biedny Melek miał dziś w nocy złe sny
standardowo zanim zdążę się położyć do spania, Perła jest już z lewej strony a Melek z prawej u góry, i jeśli akurat jest dzień, że dziewczyny się jako tako znoszą i nie ma bitki, to zgodnie zasypiamy w takiej konstelacji. Jeśli przebudzam się w nocy, Melka zawsze widzę na swoim miejscu.
Dzisiaj najpierw koci krzyk, otwieram oczy, Melka nie ma, słyszę lament i tup tup tupanie biegiem skąś do sypialni, autentycznie jakby biegła mała dzidzia płacząc

Perła była na łóżku, więc nie był to płacz po bójce, to musiał być jakiś zły sen, i z tego złego snu moja puchata biała kulka przybiegła z krzykiem 'mame ratuj mnie!'

długo nie mogła się uspokoić, ale futrzyłam i tuliłam, aż zasnęła...
i potem nie wiem, czy w podziękowaniu, czy z przeprosinami

od 4tej rano Melek robił karetkę ioo iooooo po kolei z każdą znaleziona zabwaką i piłką, znosząc z całego mieszkania do sypialni wszystko co wpadło jej w pyszczek
i co coś nowego przyniosła, tuliła się do mnie szczęśliwa i jakby mówiła 'mame to dla Ciebie

'
nie mogę, Kot na mnie leży.