Uwielbiam obserwować przemianę, jaką przeszedł Bertil odkąd z nami zamieszkał. Najpierw była duża głowa z wielkimi zielonymi oczami, przyczepione do wychudzonego ciała, pokrytego brudnym, matowym futrem. O tak - Bertil cudownie odnajdował się na wolności

w zgrzybiałej, wstrętnej piwnicy.
Na szczęście miał tyle rozumu i szczęścia, że dał się jako kotka na sterylizację złapać.
Poświęcił swoje klejnoty rodowe na rzecz wygrania życia, tym razem prawdziwego, wygodnego i przyjemnego.
I tak oto Bertil objawił się jako zielonooki, piękny bardzo kocur, który doskonale wie co w życiu ważne - pełna micha i ciepły koc. Nabrał siły, pewności siebie, a w smutnych oczach pojawiła się iskra. Odkrył co to zabawa, co to przyjemności, co to beztroska.
O tak! Bertil doskonale wiedział co robi wchodząc do klatki łapki, a jak nie on to na pewno jego Anioł Stróż.
