Fundacja 'Koci Pazur' Strona Główna Fundacja 'Koci Pazur'
Fundacyjne forum kociarzy z Poznania

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: fuerstathos
Sob 31 Gru, 2011 17:26
Muszkieterowie - Gorczyczewskiego 8 i 10 (chyba)
Autor Wiadomość
puss 
mała Dominiu [*]

Wiek: 43
Dołączyła: 07 Maj 2007
Posty: 303
Skąd: Poznań
Wysłany: Wto 15 Maj, 2007 18:46   Muszkieterowie - Gorczyczewskiego 8 i 10 (chyba)

nie mam czasu pisać nowego tematu, więc przeklejam to co napisałam na miau:
miałam dzisiaj łapać dziką kotkę w ciąży :roll:
2 godziny spędziłam z klatką łapką przy klombie, gdzie grupka kotów jest karmiona. kota mignęła mi zaledwie raz, a później okazało się, że ona mieszka na terenie warsztatu samochodowego i są z niej zadowoleni, bo łapie im szczury :roll: ogólnie polityka prokocia tam panuje, więc nie ma sensu jej łapać, ani nawet nie dałabym rady, bo ma tam masę zakamarów i nie przyjdzie sama na zawołanie.

w międzyczasie pojawiło się z 8 innych kotów (które zjadły przy okazji puszkę Leonarda, którą przyniosłam na przynętę dla kotki :oops: )
i cały czas towarzyszył mi pewien śliczny maluch (ok. 8 miesięcy), który bardzo zainteresował się klatką-łapką, nie chciał co prawda podejść do mnie bliżej niż na metr, ale z zainteresowaniem obserwował moje poczynania. nie wiem czy to kocur czy kotka, ale najsłodszy z całej kociej gromadki która tam mieszka, i bardzo chciałabym mu pomóc. kotek jest chory - ma wyciek żółty z nosa. nazwałam go D'Artagnan - zobaczcie dlaczego :wink:





poza D'Artagnanem jest jeszcze Szarutek - strasznie chudy i też chory. poza tym na moje kićkanie przyszedł też bury Portos i chudy młody czarny Aramis. pojawił się jeszcze srebrny dorosły kocur, którego nazwałam mało oryginalnie - Whiskas, i wiem, że jest jeszcze taki biało-szary Ptasiek i czarny Puma (albo czarna Puma). Imiona nadałam dzisiaj, gdy czekałam na Kotną.

kotki są dokarmiane z okna z parteru, ludzie rzucają im też chleb z pasztetem z balkonu :(
nikt ich nie leczy, nikt nie dba o to czy kotki będą miały małe. wszyscy tylko mówią "Pani, a ten szary jest taki chory..." albo "A pani co tu robi z tymi kotami? A karmicielka o tym wie, że pani chce zabrać jednego?"

rozmawiałam z Żanetą Sokołowską - zaproponowała żebym podawałam kotom w jedzeniu antybiotyk. powiedziała też, że może ktoś weźmie te najbardziej chore na tydzień czy dwa, podleczy, i wypuścimy.
ktoś może pomóc?
Ostatnio zmieniony przez puss Sro 27 Cze, 2007 12:31, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
marinella 

Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sty 1970
Posty: 9176
Skąd: Poznań
Wysłany: Sro 16 Maj, 2007 14:59   

Śliczny jest
Ja moge ci obieceć ze jak wyadoptujemy Iskrę to u mnie czyli u siostry bedzie miejsce dla niego ale nie wiem kiedy to bedzie :(
Iskra juz bardzo dlugo czeka
_________________
 
 
puss 
mała Dominiu [*]

Wiek: 43
Dołączyła: 07 Maj 2007
Posty: 303
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 17 Maj, 2007 08:16   

dzięki Natko.
na razie rozmawiałam z Anią i powiedziała, że pomożecie mi z lekami dla nich.
mogę im podawać leki w jedzeniu idąc do pracy i z niej wracając, ale wtedy trochę jedzenia też by się przydało :oops:
_________________
 
 
puss 
mała Dominiu [*]

Wiek: 43
Dołączyła: 07 Maj 2007
Posty: 303
Skąd: Poznań
Wysłany: Wto 12 Cze, 2007 14:47   

D'Artagnan jest dziewczynką i obecnie jest też znany pod imieniem Milady ;)
został wysterylizowany na Mieszka. Szarutek jest już po kastracji i wrócił na swój teren.
Znalazłam też maleńkiego grafitka-pręguska bez sierści na ogonie - oboje z Milady są na Mieszka, płaci za nich fundacja Jolki. niestety poszłam z Jolką na noże i teraz nie wiem co dalej z całą tą akcją. Tam są jeszcze 3 czy 4 koty, które trzeba złapać i ciachnąć, ale Jola uważa, że one nie potrzebują być zabrane do lecznicy, więc jak na razie ich nie łapię. karmicielka prosi mnie, żebym znalazła dom dla Milady, żeby nie musiała wracać na klomb, bo tam nie czeka ją nic dobrego. w koty kamieniami rzuca administrator, który nawet mi drzwi nie otworzył jak do niego poszłam. dzisiaj idę zanieść paniom karmicielkom ulotki o kotach i szczurach. nie wiem co jeszcze mam zrobić. czuję się strasznie bezsilna jako jednostka... i nie mam dostępu do Milady i Szyszki (grafitek, chłopak, ale ma takie półżeńskie imię), żeby im zrobić zdjęcia i ogłoszenia, bo o koty może pytać tylko dziewczyna z Joli fundacji albo Jola...
 
 
marinella 

Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sty 1970
Posty: 9176
Skąd: Poznań
Wysłany: Wto 12 Cze, 2007 17:16   

kastarcje dziczków mozemy oczywiscie zasponosrowac
ale nie mamy pomieszczen zeby koty trzymac po sterylce wiec musiałabys cos wymyslić
klatki dostaniesz jak sie zwolnia do przetrzymywania

co do kliniki na mieszka to ja sie nie wypowiadam
mialam od nich trzy koty które jolek tam umiescila co jednen to w gorszym stanie
leczenie Cleo która spedziła na mieskza trzy tygodnie trwało 8!!! miesięcy
na ich ceny nas nie stać

co do zabrania którego koleiwek kota to nie pomozemy
w fundacji jest w tej chwili 19 kotów , w tym trzy dosroslaki które czekaja na dom od grudnia
jestesmy zapchane na maksa
_________________
 
 
puss 
mała Dominiu [*]

Wiek: 43
Dołączyła: 07 Maj 2007
Posty: 303
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 14 Cze, 2007 11:40   

marinella napisał/a:

co do kliniki na mieszka to ja sie nie wypowiadam
mialam od nich trzy koty które jolek tam umiescila co jednen to w gorszym stanie
leczenie Cleo która spedziła na mieskza trzy tygodnie trwało 8!!! miesięcy
na ich ceny nas nie stać


zadzwoniłam wtedy do wszystkich znajomych fundacji i osób, które pomagają mi z tymczasami i tylko Jolka zaproponowała, żeby dać te koty na leczenie, a one tego bardzo potrzebowały, więc nie miałam niejako wyjścia.

kopiuję to co napisałam na miau:

wczoraj zaniosłam ulotki o szczurach i kotach do karmicielki.
z przodu domu nadal są karmione kotka z martwym okiem i biało-szary kocur. karmią je trzy osoby, w tym jedna pani, która znosi im jednorazowe miseczki i suchą karmę + wodę. administrator znowu rzucał w te koty kamieniami.
za domem widziałam Aramisa:



i kotkę z czarnym pyszczkiem i białą kreską przez środek pyszczka:



Karmicielka opowiedziała mi, że w bramie obok jest taka pani, która jest chyba profesorem z Akademii Rolniczej, i ona tez dokarmia koty, i ma dla nich nawet specjalne okienko w piwnicy, gdzie one sobie wchodzą i śpią; i poleciła mi się tam przejść i zobaczyć. więc poszłam.

wyobraźcie sobie, że jeszcze nie widziałam tylu kotów w jednym miejscu 8O
gdy weszłam do bramy zobaczyłam jednego do którego zawołałam "kici-kici" i wtedy ze wszystkich stron zaczęły zeskakiwać koty 8O
na dużym parkingu za domem zobaczyłam leżące na betonie kocię, więc podeszłam, ale kocię uciekło. za chwilkę z krzaków wyszło kolejne, za którym pojawiła się sycząca mamusia, i jeszcze jeden maluch, który miał oczy zupełnie zapełnione ropą. udało mi się złapać kotka whiskasowego, który trafił z kociakami z Sołacza do lecznicy pod wieżą telewizyjną, ale nie wiem co mam zrobić z pozostałymi dwoma. zabrać je do leczenia? zostawić z matką?

co mam robić? :(

poza tym, postanowiłam napisać do TOZ-u, żeby jakoś postraszyli tego faceta, co rzuca kamieniami, albo żeby zrobili cokolwiek, bo ja sama nie jestem w stanie sobie z tym poradzić.
 
 
marinella 

Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sty 1970
Posty: 9176
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 14 Cze, 2007 11:45   

puss napisał/a:
marinella napisał/a:

co do kliniki na mieszka to ja sie nie wypowiadam
mialam od nich trzy koty które jolek tam umiescila co jednen to w gorszym stanie
leczenie Cleo która spedziła na mieskza trzy tygodnie trwało 8!!! miesięcy
na ich ceny nas nie stać


zadzwoniłam wtedy do wszystkich znajomych fundacji i osób, które pomagają mi z tymczasami i tylko Jolka zaproponowała, żeby dać te koty na leczenie, a one tego bardzo potrzebowały, więc nie miałam niejako wyjścia.


ja wiem ze nie miałas
natomisat działanie tej kiliniki jest jakie jest i decydujac sie na umieszczenie tam kotów trzeba wiedziec na co sie człowiek pisze, niestety


Puss
sama sobie z tym podwórkiem nie dasz rady
potrzebujesz tam wsółpracy , ostrej wspołpracy z karmicielkami

one zajmuja sie przechowywaniem kotó po kastracji , ty załatwiasz kastracje
pozniej powoli wyciagac z tamtąd maluchy
ale jest sezeon wiec to tak szybko nie pojdzie


w sprawie pana rzuciajacego kamieniami
masz jego jakies blizsze dane? imie i nazwisko ?
_________________
 
 
puss 
mała Dominiu [*]

Wiek: 43
Dołączyła: 07 Maj 2007
Posty: 303
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 14 Cze, 2007 12:25   

znam jego adres, nazwisko też będę miała. dzisiaj pójdę się dokładnie dowiedzieć i sobie zapiszę.

powiem szczerze - sytuacja z karmicielkami jest taka, że ech... jedna ma 77 lat i jak spytałam czy przetrzyma kota na tymczasie, to powiedziała, że nie może, bo jej dzieci i wnuki mają psy, i codziennie z tymi psami u niej są, a poza tym teraz jadą na wakacje i zostawią te psy u niej. druga karmicielka to taka bezzębna pani, maksymalnie wychudzona, wyglądająca na ekhem... alkoholiczkę, i podobno jest wiecznie zadłużona u tej lat 77, tyle że jest szalenie miła, ale raczej nie dogadam się z nią, bo jest trochę... wolna umysłowo.
a z tą panią profesor z Akademii Rolniczej jeszcze nie rozmawiałam.
_________________
 
 
marinella 

Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sty 1970
Posty: 9176
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 14 Cze, 2007 12:37   

a nie ma tam jakiejsc pwinicy zeby klatki umiescić
teraz jest ciepło wiec taka piwnica by sie nadawała , kot mialby cisze i spokoj

wstawi sie tam klatke , kwestia zeby zejsc tam raz dziennie posprzatac i nakarmic

jedna karmicielka która sie do mnie zgłosiła tak zrobiła
umiesciła klatkę w pralni , teraz ludzie takich pomieszczen nie uzywaja
panie z orła białego tez uzyłu pomieszczen piwnicznych i tam przetrzymywały dziczki
mozna tez w swojej piwnicy , wygospodarowac ciut miejsca na klatke , tylko tyle i az tyle

psy tez nie przeszkadzją jesli kot bedzie w klatce , a klatka okryta kocami
pytanie jest czy psy to wymówka bo jej sie nie chce czy poprostu nie ma innego pomysłu
jesli nie ma pomysłu to tak jak pisałam , piwnica labo ocieniony balkon gdzie umiesci sie klatkę ,

jesli są trzy panie to naprawde moglby to sprawnie zorganizowac i sie podzielic
kwestia chcenia
_________________
Ostatnio zmieniony przez marinella Czw 14 Cze, 2007 12:46, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
puss 
mała Dominiu [*]

Wiek: 43
Dołączyła: 07 Maj 2007
Posty: 303
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 14 Cze, 2007 12:44   

ona jest po prostu starszą panią i wydaje się straszliwie niezaradna :?
dla niej problemem było to, żeby przenieść karmienie kotów z frontu budynku na jego tyły.
ale mogę spróbować porozmawiać z kimś z tamtej okolicy...
_________________
 
 
marinella 

Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sty 1970
Posty: 9176
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 14 Cze, 2007 12:50   

puss napisał/a:
ona jest po prostu starszą panią i wydaje się straszliwie niezaradna :?
dla niej problemem było to, żeby przenieść karmienie kotów z frontu budynku na jego tyły.
ale mogę spróbować porozmawiać z kimś z tamtej okolicy...


ja wiem ze takie panie sa ciezkie
ale jak jej sie powie co i jak i ciut pomoze to moze da rade
nie rób tego sama bo nie dasz rady

kastracje dziczków ciezko wygladają na pocztaku , jak sie to juz zoragnizuje to panie sobie doskonale radzą

do niej by nalezało znalezienie miejsca na klatkę i posprzetanie tej klatki
ty zawiozłabys kotki na zabieg
uczciwy podział , a sie nie zajedziesz
zeby wykazac z naszej strony dobra wolę , fundacja oprócz sponsowrowania kastracji da jej tez karmę dla rekonwalescentów na czas dochodzenia ich po zabiegu
sadze ze namówimy któraś ze zmotoryzowanych dziewczyn na dowiezienie klatek bo one są cięzkie

Kasia ludzi trzeba moblizowac bo oni zrobią tylko trzeba im pomoc w organizacji i wesprzec psychicznie i slownie , tylko jak widza ze ty sie przejmujesz to próbują zwalic wszytsko na ciebie

mam nadzieje ze nie brzmi to jak mądrzenie się
;)
_________________
Ostatnio zmieniony przez marinella Czw 14 Cze, 2007 13:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
puss 
mała Dominiu [*]

Wiek: 43
Dołączyła: 07 Maj 2007
Posty: 303
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 14 Cze, 2007 13:24   

marinella napisał/a:


mam nadzieje ze nie brzmi to jak mądrzenie się
;)


nie brzmi :wink:

po prostu strasznie ciężko to zorganizować, gdy się pracuje od 8.00-16.00, później biegnie z pracy na uczelnię (na szczęście moi studenci już po egzaminach, więc uczelnia mi odpadnie), i do domu, gdzie jest 6 głodnych kotów i kuwety do posprzątania, awanturujący się chłopak, który wrzeszczy, że organizuję mu życie prosząc żeby zawiózł kota do lecznicy, i gdzie tu łapać koty albo prowadzić akcję uświadamiającą, szczególnie że nie mam samochodu. to jest taka uproszczona wersja mojego życia :?
ale od czegoś muszę zacząć i spróbować coś zmienić.
 
 
marinella 

Wiek: 44
Dołączyła: 01 Sty 1970
Posty: 9176
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 14 Cze, 2007 13:32   

zacznij od tego zeby twoja pomoc nie była robieniem za kogoś tylko współpracą ;)

ja wiem ze to cięzko bo moje poczatki były takie same jak twoje , ze nie wiedziałam w co łapy włozyć ale okazało sie ze jak czegos nie zrobiłam to znalzał sie ktos kto z lekka pomoca jednak dał radę
nikt nie jest niezastąpiony a szkoda zebys sie wypaliła a jak nie przystopujesz to to ci grozi

na przykładzie mojego faceta , jak on widzi ze ja juz nie zbawiam swiata tylko najwyzej próbuje pomoć to tez przychylniej patrzy na pewne sprawy i juz sie tak nie drze
nawet ostanio mnie słucha jak opowiadam o kotach a kiedys widziałam niesmak i przerazenie na jego twarzy

taki wywód z mojego doswiadcznia
_________________
 
 
Ania Z 

Wiek: 56
Dołączyła: 11 Kwi 2006
Posty: 3855
Skąd: Lwia Ziemia ;)
Wysłany: Pią 15 Cze, 2007 09:03   

Kasiu :)
Nati ślicznie opisala to o czym co pewien czas rozmawiamy ;)
a facet... no cóż nadal twierdze, że dobrze, że są ;)
ktos musi mieć zdrowy rozsądek ::
jak u mnie wysiada, to Mariusz stawia mnie na baczność :twisted:
_________________
 
 
puss 
mała Dominiu [*]

Wiek: 43
Dołączyła: 07 Maj 2007
Posty: 303
Skąd: Poznań
Wysłany: Pią 15 Cze, 2007 09:29   

sprawa wygląda tak:
są 4 maluszki - jeden burasek jest tak zaflegmiony, że nic nie widać po jego pysiu, sama flegma. drugi burasek lepiej. mamusia - czarno-biała syczy na mnie jak szalona.
Poza tym jest druga mamusia - na moje oko ma jakieś 8 miesięcy :( i dwa maleńtasy, kruszyneczki krówki, też zaklejone. mogłabym je złapać, ale nie mam ich gdzie przetrzymać!!! :(

poza tym dzisiaj widziałam Szaruta - zadowolony jest skubaniec, że wrócił już z leczenia :cool: widziałam też małego, około 8 miesięcy, czarnego z białym krawatem.
Natalia, piszę pw z danymi gościa co rzuca kamieniami.
_________________
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
x
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies.
Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]