no i mamy nowe wyniki eksperymentów:
Puszka wczoraj po całym dniu wolności przyszła się nawet przywitać

. Po delikatnym czujnym mizianiu stanęłyśmy pod drzwiami Tymka. Było warczenie i pojedyncze syki, ale twardo stała przy uchylonych drzwiach. Tymek za to zachowywał dystans i wygląd zza moich nóg (od jego strony łatwiej mi pilnować drzwi), albo zza kartonika, który stoi przy drzwiach. Potem Puszka poszła spać, więc stwierdziłam, że puszczę Tymka, niech pobiega i zostawi świeży zapach. Drzwi Puszki na wszelki wypadek jeszcze zamknęłam. Potem Pusia się obudziła i zaczęła się domagać wypuszczenia. Tymon w najlepsze bawil się z Królikiem , więc poszłam do niej ją pomiziać, żeby wiedziała, że o niej pamiętam, jestem, etc. Na dzień dobry była próba ataku z sykeim i pazurami

, ale w ostatniej chwili się opamiętała. Jednak po obwąchaniu olała mnie kompletnie i polazła warczeć na kanapę. Zostawiłam ją żeby się uspokoiła. Po chwili wróciłam i już pozwalała się głaskać. Znów kociambry mierzyły się przez uchylone drzwi i znów reakcje były takie same, przy czy Puszka coraz bardziej mimo widoku Tymka po drugiej stronie próbuje się wydostać przed te uchylone drzwi. Nadal jednak też warczy i troszkę się jeszcze boję. Na noc Tymek został, żeby "ozapaszył" kołdrę. Puszka w nocy 2 razy zrobiła prawie dziurę w drzwiach.....

Rano szybciutko zamknęłam Tymka u niego i wypuściłam Puszkę - nie była nawet obrazona, od razu się przywitała i dała pogłaskać. Tymek za swoimi drzwiami się kotłował i miauczał - Puszka wykazywała zdystansowane zainteresowanie. I mam wrażenie, że chce zeby jej miska z osobnego pokoju wróciła na stare miejsce w kuchni (je w nowym miejscu, ale często staje przy tym starym i patrzy na mnie wymownie) - nie wiem tylko, czy stawiać im miski razem czy osobno i czy nie będzie wyjadać Tymkowi....
nie wiem, czy można to wszystko uznać za postęp i próbować już je do siebie puścić, czy nie....