Wszyscy doświadczeni rodzice wiedzą, że „małe dzieci, to mały kłopot - duże dzieci to duży kłopot”. Jako koci rodzice doświadczyliśmy tym razem tych „małych kłopotów”.
Zamkniętooka Ebi gdy do nas trafiła na „dzień dobry” wypiła mleczko, zrobiła siusiu, kupkę… i to by było tyle, jeśli chodzi o kupkę. Starając się być jak kocia mama masowaliśmy jej brzuszek po każdym przebudzeniu i karmieniu. W efekcie mieliśmy kropelkowanie, tudzież fontanny-niespodzianki, ale „numeru dwa” jak nie było, tak nie było. Gdy po dwóch-trzech dniach w masowanym brzuszku wyczuliśmy „kamyszki”, zdecydowaliśmy się skorzystać z fachowej pomocy.
Doktor Gosia maleństwo obejrzała, osłuchała, obwąchała, obmacała i w ogóle obwszystko zrobiła. Potem zrobiła termometrem „śrubkę-w-dupkę”- czym pierwszy raz sprowokował piski protestu (w końcu termometr miał średnicę nóżki Ebi – spójrzcie na swoją goleń i wyobraźcie sobie… brrr…). Drugi protest był w trakcie robienia lewatywy. No ale efekt na szczęście był… Ze zleceniem na stosowanie parafiny wróciliśmy pełni nadziei do domu.
Teraz po każdym posiłku było parę kropel parafiny – na poślizg. I nic. Po kolejnych dwóch…trzech dniach znowu wizyta u pani doktor. Znowu „śrubka”, znowu lewatywka i na szczęście znowu efekt. I powrót do domu z nowymi wytycznymi.
Teraz oprócz każdorazowego masowania brzuszka, pobudzania „końcóweczki”, kropelek parafiny, Lactulosę, podajemy strzykawką siemię lniane (dzięki Moorland), sami robimy „śrubkę” – dzięki czemu mamy jedyną w swoim rodzaju możliwość wysłuchiwania koncertów „zarzynanego prosiaczka”. Po czym kolejna wizyta u doktor Gosi. I kolejna. Mała otworzyła oczka, w wieku pięciu tygodni zaczęła ładnie siusiać na żwirek, a samodzielnej kupki jak nie było, tak nie było.
Był jednak na szczęście pewien postęp. Czasami po masowaniu brzuszka i pobudzaniu „końcóweczki”, tworzył się z niej „stożek”. Pędziliśmy więc do łazienki i nad umywalką - przy dalszym pobudzaniu oraz ariach sopranowo-falsetowych w wykonaniu Ebi - wypadał z głośnym stuknięciem „kamyczek” albo dwa. Oczyma wyobraźni widzieliśmy już siebie w przyszłości, jak trzymając na ręce drącego się wniebogłosy pięciokilogramowego kota, pobudzamy go nad umywalką do wydalania „kamyczków”.
I nagle – w ostatni poniedziałek – gdy właśnie grzecznie zrobiła siusiu, pozagarniała trochę żwirku, okręciła się na pięcie dwa razy, przysiadła i… jest! Zrobiła pierwszą kupkę! Ludzie są jednak szaleni i nienormalni potrafiąc cieszyć się z takich rzeczy, jak kotek robiący kupkę


Potem jeszcze grzeczna kupka była w środę i piątek. Możemy więc zameldować: „Panie Prezesie, meldujemy wykonanie rozkazu – kupka jest już robiona samodzielnie”

Ps.1:
A tytułowa NIEWINNA nie tylko dlatego, że Ebi była (jest ?!) niewinna jak niemowlaczek. Na zdjęciu można zobaczyć Ebi chowająca się w półeczce na wina. A że winem nie jest, jest więc niewinna

Ps.2:
Innymi ulubionymi miejscami Ebi (lubi tam się kłaść i spać) oprócz „winnicy” są:
- amfiteatr - „kryte” legowisko, którym wzgardziły inne koty,
- czytelnia - wnętrze stoliczka z gazetami,
- dziupla - skrzyneczka na drapaku, którą również wzgardziły inne koty,
- alkowa - czyli po prostu małżeńskie łoże.