Nareszcie weekend - jest trochę czasu, by napisać parę słów.
Maniek dostał awans na salony. Początkowo zamykaliśmy jeszcze któregoś z kotów na czas naszej nieobecności. W tym tygodniu zaczęliśmy zostawiać wszystkie pokoje otwarte. Życie domowe wróciło do jako takiej normalności, tylko przestrzeń pod łóżkiem pozostała jeszcze zablokowana: oklejona kartonami, wciśniętymi kawałkami materacowej gąbki i czym tam jeszcze się dało, żeby kociołki nie kotłowały się w ukryciu - jakkolwiek to brzmi
Ale któregoś dnia okazało się, że i taka zapora daje się sforsować. Gąbka przerobiona na wiórki, karton odchylony - co tam się działo - pozostanie dla nas tajemnicą

Dzisiaj był demontaż.
Nasze koty są w sumie zagadką, której nie potrafimy jeszcze rozwikłać. Potrafią jeść w bardzo bliskim sąsiedztwie, leżą czasem na dywanie w odległości 72,5 cm od siebie, bawią się obok siebie, ale osobnymi wędkami. Boże broń, żeby któryś rzucił się na wędkę drugiego! Czasem, jak im odbije, to ganiają się przez cały dom. Raz goni Kiara, raz Maniek i niestety, wcale nie widzę w tym zabawy, tylko burczenie.
Mija miesiąc odkąd Maniuś się u nas pojawił. Widzę postępy, ale jeszcze mi mało
Na deserek - Maniuś przy toalecie
