Homcio źle znosi kołnierz ochronny. Nie je (np. siedział z wysmarowaną jedzeniem mordką i nawet nie liznął), nie pije, nie chodzi do kuwety, bo w ogóle niewiele chodzi. Leży tylko i ewentualnie przewróci się na drugi bok. Zachowuje się jakby był zakuty w dyby. Smutnieje. Jeśli chodzi - traci orientację, obija się o wszystko po drodze.
Kołnierz sprawia, że i tak ograniczona zdolność słyszenia (teraz jest pewne, że nie słyszy na jedno ucho, bo ma uszkodzoną błonę bębenkową - był w trakcie zabiegu dokładnie obejrzany, dr Żaneta chciała mu wyciąć część polipa, ale na szczęście polip pomniejszył się znacznie w trakcie wcześniejszego leczenia) i widzenia zostaje dodatkowo zaburzona.
Byliśmy zmuszeni do ściągania lampy na czas jedzenia.
Jednak jak lampa zostaje zdjęta kociszcze jak za przyciśnięciem guzika "życie" wraca automatycznie do formy

Ponieważ jeszcze przez tydzień będzie musiał nosić kryzę Księciunia, to zastanawiamy się nad podaniem zylkene.