Stefanek mial sie calkiem swietnie ostatnio. Duzo wychodzilismy na spacery. Powoli poszerzamy teren zwiedzania. Widze, ze boi sie samochodow, co bardzo mnie cieszy. Ale wlazilby w kazda dziure, szpare itp. Co juz niekoniecznie jest po mojej mysli. Na Chwaliszewie mamy sporo wolnozyjacych kotow i mialabym pewne obawy, jak poradzilby sobie w ewentualnej walce, biorac pod uwage fakt, ze nie ma zebow.. Kiedy chodzimy na spacery na szelkach wsrod kotow budzimy spore zainteresowanie, natomiast mieszkancy pobliskich kamienic juz dobrze nas znaja. Generalnie Chwaliszewo ma duzo swoich sekretnych zakatkow, niekoniecznie takich, w ktore koty powinny sie zapuszczac.. Stefana oczywiscie ciagnie dokladnie w te rejony. W ciagu dnia, kiedy duzo sie dzieje kocurek trzyma sie dziedzinca, obwachuje krzaki (zawsze te same), wyleguje sie w sloncu. Nie zapuszcza sie poza teren budynku. Wieczorami natomiast zabiera mnie na spacery w rejony, ktorych wolalabym chyba glebiej nie poznawac..
Wczoraj wrocilismy z urlopu. Odebralismy Stefanka od Ady, spedzil tam 4 dni, rowniez w towarzystwie Bartona, naszego nowego fundacyjnego adoptusia

i niestety rowniez wczoraj zaczal na powrot tworzyc mu sie ropien, w miejscu po starym kle. Juz drugi raz. Od razu do weta, gdzie podjeta zostala decyzja o wykonaniu zdjecia i zrobieniu zabiegu lyzeczkowania oraz podjeciu ewentualnych dalszych krokow, oby jak najwiecej udalo wykonac sie podczas jednej narkozy.. Zabieg jutro. Nie jestem zbyt szczesliwa z tego powodu, ale skoro problem powraca to nie oznacza to nic innego, jak to, ze cos tam sie dzieje powazniejszego. Zapalenia okostnej wolalabym uniknac.. Zeby byc dokladna dodam tylko, ze to nie jest w tym samym miejscu, w ktorym powstal pierwszy ropien Stefana. Dokladnie z drugiej strony i drugi raz w ciagu 2 miesiecy
