Troszkę ją przegłodziłam - nie zaniosłam jej wczoraj rano śniadania, więc kiedy przyszłam po południu, przybiegła do mnie, ale oczywiście na bezpieczną odległość. rozłożyłam na ziemi bardzo duży podbierak, na długim kiju, i na środku podbieraka postawiłam miseczkę z jedzeniem (jakiś whiskas czy kitekat), odsunęłam się i przykucnęłam przy końcu kija, a kiedy weszła wszystkimi czterema łapkami na siatkę, przewróciłam podbierak na drugą stronę, tak, że ją zakrył

później wsadziłam ją do klatki-łapki (bo nie zabrałam z domu transportera, szłam prosto z pracy), i w tej klatce-łapce stal tuńczyk, który miał być drugą przynętą, gdyby nie chciała saszetki, i cała się wybrudziła tym tuńczykiem
to już mój czwarty kot złapany na podbierak (poprzednie złapałam jak spały - zarzuciłam na nie siatkę).