


Nie trzeba było się prosić, Moyo dosłownie pchała się poza klatkę do której już nic, a nic nie zagląda! Nie straszna nawet jej kryta kuweta z której śmiało korzysta. Co prawda panna nie daje do siebie podejść, ale ma już za sobą 3x bycie na rękach... Jak do tego doszło, skoro Moyo nie daje do siebie podejść? A no dwa razy kończąc swoje jedzonko ruszała w stronę miski Zorro, miłość do jedzenia przede wszystkim i nic tam, że człowiek się zbliża i kładzie ręce na koteczku. Za trzecim razem od tak leżała i aż ku mojemu zdziwieniu dała się złapać. Przy podnoszeniu trochę maruzi, syknie raz, ale łapeczkami się nie broni i w ramionach jest spokojna. Długo jej nie trzymałam by nazbyt panny nie stresować.
Poza tym widać, że Moyo potrzebowała przestrzeni, kanapy, swobody, że klatka nie pozwalała jej na to na co tak ogromnie miała ochotę... Ale nie ma sensu opisywać, najlepiej dam przykład wizualny

Prawdziwa koneserka wygody
