Rodzeństwo z Lecha
Moderatorzy: crestwood, Migotka
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Spaaaać !!!
Pewnie nie raz zmęczeni po całodniowym bieganiu marzycie aby się tylko położyć i zasnąć. I kiedy wreszcie już zdążyliście powiesić ostatnie pranie, pozmywać, przygotować obiad na następny dzień, położyć spać dziecko, porozmawiać z ciocią Halinką, która koniecznie dzisiaj musiała opowiedzieć Ci co się jej ostatnio śniło, i gdy nadchodzi ta chwila, gdy położywszy się w łóżku przykładasz wreszcie głowę do poduszki, wtedy zwykle gdzieś za ścianą zaczyna się jakaś impreza, czyjeś imieniny albo piętro wyżej spóźniony majsterkowicz zaczyna wiercić w ścianach dziury.
A jeżeli to nie bezmyślny sąsiad nie pozwala Tobie zasnąć ? Jeżeli to śliczny futerko wiec?
Kładziesz się, zamykasz oczy i słyszysz.. szur-szur… szur-szur… Zerkasz… To Sari piękna czarna o oczach jak z jantaru dorwała kawałek papieru i walczy z nim jak z wyimaginowanym wrogiem. Podrzuca, przydusza, pcha, czai się na niego. Zamykasz oczy i próbujesz zasnąć.
Do papierowego szurania dołącza się w tym momencie turlający grechot. Krrrr….. krrr… Znowu zerkasz… To Zira dorwała gdzieś kawałek surowego makaronu i właśnie bije rekord świata w turlaniu na czas. Zamykasz oczy i próbujesz zasnąć.
Szur-szur… krrr… krrr… Tu wkrada się rumor padającego ciała. Podrywasz głowę z poduszki i patrzysz… to trzeci kot odnalazł zabawkę-myszkę. Poluje na nią. Łapie by po chwili porzucić. Zaczaić się i znowu złapać. A w tle szur-szur i krrr… krrr… Kładziesz głowę na poduszce, zamykasz oczy i próbujesz zasnąć. Powoli odpływasz…
I wtedy budzi Cię tętent. Zerkając nerwowo kątem oka dostrzegasz ciemny kształt zygzakiem mijający Sari z papierkiem, Zirę z makaronem i Sabinę z myszką. To kolejny kot włącza się do gdy, tym razem trenując biegi. Odbija się od fotelu, zawraca i znika w przedpokoju. Nikt go nie goni, ale on znowu wraca, slalom, odbicie i powrót.
Sari szur-szur. Zira krrr… krrr… Sabina hyc na myszkę. A Stefan patataj… patataj… Ja chyba zwariuję… Gdyby nie to, że to mój własny dom, to powiedziałabym, że to dom wariatów… Zaraz dostanę kota…
Pewnie nie raz zmęczeni po całodniowym bieganiu marzycie aby się tylko położyć i zasnąć. I kiedy wreszcie już zdążyliście powiesić ostatnie pranie, pozmywać, przygotować obiad na następny dzień, położyć spać dziecko, porozmawiać z ciocią Halinką, która koniecznie dzisiaj musiała opowiedzieć Ci co się jej ostatnio śniło, i gdy nadchodzi ta chwila, gdy położywszy się w łóżku przykładasz wreszcie głowę do poduszki, wtedy zwykle gdzieś za ścianą zaczyna się jakaś impreza, czyjeś imieniny albo piętro wyżej spóźniony majsterkowicz zaczyna wiercić w ścianach dziury.
A jeżeli to nie bezmyślny sąsiad nie pozwala Tobie zasnąć ? Jeżeli to śliczny futerko wiec?
Kładziesz się, zamykasz oczy i słyszysz.. szur-szur… szur-szur… Zerkasz… To Sari piękna czarna o oczach jak z jantaru dorwała kawałek papieru i walczy z nim jak z wyimaginowanym wrogiem. Podrzuca, przydusza, pcha, czai się na niego. Zamykasz oczy i próbujesz zasnąć.
Do papierowego szurania dołącza się w tym momencie turlający grechot. Krrrr….. krrr… Znowu zerkasz… To Zira dorwała gdzieś kawałek surowego makaronu i właśnie bije rekord świata w turlaniu na czas. Zamykasz oczy i próbujesz zasnąć.
Szur-szur… krrr… krrr… Tu wkrada się rumor padającego ciała. Podrywasz głowę z poduszki i patrzysz… to trzeci kot odnalazł zabawkę-myszkę. Poluje na nią. Łapie by po chwili porzucić. Zaczaić się i znowu złapać. A w tle szur-szur i krrr… krrr… Kładziesz głowę na poduszce, zamykasz oczy i próbujesz zasnąć. Powoli odpływasz…
I wtedy budzi Cię tętent. Zerkając nerwowo kątem oka dostrzegasz ciemny kształt zygzakiem mijający Sari z papierkiem, Zirę z makaronem i Sabinę z myszką. To kolejny kot włącza się do gdy, tym razem trenując biegi. Odbija się od fotelu, zawraca i znika w przedpokoju. Nikt go nie goni, ale on znowu wraca, slalom, odbicie i powrót.
Sari szur-szur. Zira krrr… krrr… Sabina hyc na myszkę. A Stefan patataj… patataj… Ja chyba zwariuję… Gdyby nie to, że to mój własny dom, to powiedziałabym, że to dom wariatów… Zaraz dostanę kota…
oj tak, pamiętam jak raz w nocy się obudziłam i przerażona zobaczyłam, że mój TŻ śpi na poduszce pod którą jest stłamszona Fionka. Okazało się, że zrobił to ponieważ mała postanowiła dawać mu milion dowodów miłości: liżąc, całując i podgryzając po twarzy, a on wsadził ją pod poduszkę i przycisnął, żeby mógł spać 

-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Wygodnie i cieplutko. Grunt, żeby berecik wytrzymałolag pisze:a propos Słodkie Ciężary
Dziewczyny gdy idą spać to Zira zazwyczaj jest pierwsza w "bereciku" - zdjęcie powyżej - zawsze się martwię jak Sari się do niej gramoli, że jest już za ciężka i tą pierwszą przygniecie.
Ale dzielnie śpią razem- chyba musi im być wygodnie...

-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
brynia pisze:Wygodnie i cieplutko. Grunt, żeby berecik wytrzymałolag pisze:a propos Słodkie Ciężary
Dziewczyny gdy idą spać to Zira zazwyczaj jest pierwsza w "bereciku" - zdjęcie powyżej - zawsze się martwię jak Sari się do niej gramoli, że jest już za ciężka i tą pierwszą przygniecie.
Ale dzielnie śpią razem- chyba musi im być wygodnie...
znam takie 6-kilowe kocury co na kanapkę śpią w hamaku.

-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Na smuteczki – koteczek
Zima to czas depresyjny. W inne pory roku też czasem depresja się może przytrafić, ale to właśnie zimą najczęściej się nam żyć odechciewa. I to tak bez powodu. Bo ani mąż taki okrutny, ani praca taka wstrętna, ani życie takie straszne – po prostu – szarówka, krótki dzień, brak słońca… I już nam się robi jakoś tak smutno, przykro, przygnębiająco. Ani nie potrafimy powiedzieć dlaczego, ani czemu. Jedne wówczas leczą chandrę kupując piętnastą parę butów w odcieniu nude. Inne kupują dużą latte z tiramisu, brownie i napoleonką jednocześnie.
Ale jak ktoś nie chce przytyć, a nie ma środków na kolejne zakupy, to jak ma się pozbyć zimowej chandry ?! Jak to jak?! Postarać się o przyjaciółkę, choćby taka jak Zira
Kładę się spać smutna i zdołowana, a wtedy przychodzi Zira. Nie potrzeba dzwonić, nic mówić. Ona po prostu podchodzi, patrzy tym swoim szczerym wzrokiem – jak by chciała powiedzieć – spoko stara, wiem o co chodzi; wiem jak to jest. I sama podchodzi pod rękę – jak by mówiła – pogłaszcz, jedwab moich włosów Cię odtresuje.
Głaszczę więc przymilny grzbiet, a on się pręży. Głową sama naprowadza, abym sięgała od uszu aż po ogonek. Leżąc łapkami wkręca żaróweczki. Pazurki się pokazują i znikają jak za włącznikiem on/off. Terkocze jak wyciszona pralka mrucząca mantry kociej miłości. Na chwilę przestaję głaskać a wtedy ona wstaje, podchodzi do mojej głowy i nie przestając terkotać, składa kociego całusa na moim oku. Kładzie się tuż przy mojej głowie, cały czas uspokajająco terkocząc. Kładę na niej rękę kiziając ją po grzbiecie i za uszkami. Aż zasypiam. W mruczeniu i terkocie. A depresja? Rano po niej ma już ani wspomnienia.

Zima to czas depresyjny. W inne pory roku też czasem depresja się może przytrafić, ale to właśnie zimą najczęściej się nam żyć odechciewa. I to tak bez powodu. Bo ani mąż taki okrutny, ani praca taka wstrętna, ani życie takie straszne – po prostu – szarówka, krótki dzień, brak słońca… I już nam się robi jakoś tak smutno, przykro, przygnębiająco. Ani nie potrafimy powiedzieć dlaczego, ani czemu. Jedne wówczas leczą chandrę kupując piętnastą parę butów w odcieniu nude. Inne kupują dużą latte z tiramisu, brownie i napoleonką jednocześnie.
Ale jak ktoś nie chce przytyć, a nie ma środków na kolejne zakupy, to jak ma się pozbyć zimowej chandry ?! Jak to jak?! Postarać się o przyjaciółkę, choćby taka jak Zira
Kładę się spać smutna i zdołowana, a wtedy przychodzi Zira. Nie potrzeba dzwonić, nic mówić. Ona po prostu podchodzi, patrzy tym swoim szczerym wzrokiem – jak by chciała powiedzieć – spoko stara, wiem o co chodzi; wiem jak to jest. I sama podchodzi pod rękę – jak by mówiła – pogłaszcz, jedwab moich włosów Cię odtresuje.
Głaszczę więc przymilny grzbiet, a on się pręży. Głową sama naprowadza, abym sięgała od uszu aż po ogonek. Leżąc łapkami wkręca żaróweczki. Pazurki się pokazują i znikają jak za włącznikiem on/off. Terkocze jak wyciszona pralka mrucząca mantry kociej miłości. Na chwilę przestaję głaskać a wtedy ona wstaje, podchodzi do mojej głowy i nie przestając terkotać, składa kociego całusa na moim oku. Kładzie się tuż przy mojej głowie, cały czas uspokajająco terkocząc. Kładę na niej rękę kiziając ją po grzbiecie i za uszkami. Aż zasypiam. W mruczeniu i terkocie. A depresja? Rano po niej ma już ani wspomnienia.
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Kocia noga
Na boisko wybiega kocia drużyna. Piłkę tradycyjnie prowadzi pierwszy zawodnik. Dzisiaj piłką jest plastikowa zakrętka, a rozgrywającym… pardon – rozgrywającą – Sari. Zawodnicy nie czekają na gwizdek sędziego, którego i tak nie ma. Gra zaczyna się od pierwszego momentu dotknięcia zakrętki.
Sari żywo rusza pchając przed sobą koreczek. Tuż za nią następuje Zira tylko o nos wyprzedzając Stefana. Sari zgrabnie podaje koreczek z lewej łapki do prawej i z prawej do lewej. Dryblując posuwa się szybko do przodu. Ale Zira i Stefan nie odstępują jej o krok czyhają na najmniejszy błąd Sari. Ta nerwowo rozgląda się na boki – to błąd… Błąd! Straszliwy błąd! W chwili gdy zerka w prawo na Stefana, odsłania swój lewy bok a na taki właśnie błąd czekała Zira. Skokiem z prędkością błyskawicy dosięga nakrętki wyłuskując ją z łap Sari jak orzeszka z łupinki.
Teraz Zira prowadzi. Tuż za nią czujnie drepcze Stefan, ze wzrokiem uważnie utkwionym w fancie, a Sari została z tyłu. Cios, tak – cios, utrata zakrętki to był dla Sari cios. Ale w sekundę pozbierała się po nim i już podąża za liderką. Teraz ona czeka na błąd Ziry. Jakikolwiek, który pozwoli przejąć jej i odzyskać żółtą koszulkę lidera.
Ale, ale… Sari nie jest z tych, którzy biernie czekają na zrządzenie losu. Swój los bierze w swoje łapki. Od czego jest słynny koci spryt i legendarna podstępność czarnowłosych. Przebiegając niby to przypadkiem uderza w leżący z boku trasy papierek, który przelatuje tuż przed nosem Ziry. Tak, to było genialne zagranie na kocim instynkcie. Zira nie mogąc się powstrzymać porzuca na chwilę zakrętkę rzucając się za papierkiem. Nawet Stefan robi skok w jego kierunku. A Sari tylko na to czekała… Chwyta zakrętkę lewą łapką, podaje ją do prawej, ciałem robi zwód i już pędzi w drugą stronę pokoju. Zira aż jęknęła nad swoim gapiostwem. Ale to spóźniony żal. Teraz pozostaje jej tylko znowu nieodstępowanie siostry ani o krok i śledzenie grechocącego koreczka, którym Sari żonglując swoimi łapkami jak mistrz świata, prze niepowstrzymanie do przedpokoju… Tak…. Tak… Proszę Państwa… Sari mistrzem!
Na boisko wybiega kocia drużyna. Piłkę tradycyjnie prowadzi pierwszy zawodnik. Dzisiaj piłką jest plastikowa zakrętka, a rozgrywającym… pardon – rozgrywającą – Sari. Zawodnicy nie czekają na gwizdek sędziego, którego i tak nie ma. Gra zaczyna się od pierwszego momentu dotknięcia zakrętki.
Sari żywo rusza pchając przed sobą koreczek. Tuż za nią następuje Zira tylko o nos wyprzedzając Stefana. Sari zgrabnie podaje koreczek z lewej łapki do prawej i z prawej do lewej. Dryblując posuwa się szybko do przodu. Ale Zira i Stefan nie odstępują jej o krok czyhają na najmniejszy błąd Sari. Ta nerwowo rozgląda się na boki – to błąd… Błąd! Straszliwy błąd! W chwili gdy zerka w prawo na Stefana, odsłania swój lewy bok a na taki właśnie błąd czekała Zira. Skokiem z prędkością błyskawicy dosięga nakrętki wyłuskując ją z łap Sari jak orzeszka z łupinki.
Teraz Zira prowadzi. Tuż za nią czujnie drepcze Stefan, ze wzrokiem uważnie utkwionym w fancie, a Sari została z tyłu. Cios, tak – cios, utrata zakrętki to był dla Sari cios. Ale w sekundę pozbierała się po nim i już podąża za liderką. Teraz ona czeka na błąd Ziry. Jakikolwiek, który pozwoli przejąć jej i odzyskać żółtą koszulkę lidera.
Ale, ale… Sari nie jest z tych, którzy biernie czekają na zrządzenie losu. Swój los bierze w swoje łapki. Od czego jest słynny koci spryt i legendarna podstępność czarnowłosych. Przebiegając niby to przypadkiem uderza w leżący z boku trasy papierek, który przelatuje tuż przed nosem Ziry. Tak, to było genialne zagranie na kocim instynkcie. Zira nie mogąc się powstrzymać porzuca na chwilę zakrętkę rzucając się za papierkiem. Nawet Stefan robi skok w jego kierunku. A Sari tylko na to czekała… Chwyta zakrętkę lewą łapką, podaje ją do prawej, ciałem robi zwód i już pędzi w drugą stronę pokoju. Zira aż jęknęła nad swoim gapiostwem. Ale to spóźniony żal. Teraz pozostaje jej tylko znowu nieodstępowanie siostry ani o krok i śledzenie grechocącego koreczka, którym Sari żonglując swoimi łapkami jak mistrz świata, prze niepowstrzymanie do przedpokoju… Tak…. Tak… Proszę Państwa… Sari mistrzem!