Gdyby o życiu Filipa L. nakręcić film, miałby on z pewnością tytuł "Zezowate szczęście". Ten przepiękny kocur z charakterystyczną białą strzałką na nosie trafił do nas po prostu na kastrację, ale zatrzymaliśmy go, ponieważ istniało podejrzenie choroby nerek, konieczna więc była obserwacja... i tak się zaczęło. Ugryzienie praktykanta, podejrzenie wścieklizny, podejrzenie panleukopenii, kolejne kwarantanny, badania, obserwacje - przypadki sypały się jak z rękawa. A w tym wszystkim tkwił Filip L., coraz bardziej przyjazny, coraz bardziej ufny, aż w końcu stało się jasnym, że adnotacja "dziki" w jego karcie jest zupełnie nieprzystająca do rzeczywistości. Co prawda, na pierwszy rzut oka potrafi zrobić wrażenie groźnego, zdarza mu się bowiem jeszcze syczeć na ludzi, a do tego jest wyjątkowo dorodnym okazem, niemniej wystarczy pomiziać go po grzbiecie ulubionym piórkiem, aby natychmiast pokazał tkwiącego w nim lelocha i przytulaka

W dodatku Filip L. jest niepoprawnym romantykiem, który wierzy, że miłość pokonuje wszelkie bariery i czułym gruchaniem tudzież miaukami adoruje prawie dwa razy odeń starszą, czarnofutrą piękność z klatki obok...
Filip Leszczyński na
ZDJĘCIACH i
FILMACH.