nowy raporcik z cyklu Tymek i Pusia...

w srode po poludniu nastapil wielki dzien puszczenia obu kociambrow na mieszkanko. Zaczelo sie od szpary w drzwiach. Pucha siedziala i sie gapila syczac. (Aha - Feliway juz podlaczony). Po kilku minutach Tymek tak si epchal na wolnosc, ze w koncu zaryzykowalam. Najpierw zastanawial sie, jak obejsc syczaca na srodku przejscia Puche

W koncu mu sie to udalo... a Pucha co? W zeszlym tygodniu uciekala sie schowac, a teraz polazla za nim. Oczywisice donosnie warczac. Gdzie nie poszedl Tymek, ona za nim, ale warczac. Tymek przezornie nie zblizal sie i dawal jej sie przekonac, ze tez jest kotem. Czasem podchodzil blizej, ale nie na odleglosc kontaktowa

Polazily sobie tak razem chyba 2 godziny, Pucha caly czas warczala, Tymon mial ja gleboko w nosie i robil co chcial. Polazl nawet do jej miski, Pucha zrobila wielke oczy

ale nic poza tym. Polazl tez do jej kuwety, ale reakcja tez zachowawcza. Na noc na wszelki wypadek jednak Tymka zamknelam. Pusia zaraz potem sie przymilala, ale zrobila jedna rzecz, ktora mnie zszokowala - lezalam juz w lozku, Puchon na mnie, mruczy sobie az milo i daje sie miziac i przychodzi TZ. Usiadl na lozku, a Pucha zaczyna warczec na mnie....

byla blisko twarzy wiec az balam sie poruszyc, ale widzac, jak zaczyna sie cala spinac, wiedzialam, ze musze cos zrobic. Do TZta powiedzialam, zeby sie nie ruszal, a sama probowalam sie powolutku podniesc przemawiajac do kici czule. A ona sie na mnie rzucila

tyle ze chyba sama zwatpila w to co zrobila bo zaraz odskoczyla i patrzyla z odlegosci. Nie krzyczelismy, ani nic, cicho mowilismy, ze przeciez jest ok i nic sie nie stalo. Poszla sobie na fotel i nie przyszla az do rana.
No i od wczoraj rana byla juz taka milaska, ze hej... nawet zeby ze mna myla. Tymon oczywiscie domagal sie wypuszczenia, ale to przeciez jeszcze za wczesnie, zeby ich zostawiac razem SAMYCH. Musialam wczoraj wyjechac, wiec Pucha do 19stej urzedowala w ofeliwayowanym mieszkanku. Gdy wrocilismy, a niestety musielismy jeszcze wyjsc, Tymon darl sie w niebogloscy (ciagnie go jednak do Puchy bardzo) i zamienilismy je miejscami - Tymek na mieszkanie, Pucha do siebie. Przy czym zauwazylam, ze oba juz sa nieszczesliwe w tych zamknietych pokojach i chociaz wiedza, ze na mieszkaniu jest to "cos" to pchaja sie do wyjscia.
Pusia spala u siebie, bo Tymka nie dalo sie zamknac. Dzis rano znow zmiana miejsc, Pucha mila, ale raz skoczyla na mnie. Dzis po poludniu je wypuszczam, ale na noc chyba jednak jeszcze zamkne. Pusia w te srode na wolnosci nie atakowala (gonila go tylko, jkaby pilnowala, gdzie Mlody lazi), ale wolalabym ich nie rozdzielac o 2 czy 3 w nocy....
mysle, ze faktycznie mamy postep

ale co do misek - Tymon sie nei krepuje - Pucha do jego jedzonka nie podchodzi. Pilnuje jednak zeby widziala, ze ona dostaje pierwsza i staram sie odsuwac Tymka od jej miski.