Trafiła do nas w strasznym stanie. Jednego oka brakowało, drugie było zaropiałe, z urwanego ogona sterczał kawałek kości, a gardło zdarte miała tak, że niczego nie było słychać, kiedy otwierała pyszczek. Weterynarz sugerowała nawet uśpienie... Ale przecież Ksenia bardzo chce żyć, bardzo chce kochać i być kochaną. Wystarczy otworzyć jej klatkę, a od razu podchodzi, łasi się i wsadza łepek w dłoń, machając kikutkiem ogona jak piesek. Wystarczy chwilę po prostu z nią posiedzieć, a kotka bezgłośnie mruczy, udeptując posłanko i patrząc na człowieka co jakiś czas w ten charakterystyczny dla odratowanych kotów sposób, na pół z radością, na pół prosząco: "Hej, tak bardzo się cieszę, że tu ze mną jesteś, tak bardzo mi dobrze, kiedy mnie głaszczesz, ale proszę, nie uderz mnie za chwilę...". Tak niesamowicie jest spragniona kontaktu i czułości - gdyby tylko ktoś ofiarował jej ciepłe kolana i swoją obecność!..
...ale chociaż serca nam pękają, to żaden z nas nie może jej stamtąd zabrać. Dlaczego? Dlatego, że u Kseni istnieje podejrzenie nosicielstwa FIV i narazilibyśmy na niebezpieczeństwo pozostałe koty, którymi każdy z nas się opiekuje. Możemy więc dawać jej siebie tylko przez chwilę - a Ksenia potrzebuje człowieka o wiele więcej, o wiele bardziej. Tak wiele już przeszła - czy doczeka się własnego domu i własnego Człowieka?
Ksenia na
zdjęciach i
filmach.
nie mogę, Kot na mnie leży.