Królik już jak na swoim!
Jak na mężczyznę przystało, najpierw zanorował się za kanapą i nie chciał za nic wyjść

Zmaterializował się tak nagle, że w pierwszej chwili nie zarejestrowałam, że to on, myślałam, że ten pręgowany ogon to Bura, ale chwila, zaraz, Bura przecież spała obok... Co mu się stało, to naprawdę nie wiem, ale faktem jest, że nagle wyszedł zza kanapy i już za tę kanapę nie wrócił. W ramach zachęcania i aklimatyzacji zafundowałam mu maraton zabawowy z wędką, w którym wziął udział radośnie i bez protestu, razem z resztą kotów - pierwsze lody musiały zostać przełamane na dobre, bo kiedy ja już odpadłam, Królik zaczął w najlepsze gonić się z Pasiukiem. Później znalazł zabawki z kocimiętką i rozkręcił na dobre - było tarzanie po dywanie, wcieranie sobie myszy w twarz, machanie łapkami, czysta rozkosz, nie zwracał uwagi nawet na to, że paca zrzędzącą Burą

Później znów gonił się z resztą i musiało mu się to spodobać tak, że kiedy inne koty udały się już na legowiska, on kręcił się po mieszkaniu, mraukając "Jest tu kto? Ja chcę się bawić!", a że moje wapniaki miały dość, to bawił się sam ze sobą, podrzucając myszki. Noc też minęła już spokojnie, a rano Królik razem z całą czeredą przybiegł nawet do kuchni na śniadanie, po czym, jakby przypominając sobie, że przecież w sumie jest tu nowy, skiknął na korytarz i zerkał zza węgła... Strasznie jest z tym śmieszny, bo zdarza mu się to bardzo często - biega z innymi kotami, ociera mi się o nogi, wystawia łepek do pogłaskania, a potem nagle "Oh, wait... Jestem nowy! Ratunku! Uciekać!!!" Niemniej, biorąc pod uwagę, że przyjechał do mnie w sobotę po południu, uważam, że aklimatyzuje się bardzo dobrze. Niepokoiło mnie to, że nie chciał jeść, ale to musiał być stres, bo po wczorajszym zabawowym wieczorze i spokojnej nocy, dziś rano ładnie pojadł kurczaka.
Co do kuwety, na razie załatwił się raz i byłam zdziwiona, bo kupka acz wonna, to nie była tak straszliwie luźna, jak się spodziewałam, brak też incydentów pozakuwetowych. Niemniej dieta kurczakowa wdrożona, obserwacja ścisła, próbki biologiczne gromadzone (
Morri, dziękuuuję za doinformowanie!), wzięłam już wolne w piątek, żeby móc z nim jechać do weterynarza na kontrolę. Odpukać w niemalowane, ale wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze
