Zewsząd słychać wołanie-zdjęcia. Kłopot w tym, że nie mam odpowiedniego aparatu fotograficznego, a telefonem zdjęcia nadające się na stronę też nie zrobię, ponieważ telefon jest równie archaiczny jak ja. Tego nie zmienię, pozostaje pamiętać o zdjęciach, gdy z wizytą wpada ktoś trochę młodszy

z telefonem czy aparatem lepszym niż moje. Poza tym, ze względu na moją archaiczność nie czuję się pewnie na stronach internetowych (łatwo to zauważyć), co pewnie choćby podświadomie zniechęca mnie. Kot w realu, to coś innego.
W poprzednim poście, niechcący, trochę wypaczyłam osobowość Esti. Nie lubi być głaskana, to prawda, ale to się powoli zmienia. Ona musi mieć czas na własne przemyślenia i to dotyczy wszystkiego co robi i z czym się spotyka. Głaskać mogę ją jak długo chcę, tylko wtedy gdy wracam do domu. Uwielbia natomiast być lekko drapana wzdłuż grzbietu.
Estusia jest zdrowa, sądząc z zachowania także zadowolona, apetyt jej dopisuje aż nadmiernie, tylko z animondą znowu wybrzydza. Zawsze natomiast wie (nawet, wtedy gdy śpi), kiedy otwieram lodówkę, żeby wyjąć jej ulubione mięsko. Kurcze, nie wiem jak koty to robią. Gdy otwieram lodówkę, żeby przygotować coś dla siebie, ani drgną, gdy otwieram z myślą o nich, meldują się w kuchni natychmiast.
Esti ma arcykomiczny sposób ziewania. Wykręca wówczas głowę tak, jakby nie miała kręgosłupa. Jej głowa jest raz gdzieś między nogami, za chwilę na lewym lub prawym boku, a w następnej chwili w całkiem innym miejscu. Długiego, leniwego ziewania nie przerywa przy tym ani na sekundę.
Nareszcie trafiłam z zabawką. Wszystkie dotychczasowe przyciągały uwagę kocurków na bardzo krótko. Bez przekonania kupiłam kolejne piłeczki z piórkami i koty szaleją. Według mnie te nowe piłki są niemal identyczne jak poprzednie, według kotów najwyraźniej są całkowicie inne.
Esti nadal zacięcie pomaga mi przy zamiataniu i zmywaniu podłóg. Czas sprzątania się wydłuża, od standardu odbiega zasadniczo, ale obie mamy przednią zabawę, więc niech dalej pomaga.
Na dzisiaj tyle, teraz czas na kolację dla mnie, a i moje kochane stworzonka pewnie też przed nocą chętnie coś skubną.