Z dumą mogę powiedzieć, iż Korinka stała się kotem w 100% pościelowym, super zabawowym, a co najlepsze lub najgorsze

kotem pewnym swego i biorącym z życia co jej sie żywnie podoba. Kto tylko ma wolną rękę w mieszkaniu musi się liczyć z tym, że jest to ręka do głaskania Korinki i koniec

mała potrafi zwęszyć każdą przerwę w pracy czy kiedy w nocy ręka wystaje spod kołdry; jest idealnym zobrazowaniem motto wielu kotowatych, tzn. "o, ręka! POGŁASKAM!". Wygląda to tak, że zwykle siedzę na kanapię i próbuję pracować, a Korinka siedzi gdzieś obok i czeka. W momencie w którym raz pozwolę sobie na opuszczenie dłoni zaczyna się czas miziania. Kiedy więc zabiorę dłoń, mała barankuje moją nogę (w ogóle w barankowaniu jest mistrzem), kiedy jednak to nie działa, idzie do mojego Daniela, który siedzi przy biurku i czeka aż on będzie miał wolną rękę... i tak w kółko, całe wieczory i całe poranki, chyba że akurat ważniejsza jest zabawa

swoją drogą, ostatnio spędzam więcej czasu w domu z powodu choroby. I zdarzyło mi się spać dłużej, tak z 2h dłużej niż zwykle. Korinka chyba czuła się zaniepokojona, bo nie dość, że weszła na mnie, co jej się raczej nie zdarza (ciągle boi się gwałtownych ruchów), to pacała mnie łapką i mocno barankowała patrząc czy reaguję, a potem dała mi PIERWSZEGO BUZIACZKA W POLICZEK! Nieśmiało, bo nieśmiało, ale od razu wstawało się lepiej
I parę zdjęć z kocykowa:
"nie głaszczesz?? to nie ma ładnych zdjęć."
Korinka będzie się tak długo kulać i barankować, jak długo jest ręka do głaskania
"no halo, a druga ręka to co??"
