Kilka dni temu obchodziliśmy 1. adopciny Maurera
Co się wydarzyło od czasu ostatniego wpisu w pamiętniczku?
Zęby - wszystko elegancko się zagoiło, pacjent był dzielny, nam przybyło kilka siwych włosów

Brak uzębienia nie zmienił Maurerowej miłości do jedzonka
Maurer odkrył, że oprócz tego, że fajnie jest spać na łóżku z człowiekami, to można też spędzać czas pod kołdrą. Ma taki zwyczaj, że po pierwszym śniadanku wskakuje nam pod kołdrę, mruczy jak wariat, przykleja się do człowieka całym ciałkiem rozciągniętym wzdłuż jak paróweczka i zasypia

Aż nie obudzi go pusty brzuszek i grające marsza kiszki
Ucho - cóż. Bywa lepiej, bywa gorzej... Jesteśmy pod regularną opieką dermatologa i zabiegi higieniczne stały się już częścią codziennej rutyny.
Zdrówko - w badaniach krwi w lutym wyszły niepokojąco wysokie amylaza i lipaza, pani doktor wdrożyła leki, po miesiącu stosowania i ponownie 6 tygodni po odstawieniu leków powtarzaliśmy badanie krwi i wyniki się unormowały. Objawów Mauri nie wykazywał żadnych, więc odetchnęliśmy z ulgą i fajnie, że udało się zadziałać szybko dzięki regularnym badaniom kontrolnym.
Brykanie - z natury stoik, a czasami flegmatyk, Maurer potrafi też zaskoczyć miłością do zabawy. Jest w stanie biegać między dwoma najodleglejszymi kątami mieszkania z prędkością błyskawicy, niemal jak rączy rumak

Myszy nie mają szans, są przekopywane z kąta w kąt. Co ciekawe, Maurer polubił też piłeczki z materiału, zwłaszcza gdy są zamarynowane w walerianie

Potrafi robić z nimi niezłe triki - niczym wytrawny piłkarz

Do zabawy nadal najfajniejsze jest jednak zwykłe sznurowadło
Oto on: przesłodziak śpioch we własnej osobie. Nie wyobrażamy sobie życia bez niego, nie wiemy, jak mogliśmy żyć bez niego wcześniej
