Teide od początku roku jest bardzo zajętą kociczką. Przypuszczałam, że pierwszy wpis po takim czasie będzie długi, jednak nie sądziłam, że aż tak :p Pisałam go chyba z 4 dni, aby nic nie pominąć i pozwoliłam wpleść sobie kilka ciekawostek, które - mam nadzieję - umilą Wam lekturę o walce naszej ślicznej wojowniczki.
Styczeń kotka rozpoczęła wizytą u ortopedy. Oczywiście już wcześniej wiadomo było, że jest źle, jednak wnikliwe badanie ujawniło wiele przykrych szczegółów na temat układu mięśniowo-szkieletowego Teide. Przede wszystkim stan jej kręgosłupa dobitnie pokazuje, jak ciężkie życie musiała mieć ta biedna, mała koteczka - jakby miała 300 lat, a nie 11. Nie ma tam zmian powypadkowych, wszystko wskazuje na to, że Teide spędziła 8,5 ze swoich 9 żyć uciekając, chowając się i wciskając w najmniejsze szczeliny. Serce ściska mi na myśl, jak często musiała być przerażona i zdesperowana

Przypuszczalnie może być to powiązane z kiepskim słuchem Teide, który wywarł ogromny wpływ na jej życie - być może wyrobiła nawyk chowania się w szczelinach - lub sprawił, że potencjalne zagrożenie dostrzegała w ostatniej chwili, co zmuszało ją do desperackiego ratowania się.
Na szczególną uwagę zasługuje fragment diagnozy traktujący o dyskopatii. U kotów występuje ona naprawdę rzadko, a Teide nie dość, że się z tą chorobą zmaga, to jeszcze ma dyskopatię mnogą. Do tego dochodzi niestabilność na odcinku L-S kręgosłupa, rozległa wielopoziomowa spondyloza kręgosłupa Th-L oraz neuralgia z parestezją odcinka lędźwiowego kręgosłupa. To ostatnie oznacza, że Teide może odczuwać nawracający ból i/lub mrowienie bądź drętwienie w tylnej części ciała. Piszę „może”, bo Teide sama nam tego nie powie. Niestety, jej stan mówi więcej, niż byłam gotowa usłyszeć.
Ortopeda stwierdził ponadto dawny, bardzo poważny uraz ścięgna Achillesa, który na pewno nie jest przyczyną stanu Teide, lecz przyczynił się do pogarszania sytuacji.
Dalszą część wizyty spędziliśmy dyskutując o możliwości operacji Teide. Tu dochodzimy do punktu, w którym fakt, iż dane schorzenie jest operowalne wcale nie oznacza, że do operacji dojdzie. Nawet jeśli niezbędny w tym wypadku rezonans magnetyczny potwierdziłby, że Teide można operować, należy rozważyć wszystkie „za” i „przeciw”. Przeszkodą przychodzącą jako pierwszą na myśl są oczywiście nereczki, które u naszej małej dziewczynki nie są w idealnej formie. Dodatkowo operacje ortopedyczne mają to do siebie, że rekonwalescencja po nich jest ponadprzeciętnie trudna, zaś operacja Teide byłaby wyjątkowo rozległa. Teide mogłaby więc przeżyć operację, lecz nie przetrwać rehabilitacji. Last but not least - operacja unieruchomiłaby Teide na dłuższy czas, co prowadziłoby do ponownego zaniku mięśni. U kotów w wieku geriatrycznym masę mięśniową buduje się niesamowicie ciężko nawet jeśli poruszają się normalnie, tak więc unieruchomienie również mogłoby oznaczać dla Teide wyrok śmierci.
Biorąc pod uwagę powyższe, decyzja o operacji w chwili obecnej nie zapadła.
W trakcie wizyty spytałam także ortopedę o maksymalną wagę Teide. 1 kg nadwagi u przeciętnego kota odpowiada mniej więcej 15 kg nadwagi u człowieka, więc jako mamcia dwóch łakomych 3łapek spodziewałam się, że Teide również będzie miała górną granicę, której nie będzie jej wolno przekroczyć. Ortopeda sprowadził mnie jednak na ziemię mówiąc, że w chwili obecnej priorytetem jest przytycie Teide (ale w mięśniach, nie w tłuszczu) ze względu na ogólne wyniszczenie kotki oraz chorobę zapalną jelit.
Choć ciężko się tego wszystkiego słuchało, śpię spokojniej wiedząc, że przypadkiem Teide zajął anioł stróż poznańskich kulawiaczków i jest pod najlepszą opieką.
Uzbrojone w opis badania wybrałyśmy się z powrotem do fizjoterapeutek. Akurat minęło 3,5 tygodnia od pierwszej konsultacji, a progres Teide był nie tyle zauważalny, co wręcz ogromny. Plan ćwiczeń został zaktualizowany z uwzględnieniem odbytego badania ortopedycznego, zaś przejęte jej stanem fizjoterapeutki zrobiły nam kolejny prezent, zapraszając Teide na 10 sesji magnetoterapii oraz 10 sesji lasera wysokoenergetycznego. Z uwagi na to ostatnie Teide został wygolony fragment futerka na plecach zgodnie ze zdjęciami RTG. Zaś w związku ze starym urazem Achillesa założone zostały jej też specjalistyczne tejpy, stabilizujące tę kończynę. Hojność fizjoterapeutek naprawdę ciężko opisać słowami <3 Część fizjoterapii musimy jednak opłacić, dlatego w pierwszej wolnej chwili (hehe) zamierzam opisać historię Teide i założyć dla niej zbiórkę.
Kolejnym etapem była wizyta u pani dr prowadzącej. Tam usłyszałyśmy wieści i dobre, i złe. Zaczynając od tych dobrych - pani dr również od razu zauważyła niezwykły postęp u Teide, zarówno w formie, jak i zachowaniu. U kotów z problemami ortopedycznymi niezwykle często występuje depresja, nic więc dziwnego, że w miarę postępu fizjoterapii nasz biało-bury kwiatuszek tak pięknie rozkwita. Drugą dobrą wiadomością był fakt, że nie ma pogorszenia w nerkach. Kolejna była już zła - zdecydowanie pogorszył się bowiem stan jelit Teide, oznaczając tym samym nawrót zapalenia jelit. Konkluzja wizyty była więc taka, że w tej chwili to jelita są głównym problemem Teide, nie nerki. Dodatkowo wymagana jest suplementacja witaminy B12 (zastrzyki) oraz kwasu foliowego.
W związku z powyższym, zapadła decyzja o przejściu na dietę sporządzoną specjalnie dla Teide, a konkretnie na gotowany odpowiednik diety BARF (odpowiednik, ponieważ BARF to z definicji surowe mięso - Biologically Appropriate Raw Food - więc przy mięsie gotowanym nie mówimy już o BARFie). Gotowany, gdyż mięso po obróbce cieplnej jest znacznie łagodniejsze dla jelit, niż surowe.
Dieta skomponowana indywidualnie pod dany przypadek daje niesamowite możliwości wpływu na stan kotów z chorobami przewlekłymi. Można chociażby wybrać źródło wapnia - węglan wapnia w przypadku kotów nerkowych lub cytrynian wapnia w przypadku problemów z pęcherzem (posiada on właściwości alkalizujące mocz, a tym samym spowalnia tworzenie się kamieni nerkowych). Można odpowiednio do sytuacji kota regulować poziom fosforu. Sami wybieramy źródło kwasów omega - część źródeł zawiera większe ilości fosfolipidów, a inne mniejsze. Przy nadczynności tarczycy można zmniejszyć bądź całkowicie wyeliminować jod. Niektóre suplementy z kolei w mniejszym stopniu obciążają trzustkę. Różnice występują nawet w stopniu „zmielenia” suplementów oferowanych przez różne firmy, przez co będą one mniej lub bardziej drażniły jelita. Ilością podrobów w przepisie regulować możemy częstotliwość wypróżniania się. Co zaś się tyczy chorób układu pokarmowego lista korzyści wynikających z indywidualnego dobrania suplementów jest tak długa, że nie ma sensu nawet zaczynać

Warto o tym wszystkim wiedzieć, ponieważ nie wszyscy weterynarze dysponują wiedzą na temat wpływu diety na choroby wchodzące w zakres ich specjalizacji.
Tu Teide spotkała kolejną wspaniałą osobę, a mianowicie panią zoodietetyk Monikę Sankowską, która wzięła ją pod swoją opiekę całkowicie pro bono. Jej ogromna wiedza zupełnie odmieniła sposób karmienia Teide i wywarła wielki wpływ na dobrostan koteczki. Podczas długiego wywiadu omówiłyśmy szczegółowo sytuację kotki, zaś przed wizytą wypełniłam kartę wywiadu dietetycznego i przesłałam wszystkie niezbędne wyniki badań. Tak wnikliwa analiza przypadku Teide pozwoliła skomponować dietę będącą obecnie jednym z kluczowych elementów leczenia kotki.
Choć od początku pokochałam Teide w wyjątkowy sposób, nie brałam pod uwagę wzięcia jej do siebie na DT, a to ze względu na specyficzny układ sił w naszym domowym stadzie. Wszystkim rządzi Królowa Frida, sprawująca władzą żelazną łapką, a nasze życie płynie rytmem ustalonym przez nią. Z kolei Tamara z dumą sprawuje rolę najwyższej kapłanki w jednoosobowym kościele im. Królowej Fridy. Wprowadzenie do nich 11-letniej, głuchej i chorej na wiele sposobów kotki wydawało mi się nie do przejścia. Nie wiedziałam, kto mógłby sprawić więcej kłopotów - ognista Frida czy bardzo terytorialna Tami. Doszłam jednak do momentu, w którym spędzałam tyle czasu martwiąc się o kupki Teide, apetyt Teide, czy brzuszek Teide jest napięty itd., że w końcu wzięcie jej do siebie okazało się najlepszym rozwiązaniem. Tu muszę poświęcić chwilę na zachwyt nad moimi dziewczynkami. Stanęły na wysokości zadania bardziej, niż mogłabym przypuszczać w najśmielszych snach. Tami miała co prawda momenty ostrzegawczego pomiaukiwania, jednak przy jej zaborczym charakterze dokocenie przebiegło i tak w najlepszy możliwy sposób.
Zabierając Teide do siebie, spakowałam do transportera skulonego, przerażonego i zahukanego kota. W domu wypuściłam zaś zupełnie inną kotkę, na prostych łapach, uważną i bystrą. Bez trudu przystosowała się do nowego miejsca i nowych kotów, zaś jej największym problemem pozostaję ja

Od razu zrozumiałam też, co ortopeda miał na myśli, opowiadając o przeszłości Teide. Kotka wciska się w każdy najmniejszy otwór lub szczelinę, zwłaszcza tam, gdzie nie powinno jej być. Pod szafę, za łóżko, pod kaloryfer, za kanapę - pcha się w najtrudniej dostępne miejsca, dociążając swój i tak bardzo chory już kręgosłup. Na bieżąco przeorganizowuję mieszkanie tak, by nie mogła tego robić, ale na początku namierzałam ją głównie po smrodzie obróżki uspokajającej.
Wspólne mieszkanie rozpoczęłyśmy jednak od kryzysu wymiotkowo-sraczkowego. O ile brak apetytu i wymioty pojawiły się jeszcze w fundacji, o tyle rozwolnienie wystąpiło już u mnie. Bezsenna noc, godziny scrollowania internetów, poranna konsultacja z dietetyczką i fizjoterapeutką, i mamy to - odżywka białkowa dla kotów wyniszczonych, zmagających się z chorobą, zawierająca aż 88% hydrolizowanego białka o wysokiej przyswajalność i śladową ilość tłuszczu (który ogólnie jest niewskazany przy zapaleniu jelit). Nie jest to rozwiązanie długoterminowe, lecz doraźne, ale w tamtej chwili najlepsze. Do tego arginina aakg, aminokwas uczestniczący w syntezie m.in. białka, polecany zarówno w stanach zapalnych jelit, jak i przy budowaniu masy mięśniowej. Z tym wsparciem pokonałyśmy nerwowy epizod. Drugi nastąpił wkrótce, kilka dni po przestawieniu Teide na gotowany odpowiednik diety BARF. Po początkowej pozytywnej reakcji nastąpił kryzys analogiczny do poprzedniego. Tym razem rozwiązanie leżało zupełnie gdzie indziej, a ja nie od razu na nie wpadłam. Zafiksowana na punkcie IBD zapomniałam o innej powszechnie występującej kociej chorobie, znanej pod nazwą „w dupie się poprzewracało”

Powodem zachowania Teide nie była wcale enteropatia jelitowa, lecz rodzaj mięska. Na szczęście Pani Monika przygotowała dla Teide aż 4 różne przepisy i przy drugim kotka bez mrugnięcia okiem zabrała się za jedzenie.
Od momentu przejścia na gotowany odpowiednik diety BARF kupki Teide znacznie się poprawiły - mają już właściwy kolor i przestały tak okropnie śmierdzieć. Już następnego dnia po wprowadzeniu drugiego przepisu po raz pierwszy raz widziałam, jak Teide się myje! Ostatnio stwierdziłam też, że nasza gwiazda ma naprawdę piękne wibrysy. No i najważniejsze - gromadzi masę (i to po bożemu, a więc w mięśniach, a nie tłuszczyku).
Co zaś się tyczy samej zmiany otoczenia, Teide okazała się prawdziwą lwicą salonową i sypialnianą. Bardzo szybko wpakowała się do łóżka (tak, ten kot skacze), codziennie poszerza też teren po którym się porusza (za zgodą rezydentek). Chodzi coraz ładniej, na wyprostowanych łapkach. Progres ten bardzo pozytywnie wpłynął na ogólną sytuację mieszkaniową naszego gospodarstwa domowego

Teide na stałe przeniosła się do łóżka i przestała sypiać w kuwetach, dzięki czemu mogłam zmniejszyć ich liczbę do 5. Tym samym przestała też wyciągać z kuwet tony żwirku, więc trochę rzadziej odkurzam. Teide wie już, gdzie zgłosić się po więcej jedzonka, na którym kocyku śpi się najwygodniej, że tych dwóch czarnych nie trzeba się bać, a ta duża na dwóch nogach może i nie budzi zaufania, ale za to potrafi otworzyć lodówkę.
Kotka odnajduje się w domu tak perfekcyjnie, że ciężko mi uwierzyć, żeby go nigdy nie miała.
Pisząc wcześniej o słuchu Teide celowo nazwałam go „kiepskim” zamiast użyć określenia „głucha”. Jestem bowiem na 100% pewna, że Teide słyszy głośne dźwięki. Można to jednak zauważyć tylko wtedy, gdy jest zrelaksowana lub śpi. Gdy jest przytomna, kompletnie zamiera i nie daje po sobie poznać, że cokolwiek słyszy. Dosłownie kamienieje. Myślę, że to właśnie takie zachowanie sprawiło, że Teide uznana została za całkiem głuchą.
W trakcie styczniowej wizyty ortopeda zwrócił uwagę na to, że w obecnym stanie Teide nie jest w stanie należycie zadbać o swoją higienę. Choć z pozoru kręgosłup i uszy nie mają ze sobą aż tak wiele wspólnego to w praktyce kot potrzebuje 4 sprawnych łap by je czyścić czy w ogóle móc się podrapać. Tymczasem Teide nie sięga do uszu żadną ze swoich łapek. Miałam więc z tyłu głowy, że należy się wybrać do weterynarza, który obejrzy jej uszka, a wizytę tę przyspieszył niewielki guzek, który wyczułam pod skórą jej lewej przedniej łapki. Wybrałyśmy się więc do pani doktor, która najpierw zbadała dokładnie uszy Teide. Ich budowa okazała się prawidłowa z zewnątrz. Problem kryje się więc głębiej. Niezbędne byłyby kolejne badania, obciążające nerki. Na ich przeprowadzenie być może zdecydujemy się w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Podczas tej samej wizyty pobrana została próbka z guzka na łapie. Pani doktor przypuszcza, że będzie to nerwiak (wtedy istnieje prawdopodobieństwo uniknięcia operacji) lub nerwiako-coś (i operacja będzie konieczna). Wyniki powinny przyjść w przyszłym tygodniu.
Dalsza diagnostyka układu słuchowego ląduje do kategorii nice to have. Must have jest natomiast zrobienie porządku w paszczy - jak dziewczynka ziewnie, to może się zakręcić w głowie. Chore zęby to nie tylko ogromny dyskomfort, ale i ryzyko pogorszenia stanu zdrowia koteczki. W trakcie najbliższej wizyty kontrolnej u doktor prowadzącej - czyli 6.03 - podjęta zostanie decyzja, czy Teide dostanie zgodę na zabieg stomatologiczny. Już teraz wprowadziłyśmy jednak do naszej rutyny dbanie o ząbki. Wielkiej zmiany to nie zrobi, bo niezbędny jest zabieg, ale jeśli odejmie Teide choć 1% cierpienia to wciąż warto!
Patrząc na wszystkie przeżycia Teide mam wrażenie, że wszechświat dosłownie uwziął się na tę drobną koteczkę. Nerki bez zmian, więc dajmy po jelitach. Fizycznie progres to pora na guzka. Znalazł się DT? No to kryzys jelitowy! Wszechświat nie wie jednak, że Teide nie jest już bezbronna i nie walczy sama

W jej narożniku gromadzą się kolejni specjaliści, zaś coraz liczniejszy #teamTeide stanie na głowie, by pomóc jej wyjść na prostą.
Czasem myślę sobie „łał, gdyby tylko Teide rozumiała, ile osób się dla niej stara…”, ale wiecie co? Nie ma żadnego powodu, by Teide czuła wdzięczność. Wręcz przeciwnie - nasze zaangażowanie jej się po prostu należy. Po latach obojętności, zaniedbań i krzywd po prostu jesteśmy jej to winni.
Los rzuca kolejne kłody pod kulawe łapki Teide, a opis jej przeżyć może brzmieć dramatycznie, jednak zupełnie szczerze jestem przekonana, że czeka ją wiele szczęśliwych lat. Mam nadzieję, że Teide też nie widzi przeszkód

Kluczowe będą teraz wyniki dotyczące guzka, a następnie wizyta u doktor prowadzącej, która określi ogólny stan kota i zadecyduje, czy możemy umawiać się na ząbki.
Niezmiennie kontynuujemy też fizjoterapię. Oprócz masaży i naświetlań, Teide regularnie ma zakładane świeże tejpy. Nie jest to rozwiązanie docelowe i pewnego dnia przyjdzie pora by pomyśleć o ortezie, ale nie jest to problem na teraz. Tejpy trzymają się świetnie, po 10 dni (a i wtedy schodzą dopiero po użyciu tłustej substancji), co jest zasługą wiedzy fizjoterapeutek oraz wykorzystania specjalistycznych tejpów, stworzonych z myślą o futrzanych pacjentach, a nie uniwersalnych „ludzkich”.
Poniżej zdjęcia ilustrujące drogę Teide do lepszego życia. Nie są to najświeższe zdjęcia. Te z domu załadowałam wczoraj wieczorem i wrzucę je tutaj, jak tylko będą obrobione.
Wizyta kontrolna fizjoterapeutyczna z 9.01
Tak spokojnie śpiącą Teide widziałam tu po razy pierwszy
Kolejne zabieg fizjoterapeutyczne
Teide na magnetoterapii, na łapce widać tejpy
Podróż z fizjoterapii na wizytę u dr prowadzącej w mroźny poranek przy temperaturze -6 stopni
Nieśmiałość przed USG
