Warto jeszcze wspomnieć o Zorro i jej zdrowiu behawioralnym. Zorka nie sprawia żadnych problemów i takowych nie sprawiała u nas, wzorowo korzysta z kuwety. Zdecydowanie preferuje odkrytą kuwetę, jakoś ta klapka w krytych jest dla niej nie do przejścia - chyba, że się chowa w kuwecie przez kocożernym odkurzaczem... Ale jak ciotka wolontariuszka próbuje koty zachęcić do krytych, bo i drugi tymczas woli odkryte i zdejmuje klapkę z jednej i zakłada na tą odkrytą... To Zorro i tak dojdzie do tej kuwety odkrytej

Zorro nie wykazuje sama z siebie agresji do kotów, ani do ludzi. Jest spokojna, a my nie boimy się robić przy niej jakichkolwiek czynności (założyć obróżki, włożyć do transportera) mimo, że nie jest fanką trzymania na rękach.
Zorro miała napiętą sytuację z moją rezydentką. Sreberko od początku jej nie lubiła, ale był okres kiedy ta niechęć się zaostrzyła. Dla Zorro to był ciężki czas, robiła piękne postępy, dużo było ją widać w domu, spała na kanapie, zwiedzała, ocierała się o wszystkie możliwe przedmioty podczas szykowania jedzenia, aż tu nagle bum. Ta zaczęła ją tak gonić, syczeć, uderzać łapkami, że Zorro na nowo zagnieździła się u siebie i tyle ją było widać. Sreberko potrafiła podejść do niej kiedy ta spała, nasyczeć na nią porządnie i sobie iść. Całe szczęście sytuację unormowały feromony do kontaktu, sytuacji jakby nie było. Srebro nadal nie przepada za Zorro, ale nie jest już tak cięta w stosunku do niej, a Zorcia ponownie zawitała na salonach, zmieniła jeden drapak na drugi, śpi na kanapie, ociera się o co popadnie.
Jednak są rzeczy na które nawet feromony nie pomogą. A jest to niespełna roczny, niesamowicie energiczny kociak głodny zabawy, szaleństw i wariowania. Mowa o moim drugim rezydencie. Zorro jest siedmioletnią kotką, ceni spokój, wspólny odpoczynek z kotami. Dlatego tak dobrze czuła się z poprzednim tymczasem i aktualnie z obecną drugą kotką na tymczasie, która nie wymaga od Zorro zabawy, a nawet czasem ją poliże. Zorro ceni takie relacje kocie. A mój mały koteczek nachalnie oczekuje od Zorro zabawy, rzuca się na nią, przewraca na plecy, dosłownie potrafi po niej skakać, przejechać na niej po podłodze... Domyślacie się jaki to jest stres dla tej biednej, spokojnej koteczki... Do tego ten mój młodzieniec mimo wieku jest niemalże dwa razy większy od Zorro i na pewno o wiele cięższy. Zorro mimo swojej spokojnej natury jest wyprowadzana wtedy z równowagi, co się jej dziwić? Przechadza się po domu z tym strachem, czy młody zaraz na nią nie wyleci. Owszem, broni się. Ale nadal pozostaje biedną, małą ofiarą.
Dlatego tak nam zależy, by Zorro była w domu gdzie nie ma kotów dominujących, które by pomiatały uległą Zorcią i przede wszystkim nie ma młodych kotów, które nie rozumieją co znaczy brak chęci do zabawy.
Zorro mimo tych napiętych sytuacji robi postępy. Daje się głaskać, pod dotykiem dłoni już pokazuje brzuszek, kiedy człowiek przechodzi obok - nie ucieka jak miała w zwyczaju. Pamiętam jak na początku dużo na nas syczała. Skończyły się te czasy. Wczoraj Zorro spokojnie leżała w budce, młody zaczął ją napastować, Zorrka była najeżona, zdenerwowana. Przesunęłam młodego i powoli wyciągnęłam rękę w jej stronę. Mimo tego, że była poddenerwowana, bez problemu pozwoliła człowiekowi na głaski, rozmruczała się i zrelaksowała. Zorcia nawet ostatnio zaczęła patrzeć przez okno. Niby nic, ale z początku obawiała się takiego przesiadywania przed oknem co jest ulubionym miejscem innych kotów.
Zorro byłaby przeszczęśliwa w spokojnym otoczeniu, wierzę, że jej postępy nabrałyby tępa.
