Cezary, Czesław i Celinka - cudne trojaczki
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Jest bardzo źle. Czesio nie zareagował na leki i kroplówki. Nerki są powiększone i bolesne. Nie produkują moczu. Dzwoniłam do Wrocławia do specjalisty od nerek, który podobno jako jedyny robi też dializy. Chciałam tam zawieźć Czesia, ale niestety są święta i gabinet będzie nieczynny. Facet trochę nam podpowiedział, ale na razie efektów leczenia nie ma. Kot waży o pół kilo więcej nić wczoraj. Nie wytwarza moczu.
Wetka jeszcze walczy, ale sygnalizuje, że być może konieczna będzie eutanazja.
Jestem sama w domu. Miałam jechać z rodziną w góry na święta, a z kotami miał być mój tato. Zostałam ponieważ nagle u Czesia siadły nerki.
Jestem w rozpaczy. Nie wiem jak długo walczyć. Nie chcę, żeby cierpiał, ale nie chcę też poddać się za wcześnie.
Najgorsze, że to stało się tak nagle. Jeszcze tydzień temu miałam zdrowego kota.
Wetka jeszcze walczy, ale sygnalizuje, że być może konieczna będzie eutanazja.
Jestem sama w domu. Miałam jechać z rodziną w góry na święta, a z kotami miał być mój tato. Zostałam ponieważ nagle u Czesia siadły nerki.
Jestem w rozpaczy. Nie wiem jak długo walczyć. Nie chcę, żeby cierpiał, ale nie chcę też poddać się za wcześnie.
Najgorsze, że to stało się tak nagle. Jeszcze tydzień temu miałam zdrowego kota.
Ostatnio zmieniony 04 kwie 2015, 16:15 przez Malwinka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam. Malwinka.
Niestety. Nerki nadal nie wytwarzają moczu. Wcale. Ani odrobiny. Kreatynina jest już niemierzalna.
Kot przed chorobą był w dobrej formie, nerki siadły nagle, więc na razie jeszcze się trzyma. Rano jeszcze chodził, tulił się do mnie, wskoczył na parapet. Wieczorem był trochę słabszy, ale nadal w przyzwoitej formie. Jednak wetka prawie nie daje nadziei.
Uzgodniłam, że walczymy o niego ile się da, ale do pewnej granicy, którą jest jego komfort.
Gdy zacznie cierpieć, wetka ma do mnie zadzwonić. Dojadę nawet w nocy.
Jeśli ma umrzeć, to niech przynajmniej czuje, że jest kochany.
Jednak, gdyby jego stan pogorszył się nagle i bardzo by cierpiał, zezwoliłam na samodzielne podjęcie przez wetkę decyzji o eutanazji, bo dojazd w najlepszym wypadku zajmie mi co najmniej 40 minut ( muszę zadzwonić po tatę, by ten mnie zawiózł - ręka w gipsie i boli ).
Kot przed chorobą był w dobrej formie, nerki siadły nagle, więc na razie jeszcze się trzyma. Rano jeszcze chodził, tulił się do mnie, wskoczył na parapet. Wieczorem był trochę słabszy, ale nadal w przyzwoitej formie. Jednak wetka prawie nie daje nadziei.
Uzgodniłam, że walczymy o niego ile się da, ale do pewnej granicy, którą jest jego komfort.
Gdy zacznie cierpieć, wetka ma do mnie zadzwonić. Dojadę nawet w nocy.
Jeśli ma umrzeć, to niech przynajmniej czuje, że jest kochany.
Jednak, gdyby jego stan pogorszył się nagle i bardzo by cierpiał, zezwoliłam na samodzielne podjęcie przez wetkę decyzji o eutanazji, bo dojazd w najlepszym wypadku zajmie mi co najmniej 40 minut ( muszę zadzwonić po tatę, by ten mnie zawiózł - ręka w gipsie i boli ).
Pozdrawiam. Malwinka.
Niestety. Cudu nie było. Od piątku nerki nie produkowały moczu.
Najprawdopodobniej ostrą niewydolność nerek spowodował któryś z leków podanych w związku z zapaleniem pęcherza.
Czesio zasnął na moich rękach. Leki podano mu przez wenflon, więc nie było żadnego dodatkowego bólu przed śmiercią.
Czaruś tęskni.
Tak się złożyło, że do końca kwietnia mam zwolnienie, więc będę mogła poświęcić mu dużo czasu.
Najprawdopodobniej ostrą niewydolność nerek spowodował któryś z leków podanych w związku z zapaleniem pęcherza.
Czesio zasnął na moich rękach. Leki podano mu przez wenflon, więc nie było żadnego dodatkowego bólu przed śmiercią.
Czaruś tęskni.
Tak się złożyło, że do końca kwietnia mam zwolnienie, więc będę mogła poświęcić mu dużo czasu.
Pozdrawiam. Malwinka.
- kotekmamrotek
- Posty: 13578
- Rejestracja: 08 cze 2014, 15:04
- Lokalizacja: Luboń