
Dzieciaki spod Opery
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Dzisiejszego dnia Sopranek miał mieć wizytę u weterynarza. No właśnie miał...
Myślałam, że po tym jak się zaczął otwierać, i lepiej reagować na nas i dotyk ludzi to nie będzie problemu z zapakowaniem go do transportera. Nic bardziej mylnego
Próbowaliśmy na wszystkie możliwe sposoby
aż w końcu mały cwaniak najpierw się schował za lodówkę a później wlazł pod szafkę, pod zlewem. Zamiast wizyty u weta mieliśmy przestawianie lodówki i rozkręcanie szafki
W dodatku Sopek do tej pory przemieszcza się z jednej kryjówki do drugiej
mam nadzieję, że jutro mu przejdzie 
I, że następny termin wizyty już nie przepadnie
Myślałam, że po tym jak się zaczął otwierać, i lepiej reagować na nas i dotyk ludzi to nie będzie problemu z zapakowaniem go do transportera. Nic bardziej mylnego

Próbowaliśmy na wszystkie możliwe sposoby




I, że następny termin wizyty już nie przepadnie

I jak tam Sopran, dojechałeś? Bo my się też wybieraliśmy, ale nie pojechaliśmy, bo Człowiek stwierdziła, że jest za gorąco i dostaniemy udaru. Co prawda nie wiemy, co to udar - może to jadalne?, ale że jest gorąco, to nam tłumaczyć nie trzeba.
A jak byście chcieli dobrze koty nakarmić, to weźcie sobie sami zjedzcie te wszystkie puszki i saszetki. Podstawa to otworzyć okno. Jedzenie samo pakuje się do do paszczy
Tenorek-Norek i Basik
A jak byście chcieli dobrze koty nakarmić, to weźcie sobie sami zjedzcie te wszystkie puszki i saszetki. Podstawa to otworzyć okno. Jedzenie samo pakuje się do do paszczy

Tenorek-Norek i Basik
Hej,
a gdzież by tam gdzieś jechać
mi dobrze w domu... nawet jeśli ktoś uważa, że czasem trzeba wyjść... A zdrowie? JA SOPRAN się zdrowiem nie przejmuję...
Owszem próbowali mnie podejść, złapać, zagonić do transportera ale ja jestem cwańszy... chowałem się za lodówkę i pod szafkę, gdzie nie można mnie było początkowo wyciągnąć. Słyszałem jak człowieki się mocno wkurzyły ale przecież nie będę nigdzie jeździć
Przez kolejne dwa dni chowałem się we wszystkich możliwych skrytkach i jak tylko ktoś podchodził, to uciekałem gdzie pieprz rośnie. Wychodziłem tylko w nocy- taki cwaniak ze mnie
wczoraj dałem się głaskać tylko JEJ bo przed nich uciekałem (chociaż to w sumie ONA mnie goniła- ale ja jestem dziwnym kotem i będę uciekał przed kim chcę, prawda?). A że silny jestem i bardzo sprytny to mnie nie złapią jak nie zechcę. Dzisiaj już pełnoprawnie korzystam z mieszkania- pomyślałem sobie, dobra, trzy dni na ulubione mokre jedzenie mogę nie wychodzić ale w sumie to już nie gonią a inne koty mi zjedzą co moje, to przestanę w końcu się ukrywać i wyjdę
ale ONI mówią, że jakaś "wizyta" i tak mnie nie ominie
ale jak to tak? Jak tak można biednego kota do weterynarza wlec?? Dziwne te człowieki
ps. chyba bardzo się na mnie pogniewali, że nie pojechaliśmy 
Sopranek
a gdzież by tam gdzieś jechać

Owszem próbowali mnie podejść, złapać, zagonić do transportera ale ja jestem cwańszy... chowałem się za lodówkę i pod szafkę, gdzie nie można mnie było początkowo wyciągnąć. Słyszałem jak człowieki się mocno wkurzyły ale przecież nie będę nigdzie jeździć






Sopranek
U Kanso zawsze działa jedna prosta metoda - ale może on po prostu jest inteligentny inaczej. Na korytarzu stawiamy otwarty transporter. Zamykamy kuchnię, łazienkę i wszystkie pomieszczenia, w których NIE przebywa aktualnie Kanso. Po czym "wyganiamy" go z pomieszczenia, w którym przebywa wprost na korytarz, gdzie jedyną kryjówką jest transporter 
Pakowanie Kanso więc to pestka. Gorzej z megamiziastą Sarą, która zawsze da się wziąć na ręce, ale pakowana do transportera prezentuje kocią jogę w całej rozciągłości

Pakowanie Kanso więc to pestka. Gorzej z megamiziastą Sarą, która zawsze da się wziąć na ręce, ale pakowana do transportera prezentuje kocią jogę w całej rozciągłości

"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
-
- Posty: 1322
- Rejestracja: 27 mar 2013, 20:35
- Lokalizacja: Poznań
Morri pisze:Po czym "wyganiamy" go z pomieszczenia, w którym przebywa wprost na korytarz, gdzie jedyną kryjówką jest transporter
Wymiana???paula_kropcia pisze:dobrze że Filip kocha swój transporterek i cieszy się jak głupi jak go gdzieś zabieramy


Próbowałam i łagodnie i głaskaniem i gonieniem ale za lodówką i pod szafką już nie dało się go wyciągnąć

Niech Was nie zmyli zdjęcie Sopranka... Siedzi na torbie ale ani w głowie mu się gdzie kolwiek ruszać...
Tutaj Sopranek z prywatnym ochroniarzem- niańką
a dokładniej kotem rezydentem w tle za którym Sopranek chodzi często krok w krok.

Sopranek jak każdy prawdziwy kot wyznaje zasadę "akurat teraz potrzebujesz tego lapotopa"?

Mała sarenka w pełnej okazałości

Z mniej przyjemnych wiadomości
Sopranek od paru dni spędza dużo czasu pod łóżkiem
jeszcze się nie "ogarnął" po próbie złapania go do weterynarza. Narazie wystawiłam transporter ale on nawet nie chce podejść powąchać
jeszcze w tym albo na początku przyszłego tygodnia czeka nas wizyta u weta ale już się boję jak on na to zareaguje
mam wrażenie, że im starszy jest tym bardziej boi się takich wycieczek 


Tutaj Sopranek z prywatnym ochroniarzem- niańką


Sopranek jak każdy prawdziwy kot wyznaje zasadę "akurat teraz potrzebujesz tego lapotopa"?


Mała sarenka w pełnej okazałości




Z mniej przyjemnych wiadomości





Basik reaguje na swoje imię. Jak zawołam, to odwraca się do mnie i wpatruje się swoimi wielkimi oczyskami.
Ja wiem, że oni uwielbiają mizianie. Tylko o tym jeszcze nie wiedzą. I ja nie wiem, jak im do tych łepków dotrzeć, żeby ich przekonać, że lubią.
Chłopaki mówią, żeby Sopran nie bał się weta. Oni już tyle razy byli u weta i zawsze wrócili do domu żywi. Wet nie gryzie. Co najwyżej stosuje chwyty obezwładniające wobec kota.

Ja wiem, że oni uwielbiają mizianie. Tylko o tym jeszcze nie wiedzą. I ja nie wiem, jak im do tych łepków dotrzeć, żeby ich przekonać, że lubią.

Chłopaki mówią, żeby Sopran nie bał się weta. Oni już tyle razy byli u weta i zawsze wrócili do domu żywi. Wet nie gryzie. Co najwyżej stosuje chwyty obezwładniające wobec kota.
