Oj, dziewczyny jednak potrafią być złośnicami... szczególnie jak ktoś próbował je złapać i wsadzić do transportera

Bardotka jeszcze trzyma urazę, co przechodzimy to syczy, już coraz słabiej, ale jednak. Denevka szybko zapomniała, że trzeba osykiwać człowieków, ale za to nie zapomniała uciekać przy każdym większym ruchu.
Wzięłam się na sposób: po 1. kiedy tylko mogę śmigam na czworaka obok nich, patrzę im w oczka i powoli, uspokajająco mrugam, po 2. kiedy jednak muszę poruszać się na dwóch nogach, to w momencie kiedy zaczynają uciekać po prostu się zatrzymuję i patrzę

działa zawsze - zatrzymują się i patrzą, czy ten zły duży ich goni, a że nie goni to zwykle po prostu siadają w miejscu w którym się zatrzymały, a ja powoli odchodzę w swoją stronę.
Dziewczyny zwiedziły już całe mieszkanie, w nocy w ogóle najadają się szaleju i robią co im się żywnie podoba (łącznie z gruchająco miaukającymi zapasami-przepychankami przez długość mieszkania). Nie zapominając o porannym nawoływaniu do uzupełnienia misek i wyczyszczenia kuwet. Bardotka jest w tym specjalistką, punkt 5 rano, pierwsze słoneczko, czas na gołębie śpiewy i kociakowe miauki (naprawdę brzmi jak mały gołąbek).
Bawimy się również z pozycji podłogi. Co się okazuje Bardotka też lubi się bawić, szczególnie sznureczkami i piłkami (wczoraj sama się kulała chyba z godzinę po pokoju). Wydaje mi się, że jest trochę onieśmielona przez Denevkę, ktora jest jednak dość gwałtownym, małym kociakowym tajfunem. Wszystkie zabawki muszą być jej, każda zabawa musi być z nią, upoluje wszystko łącznie z moją skarpetką

Dlatego Bardotka nie ma wiele szans do zabawy, staram się ją angażować jak najwięcej, ale z wiadomych względów nie odciągnę Denevki, więc pewnie jeszcze trochę czasu nam zajmie zanim mała się odważy wyprzedzić w zabawach małego tajfuna.
Na razie bawimy się długim sznurkiem na patyku, którego spokojnie wystarczy dla nich dwóch i nawet dla rezydentki trochę. Wszystkie koty zadowolone

Swoją drogą dziewczyny chyba naprawdę bardzo lubią inne koty - zaczepiają rezydentkę, nic się nie przejmują wbieganiem na nią i stukaniem noskiem, mimo że Rezydentka jest średnio zadowolona i trochę na nie buczy.
Wczoraj wchodząc do łazienki usłyszałam dziwny dźwięk, jakby buczący traktorek... Po krótkim dochodzeniu okazało się, że dziewczyny tulą się w rogu wanny i głośno mruczą, a że wanna rezonuje, to mruczenie opanowało całą łazienkę
A, i chyba najlepsze: Denevka upatrzyła sobie miejsce na łóżku do odpoczynku. Wczoraj w nocy jak zwykle uciekły obydwie, kiedy kładłam się spać, po chwili jednak czuję, że coś wskoczyło na łóżko i po mnie łazi... To coś było lżejsze niż Rezydentka i jakoś dziwnie nie pchało się pod kołdrę (stały rytuał przytulania rezydentki). Leżałam więc sztywna jak kłoda, po chwili poczułam jak coś idzie w stronę mojej twarzy! Patrzę przymrużonymi oczami, a to Denevka na mojej klatce piersiowej przygląda się i przygląda, chyba zastanawiała się czy ją zjem

Chyba też zdziwiła się, że jej nie zjadłam, przeszła spokojnie w dół łożka i zamiast położyć się gdziekolwiek położyła się na moich nogach

W ten sposób miałyśmy swój pierwszy kwadrans w łóżku. Potem przyszedł drugi duży człowiek, trzeba więc było uciekać gdzie pieprz rośnie
