Od kilku dni próbuję to napisać, ale ciągle nie chce przejść przez palce. Docent nie żyje. Odszedł. Nasz dom przestał być domem.
Mało się odzywaliśmy ostatnio, ale to nie znaczy, że odpuściliśmy cokolwiek - zaliczyliśmy dwie wizyty ortopedyczne, kolejne nefrologiczne i onkologiczne. Wiedzieliśmy, że Docent żyje już na kredyt, nie chcieliśmy przegapić czegokolwiek.
W związku z pogłębiającym się problemem z chodzeniem - osłabienie mięśni tylnych łap i wykluczeniem podłoża ortopedycznego, pojawił się trop, że chłoniak wraca, ale uderza w ciężki do potwierdzenia obszar - kręgosłup. Jedynie rezonans magnetyczny pozwoliłby na ustalenie, czy tak jest w istocie - jednak tego nie można wykonać bez sedacji, na którą z kolei nie pozwalały parametry nerkowe Docenta. Umówiliśmy się więc z onkologiem na dożylny wlew winkrystyny. Na poniedziałek, 29 września.
W sobotę w nocy jednak Docent nagle zaczął nieco ciężej oddychać. Nie jakoś dramatycznie, ale zauważalnie - jakby chciał odkaszlnąć, ale jednak nie mógł. Nie chcąc przegapić czegoś złego ani też czekać na pogorszenie sytuacji, pojechaliśmy z nim na Mieszka. Szybkie usg pokazało, że opłucnej zbiera się płyn. Nie było go dużo, więc zaopatrzeni w leki wróciliśmy do domu.
W ciągu dnia, po konsultacji z onkologiem, bacznie obserwowaliśmy, liczyliśmy oddechy - wyglądało na to, że jest lepiej. Ale pod wieczór Docent znów zaczął oddychać gorzej. Pomyśleliśmy więc, że może odciągnięcie tego płynu poprawiłoby sprawę. Pojechaliśmy tym razem na Naramowicką. Ponowne usg potwierdziło diagnozę. Jednak tym razem lekarze zasugerowali, by jednak kot został pod tlenem. Z onkologiem byliśmy już umówieni, że następnego dnia przewieziemy go do szpitala w jego klinice i tam już na miejscu zbadamy płyn i podamy chemię.
Rano otrzymałam jednak telefon, że Docent w ogóle nie wstaje, ma problem z przełykaniem, nie nadaje się do odłączenia od tlenu. Pobrano niewielką ilość płynu z opłucnej - wysokobiałkowy - albo fipowy albo nowotworowy

Kilka godzin później, około południa kolejny telefon: jest coraz gorzej, musimy się spieszyć, jeśli chcemy go pożegnać..... Szybka konsultacja z onkologiem - przy zmianach na płucach, i jak się okazało, także na sercu, winkrystyna mogłaby przedłużyć życie może o kilka dni i to wyłącznie w warunkach szpitalnych....
Byliśmy z nim do samego końca, wiedział, że przy nim jesteśmy... Nie znajdę słów, by opisać, co czujemy... Docent był WIELKI - ciałem i duchem i taki też ślad wyrył w naszych sercach. Nie do opisania
Na przestrzeni ostatnich miesięcy to on wyznaczał rytm naszego życia, wszystko kręciło się wokół niego... Jesteśmy tak niesamowicie wdzięczni, że walczył, dał z siebie wszystko... Udało nam się wyszarpać ponad rok dłużej niż zakładano, ale to nie sprawia, że boli mniej...