Udało nam się przetrwać Święta na wsi, przyjechaliśmy do Koszalina. Indor odżył, lata po całym domu. Nie zainteresowała go żadna z choionek, nie zrzuca bibelotów, znacznie rzadziej kicha, poza tym dobrze zniósł 3-godzinną podróż samochodem.
Zdarzało się. Gdy mieszkał z nami, biegał, bawił się, tłukł Witka i jadł przez jakieś 22 godziny, pozostały czas przeznaczał na sen. Teraz chyba dłużej wypoczywa patrząc na ostatnią fotkę.
Stwierdzam, że jest absolutnie cudowny
W gabinecie zero stresu, chęć do zabawy i zwiedzania. Na stole wywalił brzuch do góry i łapkami zaczepiał panią doktor, gdy przygotowywała zastrzyk dla niego.
fuerstathos pisze:Indor się posmarkał, trafił więc do weta.
Stwierdzam, że jest absolutnie cudowny
W gabinecie zero stresu, chęć do zabawy i zwiedzania. Na stole wywalił brzuch do góry i łapkami zaczepiał panią doktor, gdy przygotowywała zastrzyk dla niego.
Jest przepiękny
Waży 5,3 kg
A z charakteru przypomina mi Kotka
A gdy u nas pomieszkiwał to ważył ok. 4,8 kg. Coś za dobrze mu się powodzi.
Oj tam, oj tam, to same mięśnie.
A tak na serio, to łopatki mu sterczą i wydaje się wręcz wychudzony :-o
Nota bene - Indor je sobie tabletki bez jakiegokolwiek maskowania: po prostu pochłania zmieszane z karmą. Jak na razie wciąż kicha, ciężko powiedzieć, czy nastąpiła jakaś poprawa.
A tak poza tym: wyjeżdżam 12.03.2011 na ponad dwa tygodnie i nie będzie miał się kto zająć Indorem. Czy zgłosiłby się ktoś na nowy dom tymczasowy?
Jak widać kot w ofercie jest puszysty, przytulaśny, sporo gada, więcej mruczy, kocha pogryzione/wyślinione piłeczki i dobrą karmę. Zazdrosny o pieszczoty jest skłonny przywalić, ale tak poza tym toleruje inne koty (o ile mi wiadomo).