
Stevie Wonder
Moderatorzy: crestwood, Migotka
- fuerstathos
- Posty: 8458
- Rejestracja: 15 cze 2006, 9:49
- Lokalizacja: Poznań
Stevie odszedł wczoraj.
Dwa lata temu chyba tylko my wierzyliśmy, że będzie żył.
Dziś nie możemy uwierzyć, że go nie ma.
Próbowałam posprzątać jego pokój. Nie dałam rady.
Żaden z naszych podopiecznych nie był tak "niedoskonały" jak Stevie. Żaden nie wymagał od nas tyle pracy. I żaden nie dał nam tyle co on. Przekonaliśmy się, czym jest naprawdę bezwarunkowa miłość.
Przestał chodzić. Nie był w stanie dojść do miski, zaczął robić pod siebie.
Problemy z chodzeniem miał już wcześniej. Po kuracji i ograniczeniu ruchu wrócił wówczas do swojej "normy". Tym razem poprawa nie nastąpiła. A gdy doszedł do momentu, że komfortu życia nie miał już żadnego uznaliśmy, że to koniec.
I ja zwykle w takim momentach przychodzą pytania, czy coś przegapiliśmy, czy może można było zrobić coś więcej...
Do dupy taka robota. Przyjaciele nie powinni umierać.
Dwa lata temu chyba tylko my wierzyliśmy, że będzie żył.
Dziś nie możemy uwierzyć, że go nie ma.
Próbowałam posprzątać jego pokój. Nie dałam rady.
Żaden z naszych podopiecznych nie był tak "niedoskonały" jak Stevie. Żaden nie wymagał od nas tyle pracy. I żaden nie dał nam tyle co on. Przekonaliśmy się, czym jest naprawdę bezwarunkowa miłość.
Przestał chodzić. Nie był w stanie dojść do miski, zaczął robić pod siebie.
Problemy z chodzeniem miał już wcześniej. Po kuracji i ograniczeniu ruchu wrócił wówczas do swojej "normy". Tym razem poprawa nie nastąpiła. A gdy doszedł do momentu, że komfortu życia nie miał już żadnego uznaliśmy, że to koniec.
I ja zwykle w takim momentach przychodzą pytania, czy coś przegapiliśmy, czy może można było zrobić coś więcej...
Do dupy taka robota. Przyjaciele nie powinni umierać.
[']
Kociaki, którym poświęcamy najwięcej czasu najbardziej nas ze sobą zbliżają.
I chociażby było trudno i mozolnie to widząc poprawę jest wiara w sens tego co się robi.
Gdy odchodzą jest szczególnie ciężko, przykro i przychodzą pytania "dlaczego?"
. Ale Aniu zawsze warto, chociażby to był tydzień, miesiąc czy kilka dni szczęśliwego życia i miłości dla kota. Steve na pewno był z Wami szczęśliwy przez te ponad dwa lata!
Trzymajcie się 

Kociaki, którym poświęcamy najwięcej czasu najbardziej nas ze sobą zbliżają.
I chociażby było trudno i mozolnie to widząc poprawę jest wiara w sens tego co się robi.
Gdy odchodzą jest szczególnie ciężko, przykro i przychodzą pytania "dlaczego?"



dwa lata temu ktoś prawdopodobnie skazał Steviego na śmierć, wy daliście mu dwa lata bardzo dobrego życia, nowego życia. Lepiej trafić nie mógł. Przykro, że już go nie ma z nami, ale teraz już nie cierpi. Nie ogranicza go "popsute" ciałko.


"Pies: karmią mnie, kochają, troszczą się o mnie - są bogami!
Kot: karmią mnie, kochają, troszczą się o mnie - jestem bogiem!"
Kot: karmią mnie, kochają, troszczą się o mnie - jestem bogiem!"