Misiu
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Więc jeśli chodzi o łapkę Misia to tej w tym coś podejrzanego... Misiu męczy ją tylko czekając na jedzenie, trochę, jakby nerwowo..? Jak tylko dostaje jedzenie to zapomina o łapie. Nie boi się jej też użyć by w szale zabawy, złapać Rezydentkę w klincz i turlać się po podłodze. Czasami przy okazji straci kępkę włosów, ale nic sobie z tego nie robi.
Nie było nas tu tak dawno, że aż wstyd. To znaczy tylko mi jest wstyd bo Misiu wstydu nie ma. Nie ma go kiedy przegania Rezydentkę z rodzicielskiego łóżka, kiedy kradnie jej jedzenie z miski, kiedy zajmuje jej nowe pudełko czy kiedy robi nocne włamy do śmietnika...
Genralnie Misiu jest bardzo Green i Eco i nie toleruje marnowania jedzenia, dlatego systematycznie zajmuje się segregacją odpoadów, szczególnie tych spozywczych, objadając co tylko się da... Niestety nie wszystko mu służy i ostatnio więcej się drapie po pyszczku więc odwiedziliśmy wczoraj weta i zrobiliśmy badania. Możliwe, że będzie trzeba wrócić do starej karmy a póki co czekamy na wyniki krwii i pozdrawiamy wirtualną mamę Misia, która niedawno nas odwiedziła
Genralnie Misiu jest bardzo Green i Eco i nie toleruje marnowania jedzenia, dlatego systematycznie zajmuje się segregacją odpoadów, szczególnie tych spozywczych, objadając co tylko się da... Niestety nie wszystko mu służy i ostatnio więcej się drapie po pyszczku więc odwiedziliśmy wczoraj weta i zrobiliśmy badania. Możliwe, że będzie trzeba wrócić do starej karmy a póki co czekamy na wyniki krwii i pozdrawiamy wirtualną mamę Misia, która niedawno nas odwiedziła

Wypadałoby zrobić mały update po tak długiej przerwie. Misiu nie próżnował, już długo wszystko układało się wyśmienicie, nerki stabilne, blokada na śmietniku ograniczyła ekspolarcjekulinarne... jednym słowem nuda.
Cąłe szczęście, w domu jest jednak rezydentka, na której może trenować swoje łowieckie, a właściwie łowieckie instynkty. Ksenia nie wychodzi z tych starć bez szwanku, na plecach znajduje regularnie jakieś krwawe strupy - Misiu potrafi skutecznie obezwładnić ofiarę. Jedno z takich starć musiało mieć miejsce podaczas naszej nieobecności. Jak się dowiedzieliśmy już po fakcie, Misiu pewnego dnia stracił apetyt - w jego przypadku oznaka śmiertelnego zagrożenia. Poza tym, w zachowaniu nic się nie zmieniło. Po jakimś czasie okazało się jednak, ze Misiu miał na brodzie ropiejącą ranę i nie dawał się dotknąć. Wylądował u weta, który odsłonił 2 wampirze ugryzienia.
Jak 2 prawie bezzębne koty wpadają w taki klincz, że jeden drugiemu robi dziury w brodzie?... Nie chcę sobie tego wyobrażac. Na szczęście antybiotykoterapia i terapia kloszowa pomogły oczyścić i zagoić ranę. Potem wrócili Mae i Tate i już wszystko gra.
Misiu będzie na antybiotykach do końca przyszłego tygodnia, bo takie ropnie lubią nawracać. Potem damy mu trochę odsapnąć i wyczyścimy te żółte pozostałości zębów, które ma w paszczy.
Cąłe szczęście, w domu jest jednak rezydentka, na której może trenować swoje łowieckie, a właściwie łowieckie instynkty. Ksenia nie wychodzi z tych starć bez szwanku, na plecach znajduje regularnie jakieś krwawe strupy - Misiu potrafi skutecznie obezwładnić ofiarę. Jedno z takich starć musiało mieć miejsce podaczas naszej nieobecności. Jak się dowiedzieliśmy już po fakcie, Misiu pewnego dnia stracił apetyt - w jego przypadku oznaka śmiertelnego zagrożenia. Poza tym, w zachowaniu nic się nie zmieniło. Po jakimś czasie okazało się jednak, ze Misiu miał na brodzie ropiejącą ranę i nie dawał się dotknąć. Wylądował u weta, który odsłonił 2 wampirze ugryzienia.
Jak 2 prawie bezzębne koty wpadają w taki klincz, że jeden drugiemu robi dziury w brodzie?... Nie chcę sobie tego wyobrażac. Na szczęście antybiotykoterapia i terapia kloszowa pomogły oczyścić i zagoić ranę. Potem wrócili Mae i Tate i już wszystko gra.
Misiu będzie na antybiotykach do końca przyszłego tygodnia, bo takie ropnie lubią nawracać. Potem damy mu trochę odsapnąć i wyczyścimy te żółte pozostałości zębów, które ma w paszczy.
Po dziurze w brodzie została już tylko żółtawa plama na białym krawaciku od Rivanolu, poza tym, Misiu wrócil do pełni sił. A ponieważ to już koniec roku i nastrój jakis taki melancholijny, to wzięło mnie na przemyślenia. Przyglądałam mu się pilnie ostatnio i musiałam sobie bardzo przypomnieć jaki to był zwierzak, kiedy do nas przyjechał. Taki wystraszony, cały żółty, z kloszem na głowie... osyczany. W marcu miną 2 lata jak Misiu mieszka z nami i zmienił się nie do poznania. Nadal jest nieśmiały wobec obcych, głośnych osób/dzieci. Ale jak pies, przybiega na zawołanie, pomrukuje i zagaduje, wtula się w człowieka... To jest bardzo kochany kot, wstaje kiedy wracasz w środku nocy i z na wpół zaklejonymi oczami wita cię na szczycie schodów
Misiu jest kotem, który wymaga cierpliwości i uczy samodyscypliny. Czasem z uczuciem będzie lizać cie po uchu a czasem w jakimś dziwnym amoku, może przypływie namiętności, gryzie cie w rękę. No ma swoje dziwne momenty
Ale teraz, jest już cywilizowanym kotem. Nie interesują go wyjścia na spacery, ucieczki przez okno czy inne takie; teraz jest częścią rodziny, i nie jest w ogóle traktowany jak tymczas. Ma babcie i dziadka i przybraną siostrę, na którą regularnie poluje 
Więc w klimacie końca roku, refleksji i podsumowań - dziękujemy za Misia! Wzbogacił nas bardzo i u nas zawsze będzie miał ciepełko

Misiu jest kotem, który wymaga cierpliwości i uczy samodyscypliny. Czasem z uczuciem będzie lizać cie po uchu a czasem w jakimś dziwnym amoku, może przypływie namiętności, gryzie cie w rękę. No ma swoje dziwne momenty


Więc w klimacie końca roku, refleksji i podsumowań - dziękujemy za Misia! Wzbogacił nas bardzo i u nas zawsze będzie miał ciepełko

No dobra, są w końcu i fotka i film. Na dowód słodziaśności Misia prezentuję:
A tu takie małe grzeszki i dowód na to, że Misiu nie jest niepełnosprawny, a wręcz przeciwnie. Zwichnięta niegdyś łapka jest świetną łopatką/wytrychem.
https://youtu.be/uiQBNUvocwI
A tu takie małe grzeszki i dowód na to, że Misiu nie jest niepełnosprawny, a wręcz przeciwnie. Zwichnięta niegdyś łapka jest świetną łopatką/wytrychem.
https://youtu.be/uiQBNUvocwI
Misiu ma ostatnio psie towarzystwo. Już ponad miesiąc musi tolerować te chodzącą kupę kłaków, ale na szczęście kupa kłaków zachowuje bezpieczny dystans. Misiu wyciąga swój oręż i dzielnie prycha, pomiaukuje a czasami nawet się zamachnie, przypominająć psu, gdzie jest jego miejsce.
Misiu generalnie psa toleruje, ale miłości chyba z tego nie będzie, nie ma też takiej potrzeby. Oboje szanują swoją przestrzeń, a porządku pilnuje Kocica rezydentka.
Poza tą dużą zmianą, mniejszych zmian nie odnotowuje. Jemy wciaż z niezmiennym aetytem, gradniemy wciąż z typową temu osobnikowi zwinnością, nadal zalegamy na kocyku kanapowym przez 3/4 dnia, pozostałą 1/4 spędzając na kuchennym krześle przy kaloryferze. Nic dziwnego, ze przy tak napiętym planie dnia cięzko znaleźć czas na niesnaski międzygatunkowe.
A tak poważnie, to myślałam, ze będzie gorzej bo przybyciu psa, ale Misiu daje radę. Nie odbiło się to na nim szczególnie, nie było focha, jasno daje znać jak coś mu nie pasuje, a jak jest już bardzo zmęczony to nawet toleruje obecność psa na drugim końcu kanapy.
Misiu generalnie psa toleruje, ale miłości chyba z tego nie będzie, nie ma też takiej potrzeby. Oboje szanują swoją przestrzeń, a porządku pilnuje Kocica rezydentka.
Poza tą dużą zmianą, mniejszych zmian nie odnotowuje. Jemy wciaż z niezmiennym aetytem, gradniemy wciąż z typową temu osobnikowi zwinnością, nadal zalegamy na kocyku kanapowym przez 3/4 dnia, pozostałą 1/4 spędzając na kuchennym krześle przy kaloryferze. Nic dziwnego, ze przy tak napiętym planie dnia cięzko znaleźć czas na niesnaski międzygatunkowe.
A tak poważnie, to myślałam, ze będzie gorzej bo przybyciu psa, ale Misiu daje radę. Nie odbiło się to na nim szczególnie, nie było focha, jasno daje znać jak coś mu nie pasuje, a jak jest już bardzo zmęczony to nawet toleruje obecność psa na drugim końcu kanapy.
Misiu się znowu posypał... Zaczęło się, że pewnego dnia na początku maja Misiu było trochę bardziej spokojny i nie pozwolił dotknąć się w mordkę, na z Misiem na tym etapie zażyłości mogę pozwolić sobie już na prawie wszystko. Dlatego dosyć mnie to zdziwiło, ale apetyt mu dopisywał, przy ziewaniu zęby wyglądały nie gorzej niż zwykle dlatego stwierdziliśmy, że go poobserwujemy. Następnego dnia wydawało się być trochę gorzej, Misiu więcej spał, już nas tak głośno nie budził z rana i tylko cichutko miauczał przy wydawaniu jedzenia. To już mnie zaniepokoiło. Bo gdzie te codzienne wrzaski, które eskalują od "Hej, pora wstać, jestem trochę głodny" do "No dawej to żarcie!!!" Więc pojechaliśmy do weta, który zbadał paszczę, powiedział, ze zapalenie krtani, szmery cy coś w tchawicy i wydał antybiotyk i coś na odporność. Ale po 2 dniach okazało się, ze na brodzi Misia pokazał się różowo-fioletowy bąbel i to już mi bardzo podpadło Misiu zdążył rozdrapać ten wrzód jeszcze przed wizytą u weta, ranę przemyłam i włożyłam klosz na głowę ale okazało się, ze towarzysz ma znowu jakieś paskudztwo w pysiu i nie wiadomo skąd. RTG nie wykazało gnijących korzeni przetok... Jedyne o czym myślę to, ze poprzedni taki wrzód zrobił mu się kiedy wyjechaliśmy na podróż poślubną na 3 tyg i chyba się kawaler zestresował mocno. Teraz mieszka z dwoma bezdomniakami, którzy przejęli jedna kwaterę i może znowu się gościu spiął tak, ze układ odpornościowy puścił całkowicie i takie brzydactwo mu się przypałętało?... Nie wiem... inna opcja to tylko Demogorgon lub diabelskie nasienie.
Rane czyscimy, klosz przytwierdzony i staramy się kochać najmocniej jak mozemy bo on teraz bardziej niż zawsze tego potrzebuje.
Rane czyscimy, klosz przytwierdzony i staramy się kochać najmocniej jak mozemy bo on teraz bardziej niż zawsze tego potrzebuje.