W domu Tupitka wielka radość, rezydentka Koko przestała unikać wspólnych mizianek. Zgadza się już na przytulanki od Tupka i w zamian wylizuje mu z wielkim zaangażowaniem łepek
https://www.youtube.com/watch?v=kZFFR5z ... e=youtu.be
W procesie adopcyjnym drżałam o Tupka, bo przez rok u mnie dał się poznać jako spokojny i przyjazny kot, taki, którego kochali i ludzie i moje koty, ale też taki, którego dominujący kot mógłby przygasić. Martwiłam się też o Rezydentkę w domu, do którego miał trafić - Tupek żył w stadzie, a Koko przez kilka lat była jedynaczką. Dlatego tak ważne było przeprowadzenie procesu socjalizacji z izolacją, żeby bezpiecznie i rozsądnie zapoznać tę dwójkę ze sobą. Wprowadzanie kolejnego futra do domu to zawsze emocje i pokusa, że poznać koty ze sobą jak najszybciej. Pewnie, że w wielu przypadkach można tak postąpić i nie grozi to problemami behawioralnymi, ale może być wręcz przeciwnie więc po co ryzykować

Wspaniali opiekunowie byli otwarci na wskazówki i cierpliwie krok po kroku przechodzili do kolejnych etapów socjalizacji, za co należą im się wielkie brawa
Przygotowali dom na przybycie Tupitka, zapewniając mu osobne pomieszczenie z własną kuwetą, miskami, zabawkami i kryjówką. Kiedy przywiozłam Tupka do nowego miejsca, Rezydentka go nie widziała, Tupek od razu trafił do "swojego" pokoju. Zostawiłam mu kilka zabawek, które pachniały "starym" miejscem i pozwoliliśmy mu ukryć się pod łóżkiem. Tupek potrzebował chwili dla siebie, aby oswoić się z nowymi zapachami.
Pierwsze dni w nowym miejscu Tupek spędził właśnie bunkrując się pod łóżkiem, a opiekunowie to szanowali. To normalne, był nieco przerażony nową rzeczywistością.
Oczywiście mimo izolacji należało poświęcać obojgu czas, zabawa raz z jednym, raz z drugim kotem i głaskanie futer na przemian, przenosi zapachy pomiędzy kotami - kocie feromony umiejscowione w rejonie pyszczka pomagają na wzajemne poznanie i akceptację, jeszcze przed spotkaniem. Zdarzało się, że przy takiej wymianie zapachów, Koko reagowała syczeniem na opiekunów, przekonywałam, że nie należy się tym przejmować ani zniechęcać

To tylko potwierdzało fakt, że izolacja na początek była w tym wypadku konieczna.
Kiedy Tupek już oswoił się ze swoim pokojem i SPOD łóżka przeniósł się DO łóżka, przyszedł czas na zamiany pomieszczeń. Tupek miał szansę pozwiedzać resztę mieszkania, a wtedy Koko obwąchiwała z zaangażowaniem pokój nowego lokatora. Razem z codzienną wymianą zapachową i wymianą pomieszczeń, kolejnym elementem wspierającym zapoznanie się kotów ze sobą było karmienie po dwóch stronach drzwi. Najpierw jedli przy zamkniętych, a później uchylonych drzwiach. Koty zaczynają kojarzyć siebie z jedzonkiem - czy może być coś lepszego niż jedzonko

Podobnie było z zabawą - mogli się zobaczyć przez uchylone drzwi, mieli szansę się poobserwować ale bez bliskiego spotkania.
Kiedy Tupek już umierał z ciekawości, kim jest dama zza drzwi, a Koko przestała syczeć na nowego lokatora, przyszedł czas na powolne wypuszczania Tupka na mieszkanie. Początkowo na chwilę, z czasem na dłuższy czas. Gdyby było inaczej, proces izolacji należałoby przedłużyć. W tym przypadku wystarczyło kilka tygodni, by Koko i Tupek ustalili sobie „kocie sprawy” między sobą, oczywiście pod bacznym okiem opiekunów

W całym procesie trzeba pamiętać, by nie zaniedbywać żadnego z futer, nie faworyzować jednego, nawet jeśli drugi zachowuje się "gorzej". Oboje potrzebowali uwagi, Tupek jako "nowy" i Koko jako ta, która przecież w domu była pierwsza
Bardzo się cieszę, że odpowiedzialni opiekunowie nie przyspieszali na siłę procesu, gdyby nie tak wzorcowo przeprowadzona socjalizacja z izolacją, nie wiadomo, czy relacje między tą parką ułożyłyby się tak pomyślnie
