Astor i Cody - maluchy ze Szpitalnej
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Dziękujemy!!! Poszło naprawdę super - udało się pobrać siuśki z pęcherza! O to baliśmy się najbardziej. Że Coduś się wystraszy, że się nie uda... Pobranie krwi też rach-ciach. Co prawda pacjent był obskakiwany przez cztery osoby, słyszała nas cała poczekalnia, ale nasze super Panie Doktor dały radę!
Wyniki Codulka są lepsze niż się spodziewaliśmy. Walczymy tylko trochę z moczem, Codul twardo nie kombinuje przy lekarstwach, ale dajemy radę. Ja standardowo jestem chora, więc kociaste twardo pilnują, żebym leżała pod kocem. No dozwolone jest jeszcze drzemanie.
Babulasty ze swoją nową dziewczyną. Ma chłopak wzięcie!

Babulasty ze swoją nową dziewczyną. Ma chłopak wzięcie!
Ale nas znowu zatrzymało .... człowieki zarobione, w dodatku Duża to lata po jakichś krzakach i mówi, że trzeba złapać inne kotki, które nie mają domku i z nimi też trzeba jechać do weterynarza... także przepraszamy za nieobecność. Babi - jak to Babi, darzy wszystkich dookoła jednakowym szacunkiem, ale CI WSZYSCY muszą jednak wiedzieć, kto w tej bandzie jest szefem nad szefami.
Dziś Codulek usiadł na największej witrynie oraz OBSERWOWAŁ. I my, zwykli ludzie, widząc to majestatycznie spojrzenie wiemy, że tak naprawdę, to my mieszkamy u Codusia w domu 


Coduś ma taką budkę - budka ma już parę lat, ale jest absolutnie ukochanym miejscem na odpoczynek. Czasem na chwilę idzie w odstawkę, teraz znowu jest "faza" na nie wychodzenie z ulubionej kryjówki. Siedzę sobie spokojnie na kanapie, nagle słuchać pisk. Gadulenie na wysokich obrotach. Przecież to głos Codiego... Babi wyskoczył jak poparzony z budki - stawiam, że coś niefajnego się przyśniło.
Ale u nas zamieszanie ostatnio! Najpierw Duża wymyśliła sobie, że na wiosnę warto odświeżyć co nieco w domu, na przykład można wyczyścić kanapę oraz koci drapak (zresztą już trochę nadszarpnięty przez ząb czasu). Cody zapobiegawczo schował się do szafy, wtulił w Tobisia, a po wszystkim nie zamierzał nawet z szafy wyjść. Owarczał Dużą, dopiero po jakimś czasie zdecydował się na opuszczenie kryjówki.
A tak Coduś relaksuje się w wolne dni

A tak Coduś relaksuje się w wolne dni

Podczas wczorajszych mizianek zauważyłam małe strupki przy opuszkach
Szybka akcja z delikatnym środkiem odkażającym i mamy jednego obrażonego na śmierć kota, który znów nie rozumie, dlaczego inne kotki nie muszą tak się męczyć
Na szczęście te strupki nie są tak straszne jak te, z którymi kiedyś musieliśmy walczyć. A i Coduś nie chce nas pożreć na jeden gryz - teraz już na aż dwa. 



No to Coduś zafundował nam kilka intensywnych dni. W niedzielę zaczął źle chodzić, nie chciał też jeść. I znowu cała akcja od początku - Cody jest normalnie ogromnym miziakiem, przy jakiejkolwiek próbie przymusowego złapania zaczyna się histeria... Łapka rozdrapana, rana spora, psikamy i ustalamy, że następnego dnia ruszamy do weterynarza. Noc z głowy, rano Cody znów nie chce jeść. Ruszam do weterynarza jeszcze przed pracą - podkład w transporterze jest cały w ropie, łapka wygląda naprawdę źle. Mocny lek i zastrzyk w sam tyłek, przemywanie Rivanolem, kolejne wizyty. Po pierwszej wizycie przestraszona, że pacjent nie chce nic jeść, kupiłam nawet strzykawkę z dużym otworem, żeby zmiksować barfa. Na szczęście apetyt wrócił. 

U Codusia wszystko gra - apetyt dopisuje, dziś co prawda zjadł kolację na dwa razy, ale miseczka lśniła wylizana! Poprawa stanu zdrowia powoduje również to, że Cody nabiera ochoty na harce ze swoją dziewczyną - pierwsze amory odbyły się dziś w okolicach godziny 7.30 rano
Scarlett sama zachęcała przystojniaka do przytulasów, więc cóż mogę powiedzieć - miłość jakich mało!


Scarlett sama zachęcała przystojniaka do przytulasów, więc cóż mogę powiedzieć - miłość jakich mało!