczęście wylizując łyżeczkę. Stąd ten szczęk oręża kuchennego.
Pozostaje jeszcze obiekt numer trzy… – namierzony! Kochana… malutka Czarna-Sari oszczędziła kuchnię. Zadowoliła się jedynie zwiedzeniem stołu i zabraniem z niego gumki do włosów. Albowiem nic tak nie dodaje urody dziewczynie jak twarzowa… albo w tym przypadku raczej – mordkowa – fryzura.
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
hamaczek / berecik - teraz jest okupowany przez Rezydentkę, ale Trójca czyha za rogiem oj czyhamisiosoft pisze:zgadzam się!! poprosimy więcej takich opowieściLunix pisze:uśmiałam sięcudownie relacjonujecie ich brykanie , dziewczyny
no i trzeba było jeszcze zdjęcie zrobić w tym hamaczku
Ostatnio zmieniony 20 lis 2014, 20:23 przez BEATA olag, łącznie zmieniany 1 raz.
Motek choć już nie dzieciak to w swoim DS do tej pory wywleka zawartość zlewu: druciak, siko do herbaty w kształcie kulki - w końcu wyglądem to prawie jak zabawka
A Arni w kuchni zdobywa najwyższe półki ( a kociczka ma około 3 lat - ale do stateczności jej daleko
) te pod samym sufitem i uwielbia wylizywać kubki
talerze
No po co nam zmywarka
Ach ta kocia natura

A Arni w kuchni zdobywa najwyższe półki ( a kociczka ma około 3 lat - ale do stateczności jej daleko




Ach ta kocia natura

- kotekmamrotek
- Posty: 13578
- Rejestracja: 08 cze 2014, 15:04
- Lokalizacja: Luboń