no więc ja już nie wiem, czy postęp czy stagnacja......
w weekend koty raz sie na siebie rzuciły, ale poza tym choć oba miały otwarte drzwi od swoich pokoi, Tymek siedział u sibeie, Pucha łaziła, czasem zaglądała z daleka do niego i to wszystko. Wczoraj musiałam na parę chwil wyjść z domku i zapomniałam zamknąc drzwi od pokoju Tymka

ale gdy wróciłam, okazało się, że chyba nie strasznego się nie działo, bo Tymek siedział u sibeie na kanapie, pucha stała w korytarzu, co prawda zjeżona, ale obejrzałam oba kociambry, krwi i ubytków sierści nie było, nic nie było poprzewracane, więc chyba było ok... nie wiem tylko czy to wszystko idzie w dobrą stronę, bo widać, że Tymek trochę się boi wychodzić od siebie, gdy widzi, że Puszka urzęduje... czasem próbuje, ale ona go zaraz przegania, no i nadal mamy syczenie i warczenie... czasem też sie zapomina, siedzi u mnie na kolanach, miziamy się a tu ostrzegawczy warkot, gryz i już jej nie ma.....