
Bardotka i Denevka
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Proszę państwa, co się dzieje...
Bardotka, ta wieczna złośnica, mały gremlin syczący na każde gwałtowniejsze przejście obok waćpanny, właśnie przyszła do pokoju i głośno oznajmiła, że czegoś potrzebuje. No gruchnęła tak głośno, że aż słuchawki zdjęłam... Podsunęłam się więc ostrożnie, na kolanach, i zaczęłam nieśmiało zagajać do zabawy. Kota patrzy się na mnie jak na głupią, ani na piórko, ani na sznureczek ochoty nie ma. To może piłeczka? A nie, też nie. Burknęła i zaczęła spacerować w moją stronę!
Mówię do siebie - NIEMOŻLIWE. No chyba nie dzieje się to, co myślę, że się dzieje...
Otóż Bardotka, proszę państwa, przyszła DO RĄSI! Główka pod rączkę, bo na głaski i drapanko kota przyszła! I tak została pół godziny prawie, dzikun mały, pokręciła dupką, wywaliła boczek, wydrapałam wszystkie strony i kota zadowolona
A teraz robią fikołki łączone z Denevką i próbują zalizać sobie uszy i zagryźć sobie udka
Bardotka, ta wieczna złośnica, mały gremlin syczący na każde gwałtowniejsze przejście obok waćpanny, właśnie przyszła do pokoju i głośno oznajmiła, że czegoś potrzebuje. No gruchnęła tak głośno, że aż słuchawki zdjęłam... Podsunęłam się więc ostrożnie, na kolanach, i zaczęłam nieśmiało zagajać do zabawy. Kota patrzy się na mnie jak na głupią, ani na piórko, ani na sznureczek ochoty nie ma. To może piłeczka? A nie, też nie. Burknęła i zaczęła spacerować w moją stronę!

Mówię do siebie - NIEMOŻLIWE. No chyba nie dzieje się to, co myślę, że się dzieje...
Otóż Bardotka, proszę państwa, przyszła DO RĄSI! Główka pod rączkę, bo na głaski i drapanko kota przyszła! I tak została pół godziny prawie, dzikun mały, pokręciła dupką, wywaliła boczek, wydrapałam wszystkie strony i kota zadowolona

A teraz robią fikołki łączone z Denevką i próbują zalizać sobie uszy i zagryźć sobie udka

Ja naiwna myślałam, że jak będę miała 2 koteczki na stanie, to się sobą zajmą i będę miała więcej czasu dla siebie
Wychodzi na to, że głaskanie podwójne - Bonifacja najchętniej cały czas
wspólne zabawy to im czasami kiepsko wychodzą, z Boni bawię się piórkami, myszkami (chociaż tym akurat sama się też zajmie), a rezydent preferuje zupełnie inne rozrywki - dzikie gonitwy
i jakoś Boni nie chce mnie wyręczyć. Czyli tak jak mówisz - pełne ręce roboty 




Mruczenie jest bardzo ważne. Mruczenie wygrywa za każdym razem. (T. Pratchett)
- KrisButton
- Posty: 3684
- Rejestracja: 18 lis 2014, 14:17
- Lokalizacja: Luboń
Ale cieszę się
Jak siedziały w klatce to tak bardzo było ich żal, wtulone w siebie, przestraszone oczy, jak trzeba było wziąć je na ręce to zapierały się z całych sił (ale nigdy nie były agresywne), za te złe chwile mają teraz tak dobrze, ukłony dla Ciebie Natalio :-)

Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś, Kajtuś P, Inka i Ibis w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś, Kajtuś P, Inka i Ibis w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Bardzo się rozluźniły, a co za tym idzie rozbestwiły, tyle powiemKrisButton pisze:Ale cieszę sięJak siedziały w klatce to tak bardzo było ich żal, wtulone w siebie, przestraszone oczy, jak trzeba było wziąć je na ręce to zapierały się z całych sił (ale nigdy nie były agresywne), za te złe chwile mają teraz tak dobrze, ukłony dla Ciebie Natalio :-)

dziś próbowałam złapać je do weta na przegląd kontrolny, ale Bardotka nawet prześcieradło z gumką przechytrzyła, ja mam poharatane ręce, a przestrzeń za szafą okazała się być idealnie pasująca do jej małych gabarytów...
a teraz, po 20minutach od mojego odpuszczenia, już chodzi i prosi o głaski i zabawę, omijając tylko okolice stojących transporterów, gremlin mały

Denevka za to z całym zaufaniem poddała się wzięciu na ręce i zapakowaniu do kontenerka, chociaz jej się to wcale nie podobało

więcej opowieści wieczorem!
Z małym opóźnieniem, ale...
Jak wspomniałam wyżej - dziewczyny się rozbestwiły! Ale w jak najbardziej pozytywnym sensie (przynajmniej przeważnie...).
Denevka, potocznie zwana Szczurkiem (bo jest dłuuugaaa i chudziutka i takiż też ma ogon) lub Szogunem/Tajfunem jest absolutnie niezmordowanym kociakiem. Jak miałam dzień wolny, to próbowałam ją zmęczyć przez prawie 3 godziny ciągłej zabawy... myślicie, że coś to dało? A gdzie tam! Tylko ja się zmahałam
Jest trochę jak mały piesek, chodzi za mną albo za Bardotką patrząc co robimy, coś chce i przychodzi mraukając, przynosi wędki w zębach i udaje, że wcale nie chce ich oddać. Czasami odbija jej szajba i biega w tę i z powrotem z prędkością i siła, notabene, tajfunu, rozwalając wszystko i wszystkich na swojej drodze, ku oburzeniu rezydentki, szczekając krzycząco po kociemu, uciekając ode mnie najszybciej jak może zapraszając do gonitw jak tylko próbuję się dowiedzieć o co jej kurka wodna chodzi
Wystarczy mały ruch ukochanej wędki, żeby wprawić ją w ruch lub jeden rzut jedynej ostałej odbijającej się piankowej piłeczki - wtedy kota bawi się sama ze sobą, bo piłeczki nikomu nie odda.
Poza tym przychodzi na mizianki, szczególnie rano lub wieczorem, ale że nie może usiedzieć w miejscu to kręci się koło mnie, barankuje, staje na dwóch łapkach i wyciąga przednie, czasami machając nimi prosząco i mraukając. Mały, przesłodki Szogun
Bardotka natomiast, zwana Gremlinem, wie dokładnie czego chce i kiedy tego chce. Za szybko podchodzę? Prychnięcie. Nie ma wcale ochoty na moje towarzystwo? Poburczy. Przeszkodzę jej w czymś? Posyczy. Ale poza tym bardzo potrzebuje kontaktu ze mną, przychodzi nieśmiało na odległość, grucha jak mały gołąbek* zaprasza mnie do głaskania, tańczy dookoła nóg i rąk, dziś rano nawet wtuliła głowę pod moje kolano jak kucałam. Mogę do niej najczęściej podejść jak śpi, pogłaskać, wtedy całkiem się rozluźnia, włącza traktor, wystawia brzucha, ale i tak najbardziej lubi drapanki dookoła głowy.
Nie to, że jest cały czas spokojna oczywiście - w końcu jest rodziną Szoguna
Czasami jak zaczyna ganiać Denevkę, to jakby słonie biegały - dziewczyny nie mają absolutnie żadnej delikatności w bieganiu, tupią jakby ważyły dwa razy tyle ile ważą, a nie daj boziu, żeby stopa człowieka się napatoczyła przypadkiem, bolesności gwarantowane 
Potrafi też sama się bawić, czy to piłeczkami (te niestety po którymś upolowaniu z upodobaniem rozgryza na kawałki - pójdziemy sprawdzić też ząbki do weta), czy snureczkami, które wsuwa pod dywanik, a potem udaje zaskoczoną, że coś spod niego wystaje i można wyciągnąć
Ogólnie jest spokojniejsza niż Denevka, bywa małą wredziochą (dlatego śmiejemy się, że w połączeniu z jej wyglądem, jest małym Gremlinem), ale bywa też super kochaną kotą.
Obydwie potrzebują zarówno czasu dla siebie osobno, dla siebie razem i czasu przy człowieku, o czym dają znać. Bardotka kładzie się spać przy nogach, kiedy sobie siedzę, a Denevka przychodzi na kanapkę obok lub kładzie się na parapecie obok mnie przy biurku i patrzy co robię.
Bardzo mnie śmieszy też, że Denevka uczy się pewnych rzeczy od Tosi rezydentki, np. Bardotka próbuje matkować dwa razy większej od niej rezydentce, która cierpliwość ma, ale ograniczoną... Kiedy ma już dość odsuwa przymilającą się Bardotkę łapką z donośnym, długim miauknięciem jakby mówiła "nie jesteś moją prawdziwą matką"
I Denevka to ostatnio podłapała, wcześniej w ogóle się nie sprzeciwiała Bardoci, a teraz robi dokładnie takie miauknięcie jak Tosia i macha łapką
Dziewczyny w ogóle są bardzo pojętnymi kotami. Nauczyłyśmy się już np. że jedzenia się nie wymusi (nawet o 4 rano), że trzeba na nie zapracować chociaż kwadransem zabawy, że nie ma wybrzydzania, bo nic innego nie będzie. Że zasłony nie są drapakiem do wskakiwania i że kable nie służą do zabawy
Są super bezproblemowe i dają dużo radochy, tak wychowawczej jak zabawowej
No chyba, że przychodzi do prób pakowania do transportera. Denevka jeszcze w porządku, poddaje się mojemu dotykowi jak zwykle, ale Bardotka nadal potrafi mnie zaskoczyć swoją pomysłowością w ucieczkach. Coś jednak na pewno wymyślę
*wiem, że się powtarzam, ale to absolutnie najzabawniejsze dźwiękowo koty, jakie kiedykolwiek mieliśmy - w ogóle nie miauczą, tylko burkają i gruchają

Jak wspomniałam wyżej - dziewczyny się rozbestwiły! Ale w jak najbardziej pozytywnym sensie (przynajmniej przeważnie...).
Denevka, potocznie zwana Szczurkiem (bo jest dłuuugaaa i chudziutka i takiż też ma ogon) lub Szogunem/Tajfunem jest absolutnie niezmordowanym kociakiem. Jak miałam dzień wolny, to próbowałam ją zmęczyć przez prawie 3 godziny ciągłej zabawy... myślicie, że coś to dało? A gdzie tam! Tylko ja się zmahałam

Jest trochę jak mały piesek, chodzi za mną albo za Bardotką patrząc co robimy, coś chce i przychodzi mraukając, przynosi wędki w zębach i udaje, że wcale nie chce ich oddać. Czasami odbija jej szajba i biega w tę i z powrotem z prędkością i siła, notabene, tajfunu, rozwalając wszystko i wszystkich na swojej drodze, ku oburzeniu rezydentki, szczekając krzycząco po kociemu, uciekając ode mnie najszybciej jak może zapraszając do gonitw jak tylko próbuję się dowiedzieć o co jej kurka wodna chodzi

Wystarczy mały ruch ukochanej wędki, żeby wprawić ją w ruch lub jeden rzut jedynej ostałej odbijającej się piankowej piłeczki - wtedy kota bawi się sama ze sobą, bo piłeczki nikomu nie odda.
Poza tym przychodzi na mizianki, szczególnie rano lub wieczorem, ale że nie może usiedzieć w miejscu to kręci się koło mnie, barankuje, staje na dwóch łapkach i wyciąga przednie, czasami machając nimi prosząco i mraukając. Mały, przesłodki Szogun

Bardotka natomiast, zwana Gremlinem, wie dokładnie czego chce i kiedy tego chce. Za szybko podchodzę? Prychnięcie. Nie ma wcale ochoty na moje towarzystwo? Poburczy. Przeszkodzę jej w czymś? Posyczy. Ale poza tym bardzo potrzebuje kontaktu ze mną, przychodzi nieśmiało na odległość, grucha jak mały gołąbek* zaprasza mnie do głaskania, tańczy dookoła nóg i rąk, dziś rano nawet wtuliła głowę pod moje kolano jak kucałam. Mogę do niej najczęściej podejść jak śpi, pogłaskać, wtedy całkiem się rozluźnia, włącza traktor, wystawia brzucha, ale i tak najbardziej lubi drapanki dookoła głowy.
Nie to, że jest cały czas spokojna oczywiście - w końcu jest rodziną Szoguna


Potrafi też sama się bawić, czy to piłeczkami (te niestety po którymś upolowaniu z upodobaniem rozgryza na kawałki - pójdziemy sprawdzić też ząbki do weta), czy snureczkami, które wsuwa pod dywanik, a potem udaje zaskoczoną, że coś spod niego wystaje i można wyciągnąć

Obydwie potrzebują zarówno czasu dla siebie osobno, dla siebie razem i czasu przy człowieku, o czym dają znać. Bardotka kładzie się spać przy nogach, kiedy sobie siedzę, a Denevka przychodzi na kanapkę obok lub kładzie się na parapecie obok mnie przy biurku i patrzy co robię.
Bardzo mnie śmieszy też, że Denevka uczy się pewnych rzeczy od Tosi rezydentki, np. Bardotka próbuje matkować dwa razy większej od niej rezydentce, która cierpliwość ma, ale ograniczoną... Kiedy ma już dość odsuwa przymilającą się Bardotkę łapką z donośnym, długim miauknięciem jakby mówiła "nie jesteś moją prawdziwą matką"

I Denevka to ostatnio podłapała, wcześniej w ogóle się nie sprzeciwiała Bardoci, a teraz robi dokładnie takie miauknięcie jak Tosia i macha łapką

Dziewczyny w ogóle są bardzo pojętnymi kotami. Nauczyłyśmy się już np. że jedzenia się nie wymusi (nawet o 4 rano), że trzeba na nie zapracować chociaż kwadransem zabawy, że nie ma wybrzydzania, bo nic innego nie będzie. Że zasłony nie są drapakiem do wskakiwania i że kable nie służą do zabawy

Są super bezproblemowe i dają dużo radochy, tak wychowawczej jak zabawowej

No chyba, że przychodzi do prób pakowania do transportera. Denevka jeszcze w porządku, poddaje się mojemu dotykowi jak zwykle, ale Bardotka nadal potrafi mnie zaskoczyć swoją pomysłowością w ucieczkach. Coś jednak na pewno wymyślę

*wiem, że się powtarzam, ale to absolutnie najzabawniejsze dźwiękowo koty, jakie kiedykolwiek mieliśmy - w ogóle nie miauczą, tylko burkają i gruchają


Ostatnio zmieniony 21 cze 2015, 0:16 przez einfach, łącznie zmieniany 1 raz.
- KrisButton
- Posty: 3684
- Rejestracja: 18 lis 2014, 14:17
- Lokalizacja: Luboń
Co się dzieje za każdym razem kiedy podchodzę z aparatem:
I Denevki przemyślenia
"Myślałam, że przyszłaś mnie pogłaskać"...
"To co, pogłaszczesz, człowiek? No weeeź"
Więc były głaski... https://youtu.be/_lKDYt7Atag?list=PLlNv ... ZKqHQvuT2s
A za chwilę... "To teraz już mogłybyśmy się już pobawić, nie?"


I Denevki przemyślenia

"Myślałam, że przyszłaś mnie pogłaskać"...

"To co, pogłaszczesz, człowiek? No weeeź"

Więc były głaski... https://youtu.be/_lKDYt7Atag?list=PLlNv ... ZKqHQvuT2s

A za chwilę... "To teraz już mogłybyśmy się już pobawić, nie?"

- KrisButton
- Posty: 3684
- Rejestracja: 18 lis 2014, 14:17
- Lokalizacja: Luboń
Cukierki i diabełki, z tego co opisuje Einfach to talentem aktorskim obie obdarzone, jak trzeba to grają słodkie kociaki a jak co to dokazują :-) Takie kociaki to skarb dla człowieka :-)
Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś, Kajtuś P, Inka i Ibis w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś, Kajtuś P, Inka i Ibis w moim sercu i pamięci, na zawsze.