
Silana
Moderatorzy: crestwood, Migotka
U Silany wielka zmiana - przyjechał do niej nowy kolega, Zgrywus . Urwisy błyskawicznie przypadły sobie do gustu, potwierdzając moją teorię, że młody kociak nie będzie miał problemów z zaakceptowaniem niepełnosprawności Dziecka i jej obcego sposobu poruszania się (co dla starszych kotów było wyzwaniem). Młodzież śmiga po mieszkaniu jak tajfun, ścigający i ścigany bez przerwy zamieniają się rolami a w ramach przerwy przetaczają się po podłodze w najlepszej wersji kocięcych zapasó, jakby nigdy nic. Mimo braku kontroli nad tylnymi łapkami, Silana w niczym nie ustępuję młodszemu koledze 
Zbóje dwa (tak, Silana sama wlazła na krzesło, żeby młodemu potowarzyszyć!)
"Już ja ci wszystko wytłumaczę, mały."
Silana już taka wyrośnięta, jak na Dziecko :3
Rehabilitacja postępuje powoli - Silanka szybko nudzi się ćwiczeniami, więc robimy je po trochu, małymi porcjami - parę minut jedna łapka, przerwa na godzinkę czy dwie, potem druga łapka, potem jeszcze trochę ćwiczeń z udziałem chropowatej ściany (wreszcie się do czegoś przydaje), potem masaż przed snem... Na razie trudno nam ocenić postępy, ale po nowym roku pojedziemy na kontrolę i zobaczymy
Nie obiecujemy sobie zbyt wiele. Wiemy już, że uszkodzenia w rdzeniu kręgowym są zbyt duże, żeby mała w pełni odzyskała władzę w łapkach, natomiast ciągle mamy nadzieję, że nauczy się chodzić w pełni automatycznie. Silanka nie wie, że ma tylne łapki i ogonek - jesli one się poruszają, to robią to na zasadzie odruchu. Jak odruch kopnięcia, kiedy uderzymy się w kolano - nie ma w tym udziału mózgu, jest to tylko automatyczna reakcja rdzeniowa. Takie chodzenie jest, być może, w zasięgu możliwości Silanki. Nie będziemy się poddawać.
Ostatnio walczymy też z zapaleniem pęcherza - ze względu na "ręczne" wysadzanie, jest to schorzenie, które prawdopodobnie będzie u Dziecka nawracało z różną częstotliwością. Pocieszeniem jest to, że mała ładnie reaguje na leki, które zjada z karmą bez najmniejszych problemów
Na deser - i żeby podkreślić, że jakkolwiek niepełnosprawna, mała nic sobie z tego nie robi - słodkie focie:
W ręcznikach:
Cudne nosisko:
I w ogóle cudna, senna mordka:
Sam cukier, tylko zjeść

Zbóje dwa (tak, Silana sama wlazła na krzesło, żeby młodemu potowarzyszyć!)

"Już ja ci wszystko wytłumaczę, mały."

Silana już taka wyrośnięta, jak na Dziecko :3
Rehabilitacja postępuje powoli - Silanka szybko nudzi się ćwiczeniami, więc robimy je po trochu, małymi porcjami - parę minut jedna łapka, przerwa na godzinkę czy dwie, potem druga łapka, potem jeszcze trochę ćwiczeń z udziałem chropowatej ściany (wreszcie się do czegoś przydaje), potem masaż przed snem... Na razie trudno nam ocenić postępy, ale po nowym roku pojedziemy na kontrolę i zobaczymy

Nie obiecujemy sobie zbyt wiele. Wiemy już, że uszkodzenia w rdzeniu kręgowym są zbyt duże, żeby mała w pełni odzyskała władzę w łapkach, natomiast ciągle mamy nadzieję, że nauczy się chodzić w pełni automatycznie. Silanka nie wie, że ma tylne łapki i ogonek - jesli one się poruszają, to robią to na zasadzie odruchu. Jak odruch kopnięcia, kiedy uderzymy się w kolano - nie ma w tym udziału mózgu, jest to tylko automatyczna reakcja rdzeniowa. Takie chodzenie jest, być może, w zasięgu możliwości Silanki. Nie będziemy się poddawać.
Ostatnio walczymy też z zapaleniem pęcherza - ze względu na "ręczne" wysadzanie, jest to schorzenie, które prawdopodobnie będzie u Dziecka nawracało z różną częstotliwością. Pocieszeniem jest to, że mała ładnie reaguje na leki, które zjada z karmą bez najmniejszych problemów

Na deser - i żeby podkreślić, że jakkolwiek niepełnosprawna, mała nic sobie z tego nie robi - słodkie focie:
W ręcznikach:

Cudne nosisko:

I w ogóle cudna, senna mordka:

Sam cukier, tylko zjeść

Silanka jest cudna <3 Zakochałam się w filmiku, w którym poluje na czerwoną kropkę - jest tak pełna życia i radości mimo niesprawnych łapek! Niestety zdaję sobie sprawę, że z adopcją w tym momencie nie dalibyśmy rady - moje zdrowie za bardzo szwankuje, żebym dała radę z rehabilitacją kotka i musimy skupić się na naszym stadzie. Ale coś mi pika w serduszku, że może jak wyzdrowieję... jak poprawią nam się finanse... Pasowałaby tak bardzo do Cow Cats Commando <3
Kocia mama Jaime'ego, Brienne i Odyna, wirtualna Astor (szczęśliwie wyadoptowanej) i Cody'ego 

Oj, ogromnie! (Jakoś mi się ostatnio pojawiło na fejsikutess pisze:Pasowałaby tak bardzo do Cow Cats Commando <3


Silanka też walczy o zdrówko - po leczeniu pęcherza antybiotykiem i (prawdopodobnie) przez Sylwestrowe stresy, Dziecko zostawia za sobą kałuże zamiast wałeczków... Bardzo ją to konsternuje.
Dzisiaj, za radą weta, kura w zupie z ryżem

Sobie to zupy z kury NIGDY nie gotuję, ale wystarczy hasło "koteczek musi mieć" i zupa w moment gotowa...
Poza tym... Same radości

A! No i wygraliśmy Drzemadło! Pochwalimy się fotą, jak dotrze :3
HURA My też!!!!Nadira pisze: A! No i wygraliśmy Drzemadło! Pochwalimy się fotą, jak dotrze :3
i Ksenia!!!
FKP dało czadu



Moje Tymczaski kochane
Lilianka, Della, Dakota, Alaska, Carlos, Santana, Sherlock, Watson, Koko, Bertil, Penelopa, Ebba, Alabama, Nebraska, Dastan, Tristan, Grafit, Kismet, Buffon, Bonucci, Okaka, Zaza, Tymek, Melisa, Fiesta

Wow, zaszaleliście!
Gratulacje dla wszystkich!
I czekam na fotki 
Za kciuki dziękuję, bardzo się przydadzą, właśnie dziś pełznę do lekarza na ostatnie konsultacje przed operacją, a jak tylko zagoją się szwy, to inny lekarz też chce mnie na oddział... Mam nadzieję, że po takim maratonie w końcu będzie lepiej
Za zdrowienie Dziecka też mocno kciukamy! A czy na kałuże nie pomogłyby pieluszki doraźnie?



Za kciuki dziękuję, bardzo się przydadzą, właśnie dziś pełznę do lekarza na ostatnie konsultacje przed operacją, a jak tylko zagoją się szwy, to inny lekarz też chce mnie na oddział... Mam nadzieję, że po takim maratonie w końcu będzie lepiej

Za zdrowienie Dziecka też mocno kciukamy! A czy na kałuże nie pomogłyby pieluszki doraźnie?
Kocia mama Jaime'ego, Brienne i Odyna, wirtualna Astor (szczęśliwie wyadoptowanej) i Cody'ego 

Niefortunny skrót myślowy - latwoprzyswajalne kawałki obgotowanego kurczaka, do tego łyżka kleistego ryżu, ugotowanego w tej samej wodzie - czyli wychodzi zupa.Morri pisze:Nadira pisze:za radą weta, kura w zupie z ryżem![]()

Z pieluchami jest taki problem, że albo mała z nich "wyjdzie" i gdzieś zostaną w mieszkaniu, albo nie wyjdzie, tylko odparzy sobie pupę (w sytuacji, gdy np. Zostałaby sama w domu, a my bylibyśmy w pracy). Ale sprzątanie nie jest takie złe w mieszkaniu bez dywanów.

W pieluszce faktycznie wygląda uroczotess pisze:Ach. Filmiki nie pokazywały tej wady, a ja jestem wielką fanką filmiku, gdzie mała poluje na czerwoną kropkę, stąd zakodowany widok z pieluszką


Wszystko wskazuje na to, że sytuacja się unormowała - po kilku dniach mięsnej diety wróciliśmy do wałeczków dwa razy dziennie. Nadal obserwujemy, ale powoli wracamy do mokrej i suchej karmy.
Maleństwo - wcale już nie takie małe! - wybaczyło nam tę wszystkie przymusowe kąpiele (mysle, że delikates w postaci kurzego cyca też miał w tym swój udział) i nadal nas kocha na tyle, by wdzięczyć się i pakować w nocy do łóżka. Dzisiaj nawet wturlała mi się pod łokieć, żeby ją przez sen przytulać
Maleństwo - wcale już nie takie małe! - wybaczyło nam tę wszystkie przymusowe kąpiele (mysle, że delikates w postaci kurzego cyca też miał w tym swój udział) i nadal nas kocha na tyle, by wdzięczyć się i pakować w nocy do łóżka. Dzisiaj nawet wturlała mi się pod łokieć, żeby ją przez sen przytulać
