Freyunia jest u nas już prawie dwa miesiące i przeszła przez ten czas dłuuugą drogę - od zestrachanego, kulącego się w kącie łazienki kłębka nerwów do... no cóż, wciąż nieco zestrachanej, czasami na nas syczącej, ale przekochanej koteczki. Przede wszystkim oswoiła już w pełni przestrzeń naszego mieszkania - ma swoje ulubione miejsca, jest też ciekawska, więc chętnie zwiedza "nowe" kąty (jak na przykład akurat otwarta szafka w kuchni czy przestrzeń za lodówką). No i uwielbia towarzystwo Filigranki. <3 Zachowuje się wobec niej jak starsza siostra, która naśladuje wszystko, co robi ta młodsza i która często przez młodszą wpada w kłopoty.

Gdy dziewczynki się dłuższą chwilę nie widzą (bo Fili np. schowa się pod łóżkiem), to Freyka głośno ją nawołuje, a gdy znów się spotkają, to stykają się noskami. <3 Lubią się też razem bawić, czasami dość gwałtownie, ale łapoczyny nigdy nie wychodzą poza zabawę (niestety nie udało mi się tego jeszcze uchwycić na filmiku, bo kotki bawią się głównie w nocy i pod naszą nieobecność).
Jeśli chodzi o relację z nami, to jest jeszcze trochę pracy przed nami - Freycia obawia się zwłaszcza Pawła, co tłumaczymy tym, że prawdopodobnie nie miała wcześniej kontaktu z mężczyznami, a jeśli miała, to negatywne. Często na niego syczy, gdy się do niej zbliża. Na mnie też czasem syknie. Nie jest jednak agresywna i gdy tylko zaczynamy ją głaskać, to cała się rozpływa i zaczyna mruczeć, a nawet wywala brzuszek do miąchania.

Zobaczcie:
https://youtu.be/uwteZjQcQHM
To jeszcze z czasów, gdy klatka była jej azylem, teraz nie jest już potrzebna.
Coraz częściej przyłapujemy ją również na wylegiwaniu się na kanapie i naszym łóżku, co prawda na nasz widok zwiewa, ale w końcu się przyzwyczai. Dostała obróżkę feromonową, co pomoże jej się zrelaksować. Prawdę mówiąc strasznie ją kochamy, mimo jej dystansu do nas.
Czyż nie ma najśliczniejszych łapuńci na świecie?
