Wieczorem może wrzucę jakieś pierwsze fotki z telefonu bo z telefonu, ale coś z pierwszego wieczoru mam, a w środę zapowiadają się odwiedziny, więc jakieś porobię
ale powiem tyle - nie minął dzień, a Królewicz już przekonał do siebie Rezydenta, choć małe syki jeszcze się pojawiały. Teraz panowie są w relacji noski-noski i "a co tam robisz??", więc chyba jest dobrze
Otrzymałam właśnie bardzo smutnego maila z ds Dyńka
Piszę z bardzo smutnymi wiesciami - po ciężkiej walce Dyniek niestety odszedł za tęczowy most.
Miał guza na sercu, który przerzucil się na płuca, od paru dni już nic nie jadł, praktycznie się nie ruszał i załatwiał pod siebie; weterynarz doradzil aby skrócić jego cierpienie.
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
jak przykro - to był jeden z tych kotów, których się nie zapomina:( Zawsze pogodny - nawet w szpitaliku! - zagadujący do człowieka... Jak dobrze, że dostał te trzy lata ludzkiej miłości...