Zorientowałam się, że z pośpiechu i emocji nie napomknęłam w poprzednim poście ani słowem o sytuacji chłopaków. Dla kogoś niezorientowanego w temacie czytającego ich wątek zwrot akcji jest dość nagły.
Zwrot w kocim świecie Hieronima i Burundiego istotnie nastąpił i to spory - życie odwróciło się do nich plecami, musieli opuścić swój dom stały i z adopcji wrócić pod opiekę Fundacji. Nad kotami, które od ponad 2,5 lat cieszyły się komfortem i bezpieczeństwem własnego domu, zawisło widmo klatki... Wszystkim ścisnęło się serce. Ścisneliiśmy się zatem przestrzennie i z czterema Futrami w dwupokojowym mieszkaniu przesunęliśmy się każdy po trochę, robiąc awaryjnie miejsce nowym lokatorom jako tymczasowy dom tymczasowy. Niestety, chłopaki nie mogą u nas zostać długo...
A mają się dość dobrze, jak na stres, jaki przeszli. Szczególnie Hieronim - stanowczo bardziej ciekawski i śmiały. Kiedy pod kontrolą opuszcza izolację, zwiedza każdy kąt i coraz odważniej podchodzi do pozostałych kotów, pokojowo nastawiony, choć potrafi syknąć w odpowiedzi na skierowane do siebie syki i warkot. Jego absolutnie najbardziej charakterystyczną cechą (i najbardziej ujmującą) jest niebywałe zamiłowanie do pieszczot - głaski, drapanie, ugniatanie, po główce, grzbiecie, brzuszku - wszystko to kocha i pięknie się o to dopomina.
Jedyne obawy budzi brak hieronimowy apetytu... Mam nadzieję, że to efekt stresu i z czasem zacznie ze smakiem pałaszować.
Fruwający Hieronim, w przeciwnym kierunku też potrafi...
Byliśmy z chłopakami na kontrolnej wizycie i badaniach krwi. Hieronim cały zdrowy, wspieramy tylko odporność. W gabinecie zachowywał się bardzo spokojnie, a chociaż był mocno przestraszony, uspokajał się pod wpływem głasków. A głasków nigdy dość - od rana do wieczora można Hieronima miziać i miziać, a ten wciąż prosi o więcej. W nocy śpi na moim łóżku umoszczony w nogach. Od samego rana natomiast obowiązkowo kontroluje sytuację za oknem.
Niestety, musimy mocno ograniczyć bywanie Hieronima na salonach, bo zaczyna mi się sypać kondycja rezydenta Majka... Dla Hieronima najważniejsza zdaje się być obecność człowieka, kontakt z innymi kotami i obszar do poruszania się są chyba na dalszych pozycjach.
Hieronim podobnie jak Burundi byłby znacznie szczęśliwszy mając do dyspozycji większą przestrzeń niż ta, w jakiej funkcjonują obecnie. Nawet jeśli na chwilę opuszczą swoje cztery kąty, niewiele z tego radości, bo pozostała czwórka wzbudza w chłopakach raczej niepokój, szczególnie kiedy stado akurat przechodzi atak szaleństwa. Nimek nie wykazuje chęci zabawy z pozostałymi, woli odwiedzić wszystkie zakątki, a najchętniej balkon. Tam najlepiej widać, że Hieronim nie jest typem dominującym, bo nie zdarza się, żeby wywalczył sobie miejscówkę na półce, kiedy są chętni - zawsze ustąpi innym. No chyba, że pomoże mu człowiek
Drugie imię Hieronima to Słodziak Ale taki co to potrafi się też rozbrykać w zabawie. Z braku innych rozrywek zadowala się brykaniem z Burundim polegającym na uprawianiu zapasów. Ganiają się jeden za drugim, chwytają za futra i tarmoszą się równo. Żaden nie wydaje się z tego powodu cierpieć i raczej chyba żaden nie bywa górą. I chociaż Golce wyprawiają czasem dokładnie to samo, to jednak gabaryty Hieronima i Burundiego sprawiają, że można się obawiać, czy zaraz się krew nie poleje... Jeszcze się nie polała
Nimek sprawia czasem wrażenie, jakby chciał zaczepić do zabawy któreś z pozostałych kociastych. Golec czuje przed nim respekt i raczej unika kontaktu, przed Majkiem respekt czuje Hieronim, Golcia to księżniczka i bawi się, kiedy sama ma ochotę, pozostaje Kornelka. No i niestety, wagowo to zupełnie inna kategoria, więc zaczepki polegające na naskakiwaniu przednimi łapkami kończą się ucieczką Kornelki z sykiem i warkotem. Taki to ma los biedny Nimuś.
Strasznie trudno się powstrzymać przed robieniem duuużej ilości zdjęć temu Słodziakowi, jest bardzo fotogeniczny:
Z Golcem:
A tu próba pokazania puchatości futerka Nimka, a miękkość, w której można utonąć trzeba sobie wyobrazić samemu ...
Czym można najłatwiej kupić sobie zadowolenie Nimka: miseczką, mizianiem, czy zabawą? Jeśli w miseczce znajdowałby się jego ukochany przysmaczek, to raczej ona. Zakładając jednak, że miseczka jest wypełniona zwykłą codzienna karmą, to nie ma najmniejszych wątpliwości, że Hieronim wybierze zabawę. Kocha ganiać za sznurkiem i wszystkim innym, co tylko ucieka, nawet jeśli uciekającym jest Burundi. O ile ten ostatni raczej nie przepada za nowymi ludźmi, to Nimek raczej nie miewa dużych oporów przed wpakowaniem się obcym na kolana, co udowodnił niedawno wobec mojej koleżanki. Oczywiście, że głaskami nie pogardził.
Nimek, podobnie jak Burundi wiedzie życie bez większych zmian.
Poza tym, że lubi się bawić i miziać, uwielbia też spać. Najczęściej na łóżku - rozciągnięty lub zwinięty w kłębuszek. To pierwsze doskwiera mi nocą, bo Nimek nie bierze pod uwagę faktu, że ja również chciałabym wygodnie się ułożyć i układa się na środku i w poprzek. Na szczęście można go delikatnie przesunąć nie zakłócając mu słodkiego odpoczynku.
Coraz częściej bez pardonu pakuje się na kolana, gdzie się chwilę pomości i zasypia. Na moje nieszczęście robi to głównie wtedy, kiedy siedzę przed komputerem, co znaczy, że wyłączam z użytku jedną rękę, bo jak tu chłopaka nie miziać...
A poza tym? Jak zwykle - baranki, buziaki i mruczenie.
Miałam wątpliwości, czy chłopaki aby na pewno się lubią. Nie żeby była między nimi wrogość lub agresja. Zastanawiałam się, czy lubią się jakoś tak szczególnie, z wzajemnym ku sobie przywiązaniem, czy też po prostu się tolerują, bo są na siebie zdani.
No i nakryłam któregoś dnia Burundiego myjącego brzuszek Nimka. A jest co myć, bo brzusio porośnięte gęstym, długim futerkiem. Jak to bywa w takich sytuacjach, aparat za daleko, żeby tę scenę uwiecznić.
No i nie musiałam długo czekać:
Trwało to i trwało... Chyba jednak są do siebie przywiązani.
Nie widać tego, ale ten słodziak śpi na kuperku Burundasa:
A tu już dobrze widać jak to drugi słodziak śpi na kuperku Nimka
Na wszystkie sposoby staram się chłopakom umilić i uatrakcyjnić życie. Co chwilę ląduje u nich jakiś karton lub nieznana dotąd zabawka. Ostatnio przemeblowaliśmy lekko pokój, zawsze to jakaś mała zmiana...
A kiedy Nimek bywa w takim, smutno-melancholijnym nastroju:
odkładam wszystko, co może poczekać i sama staję się zabawową atrakcją i to jest to, co tygryski pokroju Hieronima lubią najbardziej
No i jest jeszcze Burundi, choć nie aż tak żywiołowy jak Nimek, dostarcza jako takiej rozrywki, nie wspominając o czułościach wzajemnego mycia.
Oj Hieronim, Hieronim... Zdjęcia będą soon, bo niestety warunki do fotografii mamy marne, ale parę słów musze o tej olbrzymiej krówce napisać.
Jest cudowny. Dopiero co sie wprowadził, a zachowuje sie jakbyśmy właśnie wrócili razem do Shire po dłuuugiej podrózy. Zero rezerwy czy "ale moze ja cię nie znam i nie lubie", co więcej wymusza nie tylko głaskanie i klepanie, ale również branie na ręcę. Przytulak ostateczny.
Mała poprawka do brania na ręce - Hieronim sam decyduje kiedy ma to nastąpić. I gdy nadchodzi ta chwila, rzuca się poprostu w ramiona. To nic że waży chyba ponad 6kg i nie jest aż tak zgrabniusi. Potrafi nawet wskoczyć na ramiona, jeżeli stoi się do niego tyłem.
A wszystko to w celu uzyskania maksymalnej ilości głasków
Przede wszystkim jednak Hieronim jest oazą spokoju i dobrym przykładem dla Burundiego. Widać że jego przyszywany braciszek czuje się pewniej, gdy widzi jak Hirek biegnie do mnie na głaski. Chętniej też wtedy do niego dołącza.
Tak, Hieronim rzuca się w ramiona Także osobom, które widzi pierwszy raz Odwiedzanie go to sama przyjemność - człowiek się czuje, jakby był miłością życia Nimka, na którą kocurek czekał cały ten czas! No to ponosiłam tę dzidzię na rączkach, a potem dzidzia przeistoczyła się w papugę i wędrowała mi po ramionach, ocierając się pyszczkiem o moją głowę. Kjut!!! Zabawą również dzidzia nie pogardziła. Przekochany kot. Naprawdę cudo
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
Do tego cudo w całkiem imponujących rozmiarach! Nie nadarmo zawsze o nim myślę jako o takim spokojnym olbrzymie.
Ale niestety okazalo się, że jednak Hieronim nie jest aż taką ostoją spokoju... W głębi serca musiał mocno wszystkie ostatnie wydarzenia przeżywać, bo dość mocno spadła mu odporność i pojawiło się nieco problemów. Na szczęście niz poważnego i będziemy walczyć, żeby było już tylko lepiej.
W przyszłym tygodniu chłopców czeka przeprowadzka do kuchni. Tylko tyle mogę zrobić, mam nadzieję, że lepsza przestrzeń i okno poprawią im nastroje
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]