Fundacja 'Koci Pazur' Strona Główna Fundacja 'Koci Pazur'
Fundacyjne forum kociarzy z Poznania

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: brynia
Pon 14 Paź, 2013 16:58
Autostradowe
Autor Wiadomość
einfach 

Dołączyła: 04 Wrz 2013
Posty: 2487
Skąd: Poznań
Wysłany: Sro 04 Wrz, 2013 14:01   

Kurczę, jak super, że tak chętnie zajda :D Nie mogę się doczekać, aż poznam tego glutka osobiście :)
 
 
slapcio 

Dołączyła: 01 Wrz 2013
Posty: 14
Skąd: Białowieża
Wysłany: Sro 04 Wrz, 2013 14:52   

Kri napisał/a:
Maluchowi się oko spaprało, więc jednak krople potrzebne.
Za to uwielbia convalescence'a i domaga się więcej i więcej, :ok: więc robimy masę ::


przypomniało mi się tak OT... Rozmawia dwóch dresów:
- Co robisz na Sylwestra?
- Klatę i triceps.

:diabel:

Czy jakiś betaglukan czy cuś takiego młodzieżówce by nie pomógł?
 
 
Kri 
Hip-hop, nigdy bęc!!!

Dołączyła: 15 Paź 2007
Posty: 4243
Skąd: Poznań
Wysłany: Sro 04 Wrz, 2013 16:42   

Byłam dziś na spacerze z Benią i olśniło mnie, że nie mogę znaleźć imienia dla chłopaka, bo przecież już je ma - Quba pasuje jak ulał. Dlaczego rzeczy oczywiste czasem przychodzą do nas tak opornie?!
A skoro jest Quba, to musi być i Havana. :P
_________________
:)
Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą,
a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą.

Robert A. Heinlein

http://www.ezopoznan.pl/
 
 
Kri 
Hip-hop, nigdy bęc!!!

Dołączyła: 15 Paź 2007
Posty: 4243
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 05 Wrz, 2013 09:36   

A dzieciary warczą przy michach :roll:
_________________
:)
Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą,
a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą.

Robert A. Heinlein

http://www.ezopoznan.pl/
 
 
Kri 
Hip-hop, nigdy bęc!!!

Dołączyła: 15 Paź 2007
Posty: 4243
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 05 Wrz, 2013 10:55   

slapcio napisał/a:
Czy jakiś betaglukan czy cuś takiego młodzieżówce by nie pomógł?


Wet odradził. Są jakieś badania, że podawanie odpornościowych preparatów u tak małych kotów sprzyja rozwijaniu się w przyszłości chorób immunoagresywnych.
_________________
:)
Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą,
a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą.

Robert A. Heinlein

http://www.ezopoznan.pl/
 
 
einfach 

Dołączyła: 04 Wrz 2013
Posty: 2487
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 05 Wrz, 2013 12:13   

Kri napisał/a:
A dzieciary warczą przy michach :roll:


ale na siebie, czy na michy? ;)
 
 
Kri 
Hip-hop, nigdy bęc!!!

Dołączyła: 15 Paź 2007
Posty: 4243
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 05 Wrz, 2013 12:20   

einfach napisał/a:
Kri napisał/a:
A dzieciary warczą przy michach :roll:


ale na siebie, czy na michy? ;)


Może na tę kurę, którą pochłaniają :wink:
_________________
:)
Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą,
a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą.

Robert A. Heinlein

http://www.ezopoznan.pl/
 
 
Morri 

Dołączyła: 24 Maj 2010
Posty: 17287
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 05 Wrz, 2013 12:33   

Kri napisał/a:
einfach napisał/a:
Kri napisał/a:
A dzieciary warczą przy michach :roll:


ale na siebie, czy na michy? ;)


Może na tę kurę, którą pochłaniają :wink:

Trzeba dobić gada :axe:
 
 
slapcio 

Dołączyła: 01 Wrz 2013
Posty: 14
Skąd: Białowieża
Wysłany: Czw 05 Wrz, 2013 23:16   

warkoty? :twisted:

to ciekawe z tym bg, musze pogrzebać za artykulami
 
 
qbosh 

Dołączył: 03 Wrz 2013
Posty: 1
Skąd: białowieża
Wysłany: Pią 06 Wrz, 2013 21:35   

Witam.

To ja, pośrednio oczywiście, jestem sprawcą całego zamieszania - tzn. znalazcą. Korzystając z chwili wolnego czasu zdecydowałem się naświetlic szczegóły historii rodzeństwa spod znaku A2.
Cała historia zaczyna się dużo wcześniej i duuużo dużo dalej kiedy to splot mniej lub bardziej szczęśliwych okoliczności pozwolił mi się znaleźć we własciwym miejscu i czasie. Pominę jednak te z gruntu nieistotne detale - liczy się efekt. Ów efekt to przejscie pod autostradą w samym srodku niczego(okolica ładna ale składajaca się z mieszaniny pól kukurydzy oraz kęp drzew) dla klimaciku dodam że wieje dość silny wiatr, jest 19 z minutami i zapada zmierzch.
Z racji na to że jestem w niedoczasie i przeokrutnie zmęczony przystępuję do wykonywania obowiązków które mnie tam przywiodły w dość energiczny sposób - zgodnie z zasadą szybciej robię, szybciej skonczę. Nagle, gdzieś z oddali, przez szum autostrady przebija się ciche miauu. Jak każdy kociaż, zupełnie odruchowo odpowiadam kicikici. Miauknięcie cichnie. Cóż, zmęczony jestem, mam halucynacje. Robię swoje dalej. Kolejne miauu. Tym razem z rozmysłem kiciam rozglądajac się dookoła - nie jest to okolica gdzie można by się spodziewać kota. W międzyczasie skończyłem robotę - zaczynam się rozglądac skąd dochodzą te miaukoty. W tym momencie sprawy zaczynaja się dziać coraz szybciej, żeby nie powiedzieć błyskawicznie. Kątem oka widzę jak za siatką, po nasypie pnie się do góry kociak...
W tym momencie kontrolę obejmuje automatyczny pilot, rzucam się w stronę bramki, nie zdąże, za daleko. Dobiegam do siatki, uwalniam ręce ( rzucam cały fajans który targałem ze sobą na glebę). Przeskakuję przez siatkę - tu na moment spowolnię akcję - nie jestem już młodzieniaszkiem. W sumie to powoli zaczynam robić plany jak spędzić kryzys wieku średniego. W związku z tym jeżeli piszę że przeskakuje przez siatkę, nie należy tego kojarzyć z filmowymi akcjami albo wyczynami parkurowców. Oznacza to że w sposób rozpaczliwy, urągający estetyce żeby nie powiedzieć obrzydliwie nieefektowny przedostaję się na drugą stronę. Niestety zajmuje to czas...
....i ma swoją cenę. Kociak, którego zobaczyłem wybiega na jezdnię i ginie pod kołami cieżarówki. Rozglądam się po okolicy - widzę że w róg pomiedzy siatka a nasypem wciśnieta jest jakaś trójkolorowa kupka nieszczęścia.Obok niej rozerwana reklamówka i zwłoki kolejnego kociaka, katem oka widzę jakąś biała smugę, zbiegam na dół i nie zwracając uwagi na wsciekłe hykanie i ciosy pazurkami łapie młodzieżówkę i pakuje sobie za pazuchę. Cisza. Poziom adrenaliny spada, automatyczny pilot przechodzi w tryb OFF. Zaczynam myśleć.
I tu kolejna dygresja, chciałbym być tak dobrym człowiekiem żeby w tej chwili pomyśleć "och jaki śliczniutki koteczek" albo "jakie ma piękne trojkolorowe futerko" ewentualnie chociaż o tym czy polityka podatkowa naszego rządu ma sens w czasach powszechnego kryzysu. Niestety. Moja pierwsza myśl była o tym co zrobiłym temu tępemu męskiemu ( lub żeńskiemu ) organowi który te kociaki wyrzucił...i nie była to myśl specjalnie przyjemna.
Wracając do akcji. Zatem stoję pośrod pól kukurydzy z kotem za pazuchą, mętlikiem w głowie i głebokim przekonaniem, że ta cholerna siatka była dla mnie za wysoka. Gnaty bolą. Wiatr wieje. Kot siedzi cicho. Myślę....
...myslę o tej białej smudze która widziałem kątem oka. Wyciagam zza pazuchy młodzież ( nazwa robocza A2 ) która okazuję się być ok 4 tyg trikolorką .Na moją cześć hyka i wyciąga pazury. Uu niedobrze, dzikus. Przechodzę, już normalnie bramką, na drugą strone siatki. A2 ląduje w mojej podręcznej torbie. Zaczynam szukać. Po ok 20 minutach łażenia, zglądania po kątach i kiciania stwierdzam że biała smuga była omamem. Zabieram torbę z kotem, sprzęt. Wracam do auta.
Sytuacja różowa nie jest - po pierwsze jestem w pracy - jeszce co najmniej kilka godzin. Po drugie - nie mam ze sobą nic czym mógłbym A2 nakarmić - nawet nie ma jej gdzie przechować .Nie puszczę kota luzem po samochodzie - i to jeszcze dzikusa. Po trzecie, nie znam okolicy, nie wiem gdzie są weterynarze, sklepy.Jest sobota wieczór. Kanał.
Zaczynam od zrobienia pojemnika na kota - wywalam część sprzetu z pudełka, dna dno moja podkoszulka, polar. Odcięte dno z butelki robi z miseczkę z wodą. Wyciagam kota z torby. Furia. Wrzucam do pudełka - wciska się w kąt. Zamykam. Dobry początek - jeden prolem z głowy. Nastepnie odpalam auto, zestaw głośnomówiacy do ucha i rownocześnie noga na gaz i telefon do mojej lepszej połowy. Muszę czym prędzej odwalić robotę i zdoyć jakieś namiary na weta. Slapcio przeszukuje net rownocześnie rozmawiajac ze mną, ustalamy szczegóły. Jest cienko - nigdzie blisko lecznic całodobowych niet. Tyczasem kolejny postój roboczy - kot siedzi cicho. Mija pare minut - wracam. Zaglądam do pudła. Woda nie ruszona, kot w kącie.Łypie na mnie. Jedziemy dalej - pukam się w glowę, zamykam okno i odkręcam ogrzewanie. przecież ona marźnie. Minuty mijają i zmieniaja się w godzinę, Slapcio daje mi namiary na jakiegoś weta. Zaczynam zastanawiać się nad jakimś marketem 24h - żarcie dla młodej. Szukamy. Kolejny postój, troche pracy. Wracam - kot siedzi na siedzeniu. Aha. Taka jestem sprytna. Lapie kota, wsadzam do pud...nie wsadzam. A2 jest na zewnątrz. Ponowna proba. Im szyciej ją do pudła wrzucam tym szyciej wyskakuje. Przywołuje na pomoc resztki refleksu - kot do pudła, zamknąć, cięzka torba na wierzch. Ok, udało się. Gdzieś tam w pamięci majaczy mi się dramatyczna historia żółwia który puszczony luzem w aucie wczołgał się pod pedał hamulca i doprowadził do wypadku. Nie dopuszczę żeby ta sytuacja się powtórzyła. Kot ma siedziec w pudle. Mija 5 minut. A2 siedzi u mnie na kolanach i mruczy. Już nie jest dzikusem. Ponieważ nie kieruje się w strone pedału hamulca - chwilowo pudełko stoi puste. Jedziemy dalej - zaglądam do marketu przy tanksteli - kicha. Żarcia dla kotów niet. Kupuje napój energetyczny typu "wątrobozabijok" - pakuje kofeinę w żyły...
...to jest to. Energia w czystej postaci. Znowu moge robic pięć rzeczy naraz, świat leży u moich stóp. Jestem mlody, piekny, silny..stop. Bez przesady, piękny nigdy nie byłem, młody już nie będę...ok siła wystarczy. Telefon do Slapcio - szukamy marketu. W miedzyczasie konczę pracę i zaczynam wracać. Mam pewien pomysł - podskoczę na tzw autohof - bazę noclegową cieżarówek. Mają tam wszystko - łącznie z marketem 24 - może bedzie żarcie. Jak nie - pojedziemy do wiekszego miasta - jakies 60km.
Tmczasem A2 się rozkreca.Łazi po mnie w koło, wspina sie na głowę, gryzie w palce, usiłuje ssać. Jest głodna. Większość czasu prowadzę jedną ręką - druga zajęta kotem. Krótki postój - daje jej miseczkę z wodą. Czas zwalnia bieg i uswiadamiam soie że jeżeli nie potrafi pić to jej nie uratuję. Nie mam sprzętu, żarcia, nic.Uff, pije. rozchlapuje, prycha ale wypija sporo. Uspokajam się - ona nie. Robi sie coraz bardziej głodna...
...podsumowując - gdyby autohof był dalej pewnie bym nie miał palców bo by mi je zeżarła. Wpadam do marketu - jest żarcie! Po konsultacjach ze Slapciem kupuję saszetki juniorkowe, troche gurmeta w puszce oraz jajka. Do tego tacę, ręczniki, popielniczke szklaną. Z powrotem do auta - kot siedzi na siedzeniu i łypie. Otwieram bar "zielona korozja", na pierwszy rzut idzie saszeta juniorkowa. Ciężka popielniczka jako miseczka sprawdza się ok. KOt rzuca sie na żarcie - mamy problem. Co zje, to zrzuca. Nie potrafi pogryźć, a saszetka juniorkowa jest z kawałkami dość sztywnego mięcha. Od slapcia mam nr do weta 24h - dzwonię. Odbiera mocno zaspany facet, nie nie mają żadnej karmy, jakby co można podjechać. Zaczyna mi się kurczyć czas - jutro od 6 rano muszę byc w roocie - jak pojadę do weta - wróce o 1 w nocy. Robię ostatnia próbe. Pasztet gurmeta rozrabiam z żółtkiem. A2 się rzuca - oki - wchodzi i nie cofa się. Uff, przez dużo ffffff. Je, pije ma energię - myslę że weta możemy na razie odpuscić. Wracamy do domu - własciwie pensjonatu gdzie mam wynajęty pokój. Po całej masie róznych mniej lub bardziej sensownych ruchów udaje mi się wraz z kotem, plecakiem, sprzetem, torbami władować do pokoju i nie obudzić wszystkich . Teraz szybka organizacja rzeczywistości - taca z ręcznikiem do łazienki - kuweta. miski z żarciem i piciem tak samo - mloda je z mniejszymi lub wiekszymi problemami. Głód jej pomaga. PO podjedzeniu zaczyna sie eksploracja - cały pokój musi zostać sprawdzony - miauczy przy tym przeokrótnie. Rozkladam wyrko żeby złapac chociaż trochę snu - robie też posłanie dla młodej. Nie łudzę sie że będzie spała sama - teraz jest kotem domowym a ja mam byc cały czas przy niej i na jej zawołanie. W zwiazku z tym na łózko wędruje kurtka przeciwdeszczowa, dwa reczniki i moj polar. Robie z tego cos w rodzju barłogu, łapię kota i padam na wyro. A2 wtula sie w szyję, mruczy...odpływam ...
...nie ma spania kiedy kot jest głodny. Co mniej więcej godzinę młódź robi raban - muszę wstać, nakarmić i możemy się położyć...
...coraz mocniej myslę o całej sytuacji, analizuję - starając sie wyrzucić z pamięci obraz kociaka który zginął. Meczy mnie ta biała smuga...co to było. Ta torba w której je ktoś wyrzucił była całkiem spora....
....Koniec.Trzeba działać a nie myśleć. Wstaję - jest 4 rano i tak nie mogę spać. W sumie moge pojechać popracować - po drodze wpadnę jeszcze raz tam gdzie znalazłem A2 - popatrzę i upewnie się że nikogo tam nie ma. Kota za pazuchę, żarcie, pudełko sprzęt i w drogę.
Jesteśmy na miejscu, jeszcze ciemnawo ale dzień już wstaje - łaże, sprawdzam. Nic. w końcu zostaje mi tylko jedno miejsce - tam gdzie betonowa konstrukcja styka się z nasypem jest coś w rodzaju tunelu. Ide po latarke i zaczynam się wczołgiwać - ciasno syfnie i mało komfortowo - ciężarówki jadące nad głową robią dużo hałasu i drgań. Nagle przed sobą widzę kupkę białawego futra - jest, to nie był omam. Zyje ale widzę że nie jest dobrze - dygocze, ledwo się rusza - noc była zimna i deszczowa. Kiciam ale boi sie podejść - to problem bo nie mogę się wsunąc głębiej. Impas. Pare minut kiciania - nic. W akcie rozpaczy wracam do auta, biore A2 za pazuchę i wczołguję sie z powrotem - może kociak podejdzie do siostrzyczki.
OK - to działa - ale ledwo się rusza. Jak tylko dociera w zasięg rąk - łapie. Nie opiera się nawet i ląduje za pazuchą. Z powrotem do auta.
Robie szybki ogląd - nie jest dobrze. Kociak ( nazwa robocza S3 ) jest skrajnie wychłodzony, apatyczny. jedno oko ze sladami ropy. Widać że go przeczysciło. POdejmuję decyzję - jest wcześnie , z robotą zdążę. Jade do weta którego wczoraj znalazła mi Slapcio.
Kociak jest tak wychłodzony że dopiero po dluższym czasie przestaje go czuć jako sopel lodu ( jedzie za pazuchą ). Co chwila sprawdzam czy się jeszcze rusza - jeszcze zipie. Docieramy do weta...
...i tu rękopis urywa się. Dalsze wydarzenia nie są specjalnie dramatyczne. U weta oba dostały leki i glukozę co momentalnie postawiło je na nogi. Dzięki pomocy mnóstwa osób znanych mi i nieznanych kocięta docierają do Kociego Pazura.
Niniejszym pozwolę sobie przekazać :

Tysięczne podziękowania dla Kri która wzięła je na tymczas i dla jej chłopa za solidny saganek paliwa który pozwolił mi jakoś funkcjonować.
Niesutające i wieczne podziekowania dla mojej lepszej połowy która jest w takich sytuacjach niezawodna.
Wyrazy wdzięczności dla wszystkich ludzi dobrej woli dzięki którym ta radosna akcja była możliwa.


a wogóle to nie lubię kotów
 
 
kiniek 

Wiek: 37
Dołączyła: 01 Sie 2007
Posty: 3501
Skąd: Poznań
Wysłany: Pią 06 Wrz, 2013 21:54   

żeby wszyscy tak nie lubili kotów jak ty, to ten świat byłby dużo lepszym miejscem i dla ludzi i dla tych biednych zwierząt
:aniolek:

ps. świetnie piszesz :wink:
_________________
"Pies: karmią mnie, kochają, troszczą się o mnie - są bogami!
Kot: karmią mnie, kochają, troszczą się o mnie - jestem bogiem!"
 
 
marinella 

Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sty 1970
Posty: 9176
Skąd: Poznań
Wysłany: Pią 06 Wrz, 2013 22:09   

qbosh napisał/a:

a wogóle to nie lubię kotów


:lol: :lol:
żeby więcej takich nielubiących było
_________________
 
 
Ania Z 

Wiek: 56
Dołączyła: 11 Kwi 2006
Posty: 3855
Skąd: Lwia Ziemia ;)
Wysłany: Pią 06 Wrz, 2013 22:13   

Witaj :D
Po tym tekście to twój fan club wzrośnie ::

Slabcio miotła już do przegqniania nie wystarczy :roll: :lol:
Trzeba bunkier budować :devil2:
_________________
 
 
Kri 
Hip-hop, nigdy bęc!!!

Dołączyła: 15 Paź 2007
Posty: 4243
Skąd: Poznań
Wysłany: Pią 06 Wrz, 2013 22:14   

kiniek napisał/a:
ps. świetnie piszesz :wink:
Święte słowa. Szacun!

qbosh napisał/a:
Tysięczne podziękowania dla Kri która wzięła je na tymczas

Taka moja robota. :) Dzięki to Tobie :kwiatek:
Dziś tak na nie patrzyłam i myślałam sobie jak przez te kilka dni urosły i jak niewiele brakowało żeby ich dziś w ogóle nie było. Gdybyś ich nie znalazł albo znalazł kilka godzin później, to byśmy sobie tutaj teraz tak nie pisali.

Dzieciaki leżąc rozwalone na kanapie pozdrawiają mrucząco swego ocaliciela :D
_________________
:)
Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą,
a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą.

Robert A. Heinlein

http://www.ezopoznan.pl/
 
 
brynia 
TheDżenders ThePasiuczers

Dołączyła: 28 Lip 2007
Posty: 13092
Skąd: Ziemia
Wysłany: Pią 06 Wrz, 2013 22:17   

Ania Z napisał/a:
Witaj :D
Po tym tekście to twój fan club wzrośnie ::

Slabcio miotła już do przeganiania nie wystarczy :roll: :lol:
Trzeba bunkier budować :devil2:


Dokładnie, jakże by nam się tak piszący przydali :twisted:

A tak serio, to dziękujemy za wielkie serce :serce: i gotowość stanięcia na głowie, żeby uratować kocie życie :kwiatek:
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
x
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies.
Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]